☞2☜

212 19 12
                                    

Po tym, jak podwiozłam Clemetine pod jej dom, spytałam jej się czy moge pożyczyć samochód, aby dojechać do domu. Aktualnie jestem w drodze do swojego domu, ale oczywiście coś musiało się stać i auto zgasło.
— Cholera. — przeklnęłam pod nosem i lekko udeżyłam w kierownice. Jest środek nocy, a ja nie mam żadnej podwózki. Wogóle o tej godzinie auta ne jeżdżą. Wspaniale. Po prostu wspaniale!
Z sapnięciem wyszłam z samochodu, trzaskając drzwiami. Podeszłam do maski i otworzyłam ją. To, co tam zobaczyłam zwaliło mnie z nóg. Dym, wszeńdzie szary dym. Unosił się z nad maski ku niebu, a ja stałam tak i z otwartą buzią patrzyłam. Przecież Clemetine mnie zabije!
Za sobą usłyszałam głos, ochrypły i zimny.
— Wiesz, że o tej porze nie jeździ się po ulicy, w dodatku z zepsutym autem?
Odwróciłam się ku osobie, która to mówiła, ale nie mogłam dostrzeć jego ( bo jestem pewna, że jest to chłopak ) twarzy, ponieważ było za ciemmo, abym coś ujrzała.
— Um. Wracałam do domu i auto zgasło...
— Nie obchodzi mnie co się stało. Stoisz tu, razem z tym złomem i dymisz mi cały dom. Lepiej to napraw i odjeżdżaj.
Zdziwiłam się jego apodyktycznym tonem. Był strasznie wredny, gdy to mówił. Mogłam wyczuć ten jad, żucany w moją strone i czekający aż jego kwasy wszystko wyżrą.
— Po pierwsze, to nie moja wina, że on…
— Mówiłem ci już. Nie wiem, jak to zrobisz, ale ma cie tu nie być, jak wróce. — warknął i chyba odszedł.
Moja mina wyrażała tyle, co jego słowa; była pusta. Dosłownie.
Jego słownictwo wobec mnie i ton głosu, przestraszyły mnie i strasznie zezłościły. Co za arogant!
— Ej! — krzykłam, przez co chłopak się odwrócił. Mogłam to dostrzec dzięki lampie napodal mojego samochodu. Wyglądał na lekko zirytowanego, przez co poprawił swoje bujne loki ręką, a jego zielone teńczówki popatrzyły w moje. — To, że masz zły dzień czy coś, to nie znaczy, że mósisz się wyżywać na mnie!
— Nie wyżywam się na tobie, skarbie. — zadziwiające, jak jego ton z wściekłego, zmienił się na kpiący i znudzony — Moge ci pomóc w naprawie tego złomu i ty i ja rozejdziemy się w swoje strony. — wzruszył ramionami, wsadzając swoje dłonie do kieszeni swoich czarnych spodni.
Patrzył na mnie wyczekująco, gdy ja milczałam. Był dla mnie niemiły, wręcz ociekał jadem, a teraz proponuje mi pomóc, gdy kilka chwil temu kazał mi się z tąd wynosić. Okay, teoretycznie ten gość jest dziwny, ale przystojny, jak cholera.
Spojrzałam na niego i odpowiedziałam lekko ściszonym głosem:
— Myślałam, że mam się z tąd wynosić?
— Oh, przestań. Zaraz przyjde i zobacze co z nim nie tak. — powiedział odwracając się i ruszając w strone… jego domu? Który z resztą wyglądał, jak willa. Jak ja mogłam go z początku niezauważyć?
Westchnęłam i popatrzyłam na dym, który zaczął się powiększać. O jezu, ona mnie zabije..
Oparłam się ciałem o samochód i popatrzyłam w niebo. Było mocno granatowe, a na nim znajdowało się mnóstwo gwiazd; niektóre małe, niektóre duże. Gdy tak patrzyłam na to niebo, uświadomiłam sobie, że świat jest mały, ale jednak piękny. Wszystko co małe jest piękne, nieprawdaż? 
— Jestem. Okay, zobaczmy co z tobą nie tak.
Chłopak, którego imienia nie znam, przyszedł i stanął na przeciw auta. Miał bandane, która chyba miała zastępywać opaske na włosy i białą bluzke.
Ręką zmierzwił szary dym, który, prawde mówiąc, zaczynał mnie stresować. A co jesli silnik się przepalił?
— Jest gorzej niż myślałem. — usłyszałam i momentalnie zbladłam, patrząc na niego. Okazało się, że cały czas się na mnie patrzy, raz na maske samochodu.
— O co chodzi?
— Spójż. Widzisz ten kabel? — ręką wskazał coś w środku pojazdu. Byłam za daleko, dlatego podeszłam, stawając obok chłopaka i spojrzałam się w miejsce, w którym wskazywał ręką. Przytaknęłam głową.
— Urwał się. — ujął krótko, wycierając brud ze swoich rąk.
— Nie da się go naprawić w żaden sposób?
— Nie jestem pewien, ale zobacze co da się zrobić.

  ***

- Nie patrz się tak na mnie. — usłyszałam pod sobą.
Od godziny i kilku minut staramy się naprawić samochód mojej siostry. To znaczy, ja tylko patrze na Harry'ego, którego imienie poznałam w trakcie naszej krótkiej wymianie zdań, dlatego gdy powiedział to zdanie, speszona odwróciłam wzrok. Chłopak opuścił klape i wytarł swoje ubrudzone od jakieś substancji ręce, w swoją bluzke. Ściągnął ją jakieś dwadzieścia minut temu i teraz wykorzystuje ją jako szmatke.
— Myśle, że nie wrócisz tej nocy do domu samochodem.
Jęknęłam zrezygnowana i walnęłam pięścią w drzwi auta. — Dziewczyno, uspokój się.
— Zamknij się. — warknęłam
Ze zdziwieniem patrzyłam, jak chłopak zamyka swoją buzię i unosi ręce w geście obrony.
Westchnęłam i oparłam się ciałem o samochód. Harry popatrzył na mnie, gdy odwróciłam się i zaczęłam iść w przeciwną strone.
— A ty gdzie idziesz?! —krzyknął za mną.
— Jak najdalej od ciebie. — prychłam i zaczesałam swoje włosy ręką.
— Przecież jest ciemno!
— No i co z tego? — irytuje się i przyśpieszam kroku. Słyszę, jak truchtem biegnie za mną.
— To, że nie będziesz sama chodzić po mieście, w dodatku gdy jest ciemno. Przenocujesz u mnie.
Zastygłam w bezruchu, gdy zdanie wypadło z ust bruneta. Odwróciłam się przodem do niego i prawie wpadłam na jego ciało, gdyż stał niecały matr przede mną. Złapał mnie w tali, abym się nie obaliła, ale od razu zabrałam jego ręce z mojego ciała.
— Żartujesz sobie? Niecałą godzine tamu, mówiłeś mi, że mam się z tąd wynosić, a teraz chcesz, żebym zanocowała u ciebie?
— Tylko dzisiaj, a jutro zapomnimy o tym, co dzieje się teraz i rozejdziemy się w swoje strony. — odparł — Ale nie rób sobie nadziei, księżniczko. Będziesz spać na kanapie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 08, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Fuck Your BodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz