Jestem znowu w szkole. Znowu. Niestety. Jest poniedziałek. 20 maja 2023. Moje 14 urodziny. Oczywiście nikogo to nie obchodzi. Może poza Josephine. Od niedawna się polubiłyśmy. Siedziałyśmy razem i spędzałyśmy razem przerwy. Jeszcze nie mogę jej nazwać przyjaciółką, ale jest moją bliską koleżanką. Melanie widocznie się to nie podoba, ale co mnie to obchodzi. Mogę się kolegować z kim chcę. Nie obchodzi nie co mówią inni. Jest lekcja angielskiego. Właśnie Przerabiamy "Romea i Julię" Shekspira. Nie powiem, że lekcja mnie interesuje. Wręcz przeciwnie. Okropnie się nudzę. I nie tylko ja. W całej klasie słychać szepty. Na szczęście pani Potter (Czy ona ma na imię Lily? Tak. ) zdaje się tego nie słyszeć.
- Zrobisz jakąś imprezę? - pyta Josie.
- Nie mam dla kogo. - silę się na optymistyczny ton. Ale tak naprawdę daleko mi od radości. Nie mam z kim świętować. A prezentów i tak nie dostaję. Od śmierci taty. Wtedy zaczęły się problemy finansowe. Mama naprawdę zarabiała mało, nawet jak na osobę sprzątającą. Uważam, że powinna pracować również jako osoba wynajmowana do sprzątania. - A ty chcesz przyjść do mnie do domu?
- Nie mogę, przepraszam.
- Jasne, rozumiem.
- Ale mam dla ciebie prezent. - powiedziała tajemniczo.
- Prezent? Dla mnie?
- Tak. Dam ci go po lekcji.
Nie mogłam się doczekać. Na szczęście już zadzwonił dzwonek. Wyszłyśmy na korytarz. Josephine wyjęła małe pudełeczko.
- Proszę. - wręczyła mi prezent.
- Naprawdę Josie... Nie musiałaś.-otworzyłam pudełeczko. Były w nim dwa naszyjniki. Takie, jakie zwykle noszą najlepsze przyjaciółki.
- A więc... Cassandro Johnson, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją przyjaciółką na dobre i na złe? - zapytała z uśmiechem. W życiu się tak nie czułam. Ktoś chciał być moją przyjaciółką. Pierwszy raz.
- Tak, Josie. Będziemy przyjaciółkami. Na zawsze. - zaśmiałam się. Przytuliłyśmy się.
- No proszę, bierzecie ślub, czy jak. - no zgadnijcie kto. Brawo, wygraliście moje gratulacje. To Forbes.
- Jezu, nigdy się nie odczepisz? Nie masz własnego życia? A może twoje jest za nudne?- mruczę pod nosem. Mam jej dość. No ile można?
- Ty na pewno masz ciekawsze, Johnson. Ja nie muszę się martwić, że nie stać mnie na czynsz. Na pewno musisz się też martwić co zrobić, żeby nie było widać, że to ciuchy z lumpeksu. To ci akurat nie wychodzi. - patrzyła mi bezczelnie prosto w oczy, gdy to mówiła. Zagotowało się we mnie. Czy ta pinda się w końcu odczepi?
- To jak u mnie w domu układa się finansowo moja i tylko moja sprawa. A tobie nic do tego.
- Ależ oczywiście. - odparła Melanie ironicznie - A tobie Davis już raz mówiłam: nie marnuj czasu na Johnson. Moja dobra rada.
- Myślę, że twoja rada jest równa temu, co zwykle spłukuję w toalecie. - odpowiedziała Josephine ze stoickim spokojem. Forbes zrobiła się czerwona na twarzy.
- Ach tak, Davis? Pamiętaj, że ja wiem o tobie coś, czego chyba nie chcesz ujawnić, prawda?
- Co masz na myśli? - w jej głosie wyczuwam, że ona doskonale wie, o co chodzi.
- Och, nie udawaj głupiej, Davis. Ty WIESZ o czym mówię. Więc pomyśl czasem nad swoim zachowaniem, bo chyba nie chcesz skandalu. - odgarnęła włosy i odeszła. Zadzwonił dzwonek na lekcje.Zeznania Holly nie obciążały mnie. Według jej zeznań Melanie mógł zabić każdy. W końcu przeszliśmy do czegoś, czego oczekiwałam na początku rozprawy. Przesłuchanie... Mnie.
- Cassandra Johnson, czy będzie pani zeznawać?
- Tak, oczywiście.
- Dobrze, gdzie pani była o 16:40?
- W domu.
- Czy ktokolwiek może to potwierdzić?
- Niestety nie, mama była do późna w pracy.
- Melanie Forbes przed morderstwem została odużona. W jej ciele znaleziono ślady oksykodonu. Czy słyszała pani o tym?
- Nie...
- A może miała pani dostęp do leków, które go zawierały?
- Mama kiedyś pracowała w aptece, ale nigdy nie słyszałam o takich lekach.
- Rozumiem. Ofiara została uduszona tą apaszką. - sędzia uniósł moją różową apaszkę. Ale kłamstwo miałam już gotowe. - Czy pani ją poznaje?
- Tak, to moja. Jednak gdy poszłam po lekcjach do Forest Hill Park, było mi za gorąco, więc ją zdjęłam. Potem poszłam do domu. Spędziłam tam może 5 minut. W budce kupiłam sobie kanapkę. Apaszkę zostawiłam na ławce. Około 17:30 zorientowałam się, że zgubiłam apaszkę. Pobiegłam szybko do parku, ale już jej tam nie znalazłam.
- Czy pani jest pewna, że to pani apaszka?
- Tak myślę, ale nie jestem pewna. W końcu na świecie może być milion takich apaszek, prawda?
- Tak, to prawda. Dobrze, dziękuję. Z mojej strony to wszystko. Czy obrona lub prokuratura mają pytania?
- Nie mam pytań. - odpowiedziała pani adwokat. Miała krótkie czarne włosy, okulary. Była dość przy kości, ale była bardzo sympatyczna.
- Ja również- powiedział prokurator. Był to wysoki mężczyzna, o czarnych włosach, lekko siwiejących.✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰
Cześć słoneczka 🌞
Witam po 638291937745484040794658451353484846464818197664845461312184007949494646431315518104048464646646464654848485161643454554242188794343 latach świetlnych. Przepraszam bardzo za długą nieobecność, pod koniec roku szkolnego byłam ultra mega super duper bardzo very sehr muy nagyon trés zajęta 😔. A po zakończeniu... Troszeczkę, o ciupinkę... Mi się nie chciało. Jeszcze raz wielkie sorki, za niedługo (nie wiem za ile) wpadnie rozdział "Dziewczyny z ulicy Marii" ❤❤❤.
Do zobaczenia kochani!
~ Alex ✮✰✪
CZYTASZ
Oskarżona
Mystery / ThrillerTa tragedia wstrząsnęła całymi Stanami Zjednoczonymi. 15-letnia Cassie Johnson jest oskarżona o zabójstwo wraz z odurzeniem swojej koleżanki z klasy, Melanie. Akcja książki rozgrywa się podczas rozprawy. Historia jest wymyślona przeze mnie, nie insp...