Rozdział 28

759 129 4
                                    

Laura

Zrobiłam, jak kazał i nie wychylałam się z pokoju chociaż miałam ochotę dowiedzieć się jak idą postępy. Nie zrobiłam tego jednak wiedząc, że tylko bym im przeszkadzała. Co nie zmienia fakty, gdyż wykorzystywałam każdą okazję, aby się czegoś dowiedzieć. Co chwilę uchylałam drzwi, ale jak mogłam się spodziewać niczego nie usłyszałam, ponieważ mój pokój był za daleko od salonu.

Wiedziałam też, że Lina wstała, ale nie wychodziła z pokoju. Próbowałam do niej wejść, ale zamknęła drzwi. Kiedy nie przestawałam pukać kazałam mi spadać i jej nie przeszkadzać co z niechęcią zrobiłam. Byłam pewna, że nie zrobi sobie krzywdy, dlatego odpuściłam. Każda z nas inaczej sobie radziła z tą sytuacją.

Po raz kolejny składałam i rozkładałam broń na części. Pomagało mi się to chociaż trochę skupić. Co ja pieprzyłam. Z każdą chwilą czułam coraz większy niepokój a wraz z kolejną godziną wiedziałam, że to jeszcze nie koniec i najgorsze dopiero przede mną.

- Lauro – usłyszałam, jak wymawia moje imię a po chwili poczułam jego dłonie na ramionach.

Nie powinnam się na niego gniewać, że odciął mnie od tej sprawy jednak uraza pozostała. To ja powinnam tam być i to ja powinnam mówić ludziom co mają robić. Nie byłam przyzwyczajona do tego, że ktoś robi coś za mnie nawet jeśli był to Romero.

Dłońmi powoli zaczął masować moje barki w uspokajającym geście co tylko jeszcze bardziej mnie rozdrażniło. Łudziłam się, że przyszedł, aby powiedzieć, że jest jakiś przełom sprawie jednak czułam, że tak nie jest. Pojawił się tylko z jednego powodu. Chciał sprawdzić czy ze mną wszystko w porządku a wiedziałam to po tym rząd po prostu już taki był.

- Nie wychodzę z pokoju i nie wychylam się tak jak powiedziałeś. - wrzuciłam od niechcenia nie spuszczając wzroku z broni.

- To nie jest twoja wina. – pomimo jego słów i tak czułam, że zawiodłam.

Byłam najstarsza i to na mnie spoczywał obowiązek zajmowania się nimi. A ja co zrobiłam? Nic. Zupełnie nic.

- To moje decyzje do tego doprowadziły. Jeśli cokolwiek się jej stanie... - z trudem przychodziło mi panowanie nad emocjami.

Odłożyłam złożoną broń na łóżko i w końcu się do niego obróciłam. Na jego twarzy widać było ślady zmęczenia, ale i czegoś więcej. Coś co wcześniej podpowiadało mi, że nie dowiedział się czegoś więcej zmieniło się momentalnie, kiedy tylko zobaczyłam jego minę.

- Co się stało?

- Chodź ze mną. – wziął mnie za rękę i pociągnął na nogi. – Chcę żebyś zachowała spokój.

Poruszyłam się niespokojnie, ale pozwoliłam się poprowadzić w kierunku schodów prowadzących do centrum dowodzenia. Za jego słowami kryło się coś mrocznego przez co po raz pierwszy od dłuższego czasu poczułam, że tracę grunt pod nogami. Z trudem przychodziło mi stawianie kolejnych kroków, ale robiłam to wiedząc, że mam w nim oparcie.

- Powiesz mi w końcu o co ci chodzi? - zaczęłam się niecierpliwić.

Po zejściu na dół w moją stronę obróciły się wszystkie głowy a po chwili obecne w pomieszczeniu osoby zniknęły na dworze jakby nie chciały być tu jak wybuchnę. Zamknęli za sobą drzwi unikając mojego wzroku. Stało się coś na tyle poważnego, że nikt z nich nie chciał przekazać mi tego osobiście i zrzucił to na Romero. Nie dziwiłam im się, bo tylko on potrafił dać sobie ze mną radę i nie przejmował się tym, że wydzierałam się na niego i groziłam śmiercią.

#1.Siostry Agosti. LauraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz