Rozdział 29

844 149 5
                                    

Lucia

Poruszałam się niespokojnie, kiedy do mojej świadomości zaczęła docierać powaga sytuacji. Moje ciało pulsowało w rytmie bólu z odciętej dłoni. Spojrzałam na nią ostatni raz zauważając, że kikut jest cały zabandażowany jednak to nie powstrzymało ciągłego krwawienia. Nie wiem na ile czasu straciłam świadomość, ale pora na odpoczynek będzie później.

Na moich kolanach znajdowała się broń którą dał mi mężczyzna a jego słowa stawały się coraz bardziej zrozumiałe. A patrząc na moje wolne nogi i dłoń nikt nie spodziewał się, że mogę kogoś zaatakować. Złapałam w prawą dłoń broń i podniosłam się z wielkim wysiłkiem. Przycisnęłam kikut do brzucha i krok za krokiem ruszyłam w kierunku wyjścia.

Do moich uszu nie dochodziły żadne dźwięki z bliska jakby nikogo tutaj nie było. Ale z drugiej strony to po co nieznajomy zostawiłyby dla mnie broń. Nadal nie wiedziałam, dlaczego to robił, ale sposób w jaki na mnie patrzył wskazywał, że nie chciał robić tego co zrobił.

Nie miałam czasu na rozmyślanie o nim, dlatego skupiłam wszystkie pokłady siły jakie pozostały w moim ciele i zmusiłam się do ruszenia do przodu. Cały czas trzymałam dłoń z bronią, przy ścianie która nie pozwalała osunąć mi się na ziemię.

Droga dłużyła mi się niemiłosiernie a nogi zaczęły drżeć z wysiłku. Byłam zmęczona, ranna i zrezygnowana. Chciałam usiąść i po prostu zasnąć, ale nie mogłam, bo gdybym tak zrobiła przed oczami miałabym twarz Laury. A to nie był miły widok, zwłaszcza kiedy się denerwowała.

Kika kroków dzieliło mnie od drzwi. Było już tak blisko, kiedy moje nogi zaplatały się o siebie i poleciałam jak długa. Nie miałam, jak się przytrzymać jedną rękę przez co całe moje ciało poleciało wprost na zimy beton.

- Kurwa. – jęknęłam z bólu rozchodzącego się po całym moim ciele.

Nie mogłam teraz się poddać. Nie kiedy miałam dla kogo żyć. Chcąc się jeszcze bardziej zmotywować przywołałam w pamięci najlepsze wspomnienia w swoim życiu. Uśmiech Laury który zaczął się pojawiać z każdą kolejną chwilą spędzoną z Romero. Uściski Liny, która wprost je uwielbiała. Te wszystkie chwile spędzone na oglądaniu filmów czy spędzaniu ze sobą czasu. Ciągłe ruganie ze strony Scotta i pogadanki o bezpieczeństwie. I na koniec wspomnienie tego jak rodzice tańczyli w kuchni, bo mamę akurat naszła na to ochota.

Zebrałam wszystkie swoje siły i podniosłam się do pionu. Zatoczyłam się na drzwi i chwytając za klamkę pchnęłam je a one ustąpiły bez przeszkód. Ostre światło słoneczne uderzyło w moje oczy sprawiając, że mimowolnie je przymknęłam. Potrząsnęłam szybko głową chcąc odsunąć zmęczenie i ból na dalszy plan.

Rozejrzałam się po otwartej przestrzeni, na której zauważyłam tylko dwie osoby. Te z kolei nie spodziewały się, że mogą mnie zobaczyć, bo nawet się nie odwrócili tylko w dalszym ciągu palili papierosy. Wykorzystałam ich nieuwagę i podniosłam broń trzęsącą się z wysiłku dłonią od razu ją odbezpieczając.

Nie było łatwo na nich wycelować, zwłaszcza że czułam ciągłe zawroty głowy od utarty krwi w organizmie. Potrząsnęłam głową i pociągnęłam za spust. Moje ruchy były nieskoordynowane więc kiedy jeden człowiek upadł drugi obrócił się w moją stronę. Zaskoczenie to było mało powiedziane co widniało na jego twarzy. Był wręcz przerażony. Parsknęłabym śmiechem, gdyby nie to w jakiej sytuacji się znajdowałam.

Zanim zdążyłam wystrzelić on wyciągnął broń i wycelował w moją stronę. Wszystko działo się tak szybko, że dopiero kiedy wystrzeliłam trzeci raz trafiłam w jego pierś. W momencie poczułam rozrywający ból w udzie, a kiedy spojrzałam w tamto miejsce zauważyłam wypływającą z rany krew.

#1.Siostry Agosti. LauraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz