I. Przebudzenie

30 10 0
                                    

No dobrze, lecz co to właściwie znaczy?

Otóż wydaje mi się, że w przeciągu całego życia każdy człowiek choć raz miewa moment,
w którym go oświeca. Staje wówczas u progu jakiejś transcendentalnej, metafizycznej niemal Prawdy, nieśmiało patrzy się na to nielinearne i zdeformowane odbicie oraz niepewnie się uśmiecha. Rzadko kiedy jest w stanie pojąć, co mu się objawia. Jest tak dlatego, że w mózgu funkcjonuje dobrze wszystkim znany mechanizm obronny. To on przystosowuje praktycznie każdy widok do obrazów zapisanych już w świadomości i podświadomości. Taka prosta ochrona przeciwko obłędowi.

Czasem jednak – lecz dzieje się to niezwykle rzadko – człowiek staje u progu prawdy poważniejszej. Prawdy, która bezpośrednio położyła (lub dopiero położy) się cieniem na całym jego życiu. I jeśli tylko stłumi pierwsze impulsy mózgu, jeśli tylko przekroczy to, co popularnie określane jest mianem „instynktu przetrwania", jeśli tylko wykaże choć trochę odwagi – może po nią sięgnąć.

Skąd naszły mnie takie refleksje?

Otóż w ostatnim czasie zaczytywałem się w znakomitej prozie poetyckiej Brunona Schulza. Jego dwa zbiory opowiadań – „Sklepy cynamonowe" i „Sanatorium pod klepsydrą" – stanowią znakomite (i jedyne mi znane) świadectwo sięgnięcia po ów prawdę.

W końcu przejrzałem na oczy i uświadomiłem sobie, że kiedyś doświadczyłem takiego spotkania z Prawdą. Miało to miejsce bardzo wcześnie, bo jeszcze w dzieciństwie.

 
W 99% przypadków spotkanie Prawdy na tak wczesnym etapie kończy się albo szaleństwem, albo wyparciem. Nie ma nic pomiędzy. W tym wieku człowiek jest po prostu zbyt młody, aby móc odpowiednio zinterpretować pewne rzeczy, które wydarzyły się w jego życiu. Potem – gdy okres poznawania Prawdy się kończy – mózg podsyła dziecku fałszywe wspomnienia, wspomnienia przyziemne i całkowicie „normalne", a Prawda zostaje zakopana głęboko w odmętach podświadomości. I tak chyba jest dobrze.

Po przeczytaniu opowiadania „Wiosna", odłożyłem książkę na półkę, podszedłem do okna
i spojrzałem na padający deszcz. Był to moment na chwilę przed oświeceniem, moment dziwnego intelektualnego podniecenia i twórczej radości. Bo czy to możliwe? Czy Schulz zrobił coś, co powinien zrobić każdy człowiek? Czy odkrył swoją „epokę genialną"?

Nie miałem co do tego wątpliwości. Nie będę też tu przytaczał fragmentów wielu teoretyczno–literackich rozpraw, które poczyniłem w owym czasie. Nie chodzi nam przecież o analizę dzieł Schulza, lecz o wyprowadzenie z nich jednego wniosku, który sprawił, że przebudziłem się z tego kilkuletniego snu.

Lektura tych dzieł sprawiła, że zacząłem się zastanawiać. Sięgnąłem w głąb siebie i próbowałem przypomnieć sobie dzieciństwo. Wedle autora, to tam należało szukać początków naszej tożsamości – to tam miała się ona kształtować i rozwijać. Późniejszy kontakt z „wewnętrznym dzieckiem" to przecież tylko próba podtrzymania tego niewinnego i radosnego istnienia. Tak więc zastanawiałem się nad własnym dzieciństwem. Bardzo wczesny jego okres stał pod znakiem licznych chorób i pobytów w szpitalu – nie o to więc chodziło. Sięgnąłem głębiej.

Na pewno dużo czasu spędzałem na wsi, gdzie urodził się tata.

Wtedy po raz pierwszy sięgnąłem po kartkę i długopis. Powolutku zaczynałem sobie wszystko przypominać. Wyglądało to trochę tak, jakbym budził się z głębokiego snu i próbował wrócić do świata, który już dawno przestał istnieć.

Sporządzałem notatki. Moja epoka genialna zaczęła mi się objawiać, słowo po słowie, historia po historii. Z radością witałem te wszystkie wydarzenia, o których istnieniu zapomniałem. Oniryzm i surrealizm tych opowieści nie był dla mnie zaskoczeniem. Przeciwnie, przecież każde dziecko właśnie tak patrzy na świat. Utwierdziło mnie to jedynie w przekonaniu, że zmierzam we właściwym kierunku.

Notatki były chaotyczne i bardzo ogólne. Odkryłem tylko niektóre karty. Lecz i one wystarczą, by opisać tę genialną epokę, która przydarzyła mi się pewnego upalnego i wyjątkowego sierpnia, gdy byłem jeszcze dzieckiem.

Oto moje dzieciństwo – prawdziwe, natchnione i takie, jakim było naprawdę. 

opowiadania sierpnioweOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz