Moskenesøya

6 2 0
                                    

Do norweskiej wioski parę lat temu wprowadziły się matka wraz z córką. Olivia oraz Lily prawie pod każdym względem rozumiały się wręcz nienaturalnie zgodnie. Wyjątkiem nie była również sprawa domu lub też stosunku do innych ludzi. Bowiem, aby nie paść ofiarą tych kreatur bez krztyny klasy i uprzejmości w tych bezwartościowych czasach, postanowiły zaszyć się na odległym krańcu wyspy Moskenesøya. W swojej fortecy o grubych murach nie umieściły nawet rzeczy tak pospolitej jak dzwonek do drzwi, by żadni natręci nie zakłócali spokoju. Oczywiście obie nie były wrogo nastawione do ludzi, jednak przebywanie w ich otoczeniu nie należało do ich przodowych zajęć, a ich towarzystwo wiązało się z falą rozczarowania...

Może trywialnych ludzi nie obchodziłoby zwyczajne zapytanie sąsiadki, czy jej krewni, a szczególnie dzieci, mogą popatrzeć czy nawet dotknąć baranków, których wybieg znajdował się na sporej działce bohaterek. Olivia, w przeciwieństwie do Lily, zareagowała dość spokojnie, zaznaczając, iż baran, przywódca małego stadka owiec, nie jest przyjaźnie nastawiony do obcych oraz ma skłonności do porywczych zachowań, a z rogami tego zwierzęcia nie ma żartów. Niewiedza i nie zauważenie problemu ze strony sąsiadki doprowadziło Lily niemal na skraj wytrzymałości. Zaczęła się awanturować, ale z zachowaniem rozsądku. Podkreśliła, że ich podwórko nie jest oznaczone jako mini zoo dla inteligentnych inaczej oraz zwróciła uwagę na fakt zbliżającej się burzy ówczesnego dnia. Nie pierwszy raz zawiodła się na ludziach, ale z jakiegoś powodu za każdym razem wszechobecna głupota wywoływała takie samo oburzenie. Młoda Lily, aby uspokoić lub ewentualnie wyrzucić z siebie negatywne emocje oraz upewnić się, że żadne niepożądane obiekty, tzn. ludzie, nie przebywają w zasięgu ogrodzenia ich posiadłości, wyszła na dwór, ciągnąc za sobą łopatę. Jakie było jej rozczarowanie, gdy okazało się, iż nikogo nie dostrzegła.

Lata mijały, a relacja matki i córki się pogłębiała. Wieczornym pogawędkom towarzyszyły ulubione dzieła kinematografii lub też dźwięki wybitnych twórców muzyki. Regularnie uczyły się strzelać z łuku, czy nawet broni, która była niczym wyjątkowym ze względu na silne tradycje łowieckie Norwegii.

Pewnego dnia Olivia musiała przekazać złą wiadomość niczego niespodziewającej się córce. Informacją tą wcale nie była straszliwa choroba bądź śmierć członka rodziny, jednak powszechną wiedzą był fakt, iż młoda Lily gardziła tą wiadomością w sposób niesłychany. Otóż znajomy jej rodzicielki, który z niewyjaśnionego powodu przypisywał się pod rangą przyjaciela Olivii, miał przyjechać w odwiedzinach na jedną noc, a następnego dnia wrócić do zatęchłej dziury, z której udało mu się wypełznąć.

Lily bardzo przeżywała tą wiadomość, poczuła się w pewien sposób zdradzona, ponieważ matka zezwoliła na przyjazd tego opryszka. Rasa ludzka przyprawiała ją o mdłości, a jeśli chodziło o tego obrzydłego osobnika, to już najgorszy dyktator wydawał się być lepszym kompanem w grze niż ten okropny człowiek. Większość ludzi w takiej sytuacji po prostu przyjęłaby gościa w swe progi, ale najwidoczniej świat nie poznał Olivii lub co gorsza Lily. Co jak co, ale córka posiadała w sobie zdecydowanie więcej znieczulicy, dlatego też postanowiła zrobić, to co zrobiła. Momentalnie po ogłoszeniu wizyty tego niemoty życiowego, zaczęła obmyślać plan... początkowo nie wystawiający na szwank nikogo. Jednakże z każdą minutą, rozmyślała nad niewinnym wypadkiem, prowadzącym do śmierci brzydkiego jak noc (nie urażając Pani Nocy oczywiście) osobnika. Następnie oświadczyła matce, iż nie ma zamiaru przebywać w jego towarzystwie. Jednakże towarzystwo niezdiagnozowanego człowieka z zespołem Aspergera nie kwalifikowało się do ogólnopojętej definicji tego słowa.

Gdy nadszedł dzień odwiedzin tej zakały wszechświata, Lily wstała z dość pogodnym nastawieniem, jednak nie ze względu na wizytę niepożądanego gościa, a doskonałością jej planu - unikaniem go na każdym kroku. Koszmar ten nie sabotował jej dobrych manier, więc zabrała się prędko za pomoc mamie z posprzątaniem w mieszkaniu, w tym usunięciem z oczu wartościowych lub bardziej interesujących rzeczy, aby nie dawać rzeczonemu człowiekowi pretekstu do zadawania pytań iście nie na miejscu czy też jakże nieistotnych anegdotek z nudnego życia pustego osobnika płci męskiej. Lily nie mogła uwierzyć, iż człowiek może nie mieć za grosz obiektywizmu oraz odwagi, aby chociażby iść na spacer do lasu, w którym co jakiś czas można spotkać na swej drodze pospolitych, przyjaznych ludzi, pragnących jedynie pobiegać lub pojeździć na rowerze w zaciszu natury.

Bez dzwonka do drzwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz