Dom

25 2 6
                                    

   Zdarzyło się to dwa dni temu, był zimny, grudniowy ranek a za oknem padał śnieg. Za godzinę miałam się spotkać z przyjaciółmi. Siedziałam na łóżku i czytałam artykuł o mordercy z sąsiedniego miasta. To straszne, że ludzie mogą się posunąć do takich czynów.

   Gdy zostało trzydzieści minut do spotkania, zaczęłam się szykować. Nie miałam daleko, spotykaliśmy się w parku a on był od mojego domu niecałe dziesięć minut gdyby szło się na pieszo. Wzięłam ze sobą plecak, do którego wsadziłam wodę, coś do jedzenia, słuchawki I telefon.

   Po chwili szłam ośnieżonym chodnikiem uważając by się nie poślizgnąć. Już stąd było słychać krzyki dzieci bawiących się w parku. Gdy dochodziłam do fontanny, przy której mieliśmy się spotkać, spostrzegłam, że moja przyjaciółka, Evelyn, już tam jest.

-Cześć Eve, reszty jeszcze nie ma? - Stanęłam obok niej I się przywitałam.

-Nie, ale pewnie niedługo będą. - Tak jak powiedziała, po upływie kilkunastu minut zobaczyliśmy zbliżające się sylwetki Nicka i Jude.

-Cześć wam, to gdzie idziemy?

-Słyszeliście o tym niby nawiedzonym domu na obrzeżach miasta? Może tam pójdziemy, będzie fajnie! - Powiedział jedyny chłopak w naszej paczce.

-Nie jestem przekonana co do tego pomysłu, Nick. - Zaprotestowałam

-Oj no weź! Przeżyjemy razem jakąś przygodę! - Zdanie chłopaka poparła Jude. Jakby tego było mało, na jej słowa Evelyn pokiwała głową, jakby I jej spodobał się pomysł.

-No dobra, możemy iść ale musimy wrócić przed dwudziestą trzecią - zgodziłam się niechętnie z lekkim westchnieniem.

   Już po chwili cała nasza czwórka szła w stronę wspomnianego wcześniej domu. Miałam złe przeczucia co do tego wyjścia...

   Wreszcie dotarliśmy. W okolicy tegoż upiornego budynku panowała zła, odpychająca atmosfera. Jakby dusza tego miejsca nie chciała, aby ktoś tu przychodził I zakłócał jej spokój.

-Jesteście pewni, że to dobry pomysł? Słyszałam, że kiedyś ktoś tu przyszedł i nie wrócił żywy... Jego żona podobno zwariowała, mówiła, że widziała jego ducha... A zaledwie rok później zakończyła swój żywot kulką w głowę.

-Pfff, to tylko bajki, żeby straszyć małe dzieci, by tu nie wchodziły - Nick przewrócił oczami. - Wchodzimy czy będziemy tu stali i się gapili?

-Właśnie, chodźmy! - powiedziała Jude I pociągnęła nas w stronę wejścia do domu.

Pchneliśmy drzwi, które otworzyły się z cichym skrzypieniem. Czułam jak dreszcz przeszedł mi po plecach. Zadrżałam.

Wnętrze było... Zmasakrowane. Meble, a raczej ich pozostałości, walały się po całym salonie, kanapa przełamana na pół, drzwi od szafy wbite w ścianę, stolik z powyłamywanymi nogami. Pajęczyny oplatały to wszytko, dookoła czuć było pleśń. Zaczęłam żałować, że dałam się w to wciągnąć.

Nasza czwórka szła powoli, rozglądając się dookoła. Nagle poczułam, że coś wbija się w podeszwe mojego buta. Podskoczyłam przestraszona i spojrzałam w dół. Moje oczy rozszerzyły się w przerażeniu.

-Czy to...

-Kość. Tak. I do tego wygląda na ludzką. Możliwe, że to kość promieniowania. - Oczywiście. Nawet w takim momencie Jude musiała popisać się swoją wiedzą I biologii.

-Możemy wracać...? - Westchnęłam.

-Nigdzie nie pójdziecie - powiedział jakiś nieznajomy głos zza naszych pleców.

Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy... O nie... To był morderca, o którym czytałam wcześniej artykuł. Jego oczy świeciły w mroku na czerwono a postawna sylwetka zakrywała nam drogę ucieczki.

-Głupcy. Weszliście tu, więc teraz pożałujecie.

   Rzucił się na nas. Uniknęłam go, lecz Evelyn nie miała tyle szczęścia. Morderca złapał ją za kark. Coś chrupło.
Gdy ją puścił, dziewczyna padła martwa na ziemię. Nie... Łzy pojawiły się w moich oczach.

-EVE! - Krzyknęłam, mimo, że wiedziałam, iż nic to nie da.

   Słyszałam w okół siebie krzyki Nick'a I Judy... Straciłam przyjaciółkę... Spojrzałam na mężczyznę, ale coś było nie tak. Skóra zaczęła mu pękać, oczy stały się całkowicie czerwone. W końcu przeobraził się w przerażające monstrum.

Jego skóra była pokryta czarnymi, błyszczącymi w mroku łuskami, z pleców wystawały mu macki, jakby ze słomy. Mężczyzna, nie, potwór wyszczerzył się, ukazując rząd ostrych zębów.

-Jezus, co to jest?! Ja chcę do domu! - krzyknęła Judy, chowając się za Nickiem.

Ja również się do nich zbliżyłam, chwytając w ręce kawałek starego drewna. Wiedziałam, że nic to nie da, lecz dodało mi to trochę odwagi.

Wtedy potwór zaatakował. Jedna z macek oplotła Nick'a. Z nikąd zaczęła unosić się ciemna mgła... Gdy znikła zobaczyłam, że z moim przyjacielem jest coś nie tak.

Jego oczy... Były puste, czarne jak u śmiejącego się teraz stwora. Skóra chłopaka była blada, prawie biała.

-Co ty mu zrobiłeś?! - krzyknęłam z rozpaczą I przerażeniem.

-Nie martw się, ciebie I twoją przyjaciółkę spotka ten sam los - mówiąc to, potwór wypuścił na mnie i na Judy dwie z jego ohydnych macek.

Jedna oplotła mnie, a kolejna drugą dziewczynę, wyciskając nam powietrze z płuc. Dziwna mgła znów się pojawiła, przysłaniając widok. Ostatnie co zobaczyłam to panika w oczach Judy.

   Stwór zmienił nas w stwory podobne do Nick'a. Puste, wyprane z życia kreatury, wypełniające jego rozkazy. To było gorsze niż śmierć, gorsze niż wszystko co mogłam sobie wyobrazić.

   A kim wcześniej byłam ja, zapytacie? Byłam Helen Grave, znana teraz jako Monstrum z Lasu. Stałam się legendą, straszydłem dla niegrzecznych dzieci. A najgorsze jest to, że to to prawda. Jestem teraz potworem...

Autor/ka : -_ZUMI_-

OPOWIADANIAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz