Pierwszego dnia dnia szkoły moją uwagę przykuła pewna osoba. Był to wysoki, szczupły chłopak o rudych włosach (w ogóle nie mój typ), który miał w sobie pewnego rodzaju ikrę. Nie był jakoś specjalnie przystojny ale w cholerę dobrze się ubierał. Nie był wówczas moim obiektem westchnień ale miałam uczucie jakby coś nas łączyło? Tak jakbym czuła jego obecność? To było dziwne. Nie jestem osobą przesądną, jednak w tamtym momencie pomyślałam, że kiedyś dojdzie pomiędzy nami do interakcji, gdyż po prostu to czuję. Szczególną rolę w tym procesie odegrała rozmowa z Fumiko.
-Ej Nanami, kojarzysz tego wysokiego, rudego chłopaka? - bąkneła.
-Masz na myśli tego wieżowca? - wskazałam na ofiarę.
-Tak on jest taki hootttt - odpowiedziała rozmarzona.
-Masz rację, on ma w sobie to coś. Zamierzasz coś z tym faktem zrobić? Zagadać? - odpowiedziałam.
-Nie szczególnie, w życiu nie zagadałabym do chłopaka, który mi się podoba.
-Jeżeli się wstydzisz mogę cię przedstawić. Jak on się w ogóle nazywa?
-Nie dziękuję, nawet nie znam jego imienia.
-Ja zaraz się dowiem! - wtrąciła się Angel i po 2 minutach znalazła jego profil na Facebooku.
-Blaze Shige - powiedziałyśmy niemalże jednocześnie.
Po tej rozmowie sytuacja ucichła, jednak sylwetka Blaze pojawiała się wszędzie! Nawet parę razy prawie w niego wpadłam! To było dla mnie za wiele. Czułam, że muszę się z nim skontaktować, jednak nie chciałam ranić uczuć Fumiko. Postanowiłam z nią o tym porozmawiać, gdy udałyśmy się do galerii handlowej. Nie miała nic przeciwko - posiadała świadomość, że sama i tak nie zdecydowałaby się na praktyczne działanie. Wolała by Blaze pozostał jedynie obiektem jej szkolnych westchnień bez budowania relacji. To zdarzenie jednak nie zmotywowało mnie dostatecznie, by podjąć jakiekolwiek kroki w stronę zainicjowania znajomości. Sytuacja ta ciągnęła się do lutego - miesiąca zakochanych. Ostatecznie czternasty dzień tego miesiąca stał się ogromnym przełomem w moim dotychczasowym szkolnym życiu. Moja znajoma Natasha gdy dowiedziała się, że chciałabym nawiązać kontakt z jej rudym wrogiem wpadła na genialny (w jej oczach) plan. Napisała do mnie, czy nie chciałabym wysłać Rudemu śmiesznej kartki walentynkowej - bez zastanowienia zgodziłam się, stwierdziłam, że fajnie będzie sobie z niego zażartować. W szkole spotkałyśmy się pod klatką schodową (aby nikt nas nie widział). Natasha przygotowała serce, a razem poszukałyśmy w internecie śmiesznych wierszy i zapisałyśmy je. Stwierdziłyśmy, że walentynkę podpiszemy: "Twoja wielbicielka z 1c". Tym sposobem chciałam mu zasugerować, gdzie powinien szukać mojej osoby, jednak nie chciałam się przyznawać do tego wybryku.
Sytuacja pozostawała niezmienna do wiosny. Blaze dalej nie wiedział kim jestem, a ja o nim zapomniałam, choć na co dzień jego obecność odbijała szczególne pięto na mojej duszy. Nie było dnia, w którym nie czułabym pewnego rodzaju energii między nami? Ciężko mi to określić. Ten stan zakończył się wraz z nadejściem szkolnych rekolekcji. Napisałam do niego na Messengerze, lecz ten nawet nie wyświetlił - zapewne wylądowałam w spamie. W ciągu trzydniowych rekolekcji postanowiłam wręczyć mu kartkę z wiadomością, że do niego pisałam. W pierwszym dniu nie udało mi się wręczyć mu wiadomości, w drugim zaś usiadł wraz ze znajomymi bardzo blisko nas, a tak właściwie za nami. Gdy rekolekcyjne spotkanie dobiegało końca, zebrałam się w sobie. Odwróciłam się i rzuciłam mu kartkę na ławkę. Ten nawet nie zauważył! Dopiero kolega poklepał go po ramieniu i raczył przeczytać wiadomość. To wydarzenie bawi mnie po dziś dzień, gdyż biedaczek po takim zdarzeniu musiał iść na próbne matury, a ja udałam się z przyjaciółkami do centrum handlowego. Wpadłyśmy na pomysł, że będziemy śledzić klasę drugą, ponieważ tam byli nasi znajomi. Szybko śledzenie, zamieniło się w gonitwę, której skutkiem było to, że Fumiko wpadła starszej pani do wózka zakupowego. Gdy postanowiliśmy przerwać zabawę, znajomi z drugiej klasy powiedzieli mi, że widzieli całe zdarzenie w Kościele. Oznajmili, iż nie ma szans, że Blaze odpisze, ponieważ to typ osoby, który nie lubi rozmawiać z ludźmi, w szczególności obcymi. Przez chwilę byłam smutna po czym, włożyłam rękę do kieszeni, by wyciągnąć telefon i sprawdzić godzinę. Odpisał! Zaczęłam krzyczeć i śmiać się z moich znajomych, a oni stali jak zamurowani. Nie byli w stanie dowierzyć, że taka osoba jak on, zdecydowała się mi odpisać.
Gdy wróciłam do domu rozpoczęła się konwersacja. Opisałam mu całe wydarzenie z walentynką, wytłumaczyłam motywy jakimi kierowałyśmy się z Natasha, na co on dopisał "Kox"! KOX! Co to za wyrażenie?! Stwierdziłam, że pogram trochę na jego ego i spytałam czy jest gejem, na co on odpisał, że nie i dlaczego pytam. Skończyłam tę konwersację, ponieważ odpowiadał z wielką łaską - a Nanami nie potrzebuje niczyjej łaski. Odłożyłam telefon i położyłam się spać - ten dzień był bardzo męczący pod względem emocjonalnym, a w szczególności jeśli chodzi o fatygowanie się o to, by jakiś rudy cymbał z wybujałym ego odpisał. Pfff! Za kogo on się uważa?!
Następnego dnia udałam się do szkoły jak gdyby nigdy nic, choć gdzieś głęboko nie mogłam znieść, że jakiś gość i to w dodatku RUDY był w stanie tak zdeptać moją dumę. To niewybaczalne! Przecież wyszłam na jakąś simpiarę! Masakra! Weszłam do szkoły. Była jak każda polska placówka edukacyjna - zimna, szara i bez mydła. Udałam się w dół schodami w kierunku szatni, gdzie przebrałam buty i schowałam płaszcz. Przeszłam do głównego korytarza. Czekaj! Czy ja nie mam dziś obok niego lekcji?! -załamałam się. Mentalnie biłam się po głowie za to, że zawsze zgadzam się na głupie pomysły a potem kończę w właśnie takiej pozycji. No nic. Miejmy nadzieję, że spóźni się na pierwszą lekcję - pomyślałam. Realia były inne - znajdował się przed salą dziesięć minut przed czasem. Popatrzył się na mnie! O nie, chyba idzie w tę stronę! Pomocy!!! Znajdował się coraz bliżej i bliżej... Już dzieliło nas jakieś pół metra... Przeszedł obok. Nawet nie spojrzał na mnie. Co za zniewaga! Nawet nie przejął się tym, że mógłby mieć psychofankę! Pff! Ta sytuacja tak bardzo wpłynęła na moje ego - zostało roztrzaskane w drobny mak i myślę, że jeżeli się da, to nawet bardziej. Już nigdy się do niego nie odezwę! Natasha miała rację, że to jakiś ignorant! Mógł chociaż napisać, że nie chce nawiązywać kontaktu, czy coś. Uhhh. Naburmuszona przeżyłam resztę lekcji i na parę miesięcy na dobre zapomniałam o Blazie. O tym co się stało, że wogóle do niego napisałam. Po prostu żyłam własnym życiem i w ogóle nie skupiałam się na jego istnieniu. Stał się zapomniany.
CZYTASZ
Lekcja miłości
Teen Fiction15-letnia Nanami Baker postanawia zdecydować się na odważny krok i zwrócić uwagę chłopaka, który jej się spodobał. Czy odwzajemni jej uczucia? Jak potoczy się jej historia? A może nie on jest wybrankiem jej serca? Jedno jest pewne - Nanami z każdej...