Od zawsze byłam inna. Dziwna. W szkole nie miałam lekko bo miałam nienaturalną urodę. Moje włosy są długie, lekko kręcone w kolorze jasnego karmelu, oczy intensywnie niebieskie, odcień skóry należy do ciemniejszej karnacji. Nie jestem podobna do rodziców, oni twierdzą że moja prababcia była podobna do mnie. Nie wiem ile jest w tym prawdy, ponieważ dawno temu umarła a zdjęć nie można nigdzie znaleźć. Nie mam przyjaciół i znajomych, oczywiście nie licząc zwierząt w lesie. I w tym tkwi cała zagadka. Zawsze kochałam zieleń, była piękna i dawała mi spokój. Rodzice twierdzili że to przejściowe i znudzi mi się po jakimś czasie. Mylili się. W tym momencie mam dwadzieścia trzy lata i siedzę ze stopami w małym jeziorku, który znajduje się w środku lasu. Kiedy skończyłam dziewiętnaście lat mama z tatą kupili mi mały przytulny domek. Bardzo cieszę się z tego, jest blisko mojego ulubionego miejsca. Dziś miałam ciężki dzień a tu mogę odsapnąć od tego wszystkiego. Wyciszyć się. Pracuje w nocnym sklepie. Nie jest to jakieś bardzo ciężkie ale zawsze musze brać nocki bo rano chodzę na wykłady. Jest piątek więc mam wolne do jutra wieczora.
Postanowiłam wstać i się trochę przejść. W koło mnie znajdują się ogromne drzewa, kwiatki, krzaki, latające owady i czyściutka woda w której mam zamoczone nogi po kostki. Jest przyjemnie zimna. Uśmiecham się pod nosem. Stawiam parę kroków aż wyjdę z wody i nagle słyszę hałas wystrzelanej broni. Odruchowo zatykam uszy i lekko kule się. Nie trwa to długo, podnoszę wysoko głowę i zaczynam się rozglądać. Nigdy nikt jeszcze nie polował na zwierzęta w tym lesie. Nienawidzę tych ludzi. Jak można iść do lasu i zabić bezbronne zwierzę dla przyjemności. Nie rozumiem tego. Osobiście nie jem mięsa odkąd pamiętam.
Kiedy się tak rozglądam dostrzegam zaraz obok mnie na ziemi pocisk. Ktoś strzelał we mnie? Kiedy chciałam się po niego schylić i podnieś rozlega się za mną czyjś gruby i ciężki głos.
- Zostaw to.
Prostuje się i obracam na pięcie w stronę mężczyzny. Pierwsze co widzę to jego bardzo ciemne oczy. Prawie czarne. Zjeżdżam wzrokiem niżej na różowe pełne usta. Mają idealny kształt. Mężczyzna jest bardzo wysoki coś około metr dziewięćdziesiąt, muskularny, ostre rysy twarzy i brązowe roztrzepane włosy. Na pewno nie jest dużo starszy ode mnie. Ubrany jest w ciężkie glany, czarną bluzę i o ton jaśniejsze dresowe spodnie. W ręku trzyma broń z której niedawno temu wystrzelił w moją stronę. Ogarnia mnie złość jak pomyśle po co tu przyszedł i co chciał zrobić. Nie boje się po mimo jego kamiennego i zimnego wzroku. Jak on śmie tu przychodzić z zamiarem zabicia zwierzątek. Łapie z nim kontakt wzrokowy.
- Ty potworze jak tak możesz.- mrużę powieki i stawiam krok w stronę chłopaka. Wydaje się być zdziwiony moimi słowami.- Przychodzisz tu do lasu by zabić niewinne zwierzątka.- nieprzyjemnie prycha śmiechem, ale dalej ma poważną minę.
- Jeżeli nie zauważyłaś celowałem w ciebie.- na moment zasycha mi w ustach i otwieram szerzej oczy. Jednak po chwili zdaje sobie sprawę że on śmieje mi się w twarz. Śmieje się z mojej reakcji. Nienormalny.
- Od kiedy jesteśmy na "ty"?- pytam i zakładam ręce na piersi. Jestem wściekła, ale nie mogę tego aż tak pokazać.
- Kiedy nazwałaś mnie potworem. - zaciskam usta w wąską linie, jednak zaraz po tym się odzywam.
- Bo nim jesteś. Idź stąd i zostaw ten las w spokoju. Tacy ludzie jak ty są okropni. Nie rozumiem czemu nadal z tobą rozmawiam. Morderca - mruczę jeszcze na dodatek pod nosem. Mężczyzna podnosi brwi do góry jakby mnie nie rozumiał.
- Nie interesuje cię że właśnie kilka minut temu mogłaś dostać kulką w głowę?- pyta zdumiony. Faktycznie nie zwyzywałam go o to. Przejęłam się obroną innych żyć a nie pomyślałam o sobie. Natychmiast nabieram poważniejszej miny i mówię:
CZYTASZ
Ona da mi ulgę
Ficção AdolescenteKelly Alves to 23-letnia Brazylijka. Mieszka w Oregonie. Jej rodzina przeprowadziła się tam gdy miała zaledwie cztery lata. Od zawsze kochała tylko jedno. Naturę, las i zwierzęta. Mieszka w małym domku blisko lasu. Rodzice nie rozumieją jej miłości...