Rozdzial XIII

27 4 2
                                        

Aut. Wybaczcie zwłokę, ale niestety w sobotę się kiepsko czułam, w niedziele również z tym, że właśnie w niedzielę miałam drugi atak padaczki w odstępie 3dni. Wczorajszego dnia(Poniedziałek) miałam na szybko termin z pakietu medycznego i mam zwiększoną dawkę leku i zrobić ponowne eeg także nie ma lekko.

Dajcie znać co myślicie o rozdziale. Miłego czytania

Data napisania-22 lipca 2024

28. 06. 2008


Pół roku zajęło mi opanowanie mocy Kuramy. Teraz mogłam udać się do Konohy. Pomóc pokonać wspólnego wroga. Nadal nie byłam pewna tego, co dalej z moim małżeństwem. Kochałam Izunę i to się nie zmieni, ale nadal nie wiedziałam co wybrać. Życie u boku męża czy usunięcie się w cień. Nie było to proste, bo jednak Izuna jest całym moim światem. Nie wiem co zrobić.


-Hana, powinnaś pomyśleć o tym, co mogłoby cię spotkać u boku męża. On nie jest taki sam jak Madara. Przemyśl sobie to wszystko. Nie podejmuj decyzji, których później będziesz żałować.-wyznał Kurama, patrząc na mnie.

-Co ty możesz wiedzieć o tym, co czuję. Może z dala od nich dwojga będę szczęśliwa. Dzieci i tak zapomną o mnie. Izuna poślubi inną kobietę, dając im nową matkę.-powiedziałam ze smutkiem w głosie.

-Próbujesz oszukać sama siebie. Dobrze wiem, że kochasz go, jak i wasze dzieci. Po co chcesz skrzywdzić swoją rodzinę. Oni czekają tam na ciebie. Jesteś lekkomyślna, Hana.-powiedział Kurama, zamykając swoje oczy.

-Kurama... to nie jest takie łatwe!-wyznałam ze łzami w oczach.

-Nie pierdol głupot. To nie jest trudny wybór! Kochasz Izunę...kochasz również swoje dzieci. Nad czym ty się jeszcze zastanawiasz. Wracaj do nich...wracaj do swojej rodziny. Dzieci potrzebują ciebie, swojej matki...a nie jakąś obcą kobietę!-krzyknął zdenerwowany Kurama.

-Ale...boje się tam wracać. Nie było mnie dość długo.-szepnęłam, patrząc na Kuramę.

-Nie masz się co bać. Pamiętaj, że jestem z tobą na zawsze. Cokolwiek postanowisz...będę ci pomagał.-wyznał Kurama, przymykając ponownie swoje oczy.

-Dziękuję, Kuramo.-powiedziałam z delikatnym uśmiechem na twarzy.


Już wiedziałam co mam zrobić. Opuściłam podświadomość i ruszyłam w kierunku Konohy. Wojna z Madarą była coraz bliżej. Musiałam odłożyć na bok obawy i dotrzeć do Konohy tak szybko, jak było to możliwe. Po pokonaniu Madary będę się martwić o to, co zrobi Izuna. Chciałam zobaczyć, jak zmieniły się moje dzieci. Tak naprawdę to tęskniłam za nimi bardzo mocno. Do wioski dotarłam dopiero po czterech godzinach. Miałam na sobie płaszcz z kapturem, aby niewielu mogło mnie poznać. Po przekroczeniu bram wioski podeszłam do strażników i spojrzałam na nich.

-Jak się nazywasz i cel podróży?-zapytał strażnik z powagą w głosie.

-Hana Uchiha. Wracam do domu. Czy mogę już iść?-odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.

-Hana? Hana Senju? Wszyscy myślą, że nie żyjesz!-odezwał się drugi strażnik.

-Tak, to ja i jak widzicie...jestem tu...żywa. Muszę iść do rodziny.-powiedziałam, rozglądając się dookoła.

-T...tak...możesz iść, Hana.-wyszeptał strażnik drżącym głosem.

Biegłam ile sił w nogach, aby dotrzeć do swojego domu. Miałam nadzieję, że Izuna nie znalazł sobie innej kobiety. Musiałam go odzyskać. Nie mogę go stracić. Nie po tym, co usłyszałam. Myślą, że nie żyję. Moje postanowienia sprzed kilku godzin właśnie się zmieniły. Wbiegłam do naszego domu i jednak nadzieja umiera ostatnia. Izuna był w salonie z nagą kobietą. Zdjęłam płaszcz, a po moich policzkach leciały łzy. Tak szybko, jak mogłam, wybiegłam z domu, trzaskając drzwiami. Pierwszą myślą był dom mojego ojca, jednak wybrałam jego biuro. Wparowałam tam bez pukania. Spojrzałam na ojca, a ten widząc moją zapłakaną twarz, wyprosił z biura kilku shinobi. Od razu przytulił mnie do siebie delikatnie.

-Nie płacz córeczko. On nie jest wart twoich łez.-wyznał spokojnie Hashirama.

-Kiedy ja go kocham. Jest moim mężem. Co ja mu zrobiłam, że znalazł sobie kochankę?-zapytałam, wtulając się w ojca jeszcze mocniej.

-Nie wiem, Hana. Jesteś silną kobietą i wiem, że poradzisz sobie z tą sytuacją. Powinnaś odpocząć i pomyśleć co dalej, kiedy już się prześpisz po podróży.-wyznał Hashirama, patrząc na mnie z tą swoją miną zbitego psa.

-Gdzie jest wujaszek?-spytałam z lekkim smutkiem w głosie.

-Tobirama jest u swojej narzeczonej. Chcesz z nim porozmawiać? Może lepiej im nie przeszkadzać?-powiedział pytająco Hashirama.

-Może i tak, ale muszę z nim pomówić. Jeszcze jedna sprawa, tato. Szykuje się wojna z Madarą. Kurama pomoże w walce z nim. Opanowałam w pełni jego moc.-wyznałam, ścierając swe łzy.

-Dobrze, córeczko. Zdążyłaś w samą porę. Madara ma zacząć atak już za tydzień. Wszystko jest gotowe na jego przybycie.-powiedział Hashirama, kładąc dłonie na moje ramiona.

-Wiem o tym, tato. Pójdę już...muszę porozmawiać z wujaszkiem.-szepnęłam cicho, po czym opuściłam jego biuro.


Do domu Himeko dotarłam po dziesięciu minutach biegania. Zapukałam do drzwi i widząc w nich dziewczynę, zilustrowałam ją od stóp po czubek głowy. Jednak to na jej brzuchu się zatrzymałam i z chytrym uśmieszkiem na twarzy, minęłam ją i podbiegłam do Tobiramy.

-No, no, no. Tobirama doczekał się małego i wrednego szczyla. Ja pamiętam, jak mówiłeś o tym, że nie chcesz być ojcem...a tu proszę. To kiedy mój szanowny wujaszek ma zostać tatusiem roku?-zapytałam rozbawionym głosem.

-Ty mały...wredny...karakanie! Ja ci dam ojca roku. Ten twój pożal się boże mężuś, jakoś nie wie gdzie trzymać swój sprzęt. Ten to dopiero ojciec i mąż roku!-krzyknął zdenerwowany Tobirama.

-Teraz to masz przejebane, Tobiramo Senju! Jesteś trupem!-wykrzyczałam, rzucając się na niego. Swoim tekstem wkurzył mnie do granic możliwości.

-Cisza barany jedne! Dwoje niby dorosłych, a zachowują się gorzej niż dzieci!-krzyknęła Himeko z wałkiem w dłoni.

-Kiedy to ona zaczęła!-powiedział Tobirama, podnosząc ręce do góry.

-Ty bezczelny...-niedane mi było zakończyć wypowiedzi. Himeko spojrzała na nas morderczym wzrokiem.

-Nie ważne kto zaczął. Macie się pogodzić i nie wkurwiajcie mnie, bo oberwiecie.-powiedziała stanowczym głosem Himeko.

Tylko ze względu na Himeko, pogodziłam się z wujem. Jednak nie chciałam z nim dłużej rozmawiać. Ignorowanie go było trudne, ale to było najlepszą opcją.

-Hana, co chcesz zrobić?-zapytała Himeko z troską w głosie.

-Sama jeszcze nie wiem. Najpierw muszę zabić Madarę, który rozpętał wojnę z Konohą. Później...może zabiorę dzieci i odejdę jak najdalej. Nie mam pojęcia, co będzie. Nie sądziłam, że Izuna mnie zdradzi. Kiedy...kiedy on...kiedy?-odpowiedziałam ze łzami w oczach.

-Jakieś dwa miesiące po twoim zniknięciu. Znalazł sobie inną i ciągle bywa u niego w domu, gdy dzieci były pod opieką twojego ojca. Jeśli chcesz, możesz u mnie zostać.-powiedziała Himeko z troską w głosie.

-Dziękuję, ale wolę wrócić do domu ojca.-odparłam ze smutkiem w głosie.

-No dobrze, ale jakby co to zawsze możesz na mnie liczyć. Wszystko się ułoży.-powiedziała Himeko, delikatnie mnie przytulając.

-Wiem i jestem ci ogromnie wdzięczna.-szepnęłam z uśmiechem na twarzy.

Nie chcąc im dłużej przeszkadzać, udałam się do domu mojego ojca. Widząc tam moje dzieci, od razu podeszłam bliżej. Dzieci wtuliły się we mnie. Spojrzałam na ojca, który kołysał się z moim najmłodszym synem w ramionach. To był cudowny widok.

Trudne wybory Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz