6

22 5 12
                                    

Nad ranem wstałem z ziemi, aby obudzić Naomi, która oczywiście bardzo nie chciała tak wcześnie wstawać, dla niej idealną godziną była jakaś dziesiąta, ale tym razem nie było czasu do stracenia.

-Zanim ruszymy.. - powiedział Kaien uważnie mnie obserwując. - Chcę, abyś już teraz spełnił moje życzenie. 

-Jaką mam pewność, że mnie nie oszukasz? - spytałem wsadzając małą do łódki.

-Poważnie się pytasz? 

Spojrzałem na niego i westchnąłem głośno. Może i był niebezpiecznym osobnikiem, ale nie łamał danego słowa.

-Niech już stracę. - powiedziałem podchodząc do niego. - Czego sobie życzysz?

Mężczyzna od razu spojrzał na swoją dłoń, którą po chwili dość głęboko rozciął swoimi pazurami.

-Sei stupido, sed non debilis. Olim vires tuae può aiutarmi.       [Jesteś głupi, ale nie słaby. Kiedyś ta Twoja siła może mi pomóc.]

Zaraz po tych słowach wbił we mnie wzrok wystawiając krwawiącą dłoń w moją stronę.

-Kaien to nie jest dobry pomysł, ta umowa działa w dwie strony. 

-Vivi in mezzo alla gente, Nulla comminatio tibi est.     [Żyjesz wśród ludzi, Tobie nic nie zagraża.]

Zerknąłem na swoją dłoń.

-Niech tak będzie. 

Podszedłem do niego rozrywając sobie skórę na dłoni tak samo jak Kaien, a następnie je złączyliśmy mocno ściskając. Cały proces ma na celu tak jakby złączenie nas, kiedy jeden z nas poczuje większy ból niż ten, który jest w stanie znieść drugi od razu to wyczuje. 

-Nunc ad te pertinet io Ryotaro.      [Teraz należysz do mnie Ryotaro.]

-E tu a me..         [A Ty do mnie..]

Po chwili złapał mnie za nadgarstek i przystawił moją dłoń do swojej twarzy, a następnie swoim językiem, który mocno przypominał ten węża zaczął zlizywać moją krew patrząc mi prosto w oczy. Nie powiem, wyglądało to.. INTERESUJĄCO. Oczywiście musiał się nią ubrudzić, więc delikatnie przejechałem kciukiem po jego ustach.

-Ora puoi almeno esserne sicuro, ne te occidat.        [Teraz masz przynajmniej pewność, że Cię nie zabije.] 

Wziąłem głębszy wdech odwracając wzrok.

-Powinniśmy ruszać. 

Ten cicho parsknął, a następnie mnie puścił, zmienił formę i wpełzł do wody. 

-Tatusiu, bo ucieknie.. 

-Racja. - powiedziałem cicho po czym podszedłem do łódki, wepchnąłem ją do wody i na nią wskoczyłem. - Pomożesz? - spytałem głośniej.

Kaien wychylił łeb z wody. Po chwili osadził się pod nami i uniósł lekko łódkę ponad wodę i zaczął w miarę szybko płynąć.

Po dłuższej podróży udało nam się dopłynąć pod wyspę z ogromnymi górami. Od razu dało się wyczuć jakąś taką nieprzyjemną atmosferę. Wszystkie drzewa na wyspie wydawały się być martwe..

Kaien wepchnął nas na ląd po czym sam wyszedł z wody i przybrał ludzką formę. 

-Przypilnuj Naomi, popłynę sprawdzić czy da się jakoś dostać do środka od góry. - już chciał wrócić do wody, ale jednak się zatrzymał i spojrzał na mnie. - Oczy dookoła głowy, tu nie jest bezpiecznie.

-Martwisz się o mnie? 

-Po pierwsze, czuje Twój ból durniu, po drugie.. jest z Tobą dziecko, nie przeżyje spotkania z tym co tu żyje. - zaraz po tych słowach wlazł do wody.

Wyciągnąłem z łódki coś do jedzenia dla Naomi i razem z nią usiadłem w jakimś bardziej zasłoniętym miejscu.
Dłuższy czas było naprawdę spokojnie aż nagle usłyszałem czyjeś bardzo ciężkie kroki. Od razu zrozumiałem, że to nie jest Kaien, bo on stara się poruszać bezdźwięcznie. 
Przysunąłem Naomi bliżej siebie zasłaniając jej usta dłonią, aby przypadkiem czegoś nie powiedziała.

-So che sei qui, sentit te..       [Wiem, że tu jesteście, czuje was....]

Wziąłem głęboki wdech próbując się uspokoić.

-Duo parva corda.. hanno battuto così dolcemente.       [Dwa małe serduszka.. tak słodko biją.]

Nagle obok nas ktoś stanął.

-Ho sentito che sei proprio accanto a me. Parce tibi si me adiuvas ad speluncam accedere, rivuole solo la vista.      [Słyszę, że jesteście zaraz obok mnie. Oszczędzę was jeśli pomożecie mi się dostać do jaskini, chce tylko odzyskać wzrok.]

Spojrzałem na niego, a wtedy zrozumiałem, że to jeden z ocalałych, który prowadził długą wojnę z Kaienem. 
Chwilę przy nas stał po czym ruszył dalej przed siebie.

-DAMMI LA VISTA!       [ODDAJCIE MI WZROK!]

Siedziałem z Naomi w bezruchu aż do momentu, w którym znalazł nas Kaien.

-Znalazłem wej- nie dałem mu skończyć, bo od razu wstałem i zasłoniłem mu usta.

-Słyszał nas, wie, że tu jesteśmy. - wyszeptałem ciągnąc go w dół, aby usiadł obok nas.

-Mówiłem, że nie jest tu bezpiecznie, czego się spodziewałeś? Tylko taki jak my jest dla nas zagrożeniem.

-Skoro taki mądry jesteś to powiedz mi co powinniśmy zrobić?

-Zejść do jaskini?

-Tak po prostu? A co z tamtym?

-Jest ślepy i już raz go pokonałem. Do tego jest nas dwóch, a on sam. Gdzie Ty widzisz problem?

-No dobra Panie odważny, w takim razie prowadź.

Szybko wstaliśmy, wziąłem Naomi na barana i ruszyłem za Kaienem, który jakby nigdy nic szedł przed siebie. Końcowo dotarliśmy pod sporawą dziurę w górze.

-Jest tu masa korytarzy, ale na dole jest woda więc nie będzie dużego problemu w znalezieniu dobrej drogi. - powiedział Kaien wchodząc do środka.

Na spokojnie wziąłem małą na ręce i mocno skulony wszedłem za mężczyzną.

-Nie przywal głową w sufit.

-Staram się...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 22 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Przeżyć do Poranka.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz