Rozdział 3.

0 0 0
                                    

Lune już od rana była na nogach. Jadła śniadanie, przeklinając w duchu pomysły Claire i wczorajszy wieczór. Prawdę mówiąc, niewiele z niego pamiętała. Wiedziała, że był konkurs i blondyn. Nie mogła przypomnieć sobie jego imienia, jednak pamiętała, co prawda jak przez mgłę, złote tęczówki.
            Ta niedziela stała się dla Lune dniem, kiedy mogła w spokoju naładować baterię przed poniedziałkiem. Dlatego siedziała teraz na łóżku w pokoju z gitarą. Jej mała medytacja była dla Lune najskuteczniejszym sposobem na kaca. On jest jak słońce, stwierdziła dziewczyna wspominając chłopaka z imprezy. 
                    I need the sun to break,                               Potrzebuję wschodu słońca
                  you've woken up my heart.                           Obudziłeś moje serce
                   I'm shaking,                                                 Trzęsę  się
                  all my luck could change                            Całe moje szczęście może się zmienić
                  Been in the dark for weeks                         Byłam w ciemności tygodniami
          and I've realized you're all I need.          I zrozumiałam, że jesteś wszystkim,  czego potrzebuję
                 And I hope that I'm not too late,             I mam nadzieję, że nie jestem za późno
                I hope I'm not too late.                               Mam nadzieję, że nie jestem za późno
                            
                                  ☙☽☀☾❧
               Soleil wstał w wyjątkowo podłym humorze. Wypity alkohol dawał mu o sobie znać. Kac stulecia, skwitował chłopak przeciągając się leniwie. Dziś jego brat kończył dziewięć lat. Soleil w końcu znalazł prezent dla Gabriela. Soleil szczerze mówiąc miał dość łażenia po sklepach w całej okolicy. Wywiało go aż do Caen i dopiero tam znalazł to, czego szukał. Za dwie godziny mieli przyjść do jego brata koledzy, więc Sol miał dwie opcje. Albo ogarniam dupę i zajmuję się gówniarzerią, albo się ulatniam i battement, pomyślał chłopak.  Nie miał siły i chęci, by być nianią dla wesołego przedszkola.
                 Chłopak chwycił telefon i zadzwonił do Juliena. Monteil był jedną z tych mitycznych istot żywych, które odbierały niemal od razu.
                  — Siema, Sol — ziewnął do słuchawki. — Quoi de neuf?
                 — Nic ciekawego — Soleil wywrócił oczami. — Mam kaca sulecia. A u ciebie, Jules?
                — Jestem w szpitalu — odparł Julien. — Złamałem rękę.
                — Którą? — dociekał Hoareau.
              — Na szczęście lewą — Sol nie widział, ale czuł, że Monteil się uśmiechał. — Mogę rysować.
              — To ja ci już nie będę przeszkadzać — westchnął blondyn.
              — To au revoir — powiedział Julien i się rozłączył.
              Czyli jednak wybieram wesołe przedszkole, zrezygnowany Soleil wbił wzrok w sufit. Gdy w końcu pogodził się ze swoim losem zaczął przeglądać Instagrama jednej z dziewczyn, które poznał poprzedniego wieczoru. Wymienili się takimi formalnościami jak nazwa na Instagramie czy numer telefonu. Przeglądając DM–y natknął się na grupkę, którą utworzyła blondynka. Było na niej kilka wiadomości od Bousquet, która wciąż żyła wydarzeniami z imprezy.
                 @claire_idk: Co za wieczór!
                 @claire_idk: Musimy to kiedyś powtórzyć:)
                 @just.soleil: Ja już odpadam :(
                 @claire_idk: Czm?
                 @just.soleil: Kac
                 @claire_idk: @lunn.verdi A ty co o tym sądzisz?
                 @lunn.verdi: Zdecydowanie nie. Mam kaca moralnego.
Soleil w końcu odłożył telefon i zszedł na dół do brata, który już od rana biegał po domu w tę i we tę, sprawdzając stan dekoracji.
— Sol! — zawołał wesoło dziewięciolatek. — Kiedy mi w końcu powiesz, co mi kupiłeś?
— Nie mogę — starszy z braci Hoareau uniósł ręce w obronnym geście. — Nie będziesz miał niespodzianki. A zepsucie niespodzianki to poważne przestępstwo. Znam gościa, który poszedł za to siedzieć.
— To jednak nie mów — Gabriel uznał za wygraną. — Ale dlaczego zadajesz się z przestępcami? Przecież są źli?
— Nie wiem, takie mam towarzystwo — osiemnastolatek westchnął ciężko.
— Powiem mamie, że obracasz się w złym towarzystwie i będziesz miał karę.
— Tylko spróbuj, karaluchu.
— Nie tylko spróbuję, ale i zrobię to. I nie jestem karaluchem! — w złotych oczach dziewięciolatka błysnęła nietypowa dla jego wieku  pewność siebie.
— Dobra, młody. Chodźmy pompować resztę balonów. — zarządził Soleil.
Nie miał siły na nic prócz leżenia w łóżku i gapienia się głupio w sufit. Chwilę się pokręcę i się ulatniam, zaplanował blondyn, jednocześnie czochrając czarne włosy brata.
                                  ☙☽☀☾❧
Lune miała dość imperz na następne parę lat. Równocześnie chciała pójść, bo może znowu spotka tego blondyna. Przejrzała grupę, której istnienia nigdy by nie przewidziała. Claire zrobiła ją po pijaku i Lune uważała, że to kompletna głupota, by po pierwszym spotkaniu dawać obcemu typowi swój numer i Instagrama.
A jednak tak zrobiłam, wyrzucała sobie w myślach, niedowierzając we własną głupotę. Ale ten cały Soleil jest w porządku, chyba — jej myślotok nie pozwalał jej normalnie funkcjonować. Mimo to, postanowiła udawać, że wszystko jest w najlepszym porządku. Od lat grała szczęśliwą, zabijając się od środka. Nigdy nikt nie chciał poznawać jej bliżej, co było na korzyść Lune. Tylko Claire znała mroczną prawdę o brunetce.
Lune miała wrażenie, że jest najbardziej fałszywą osobą na Ziemi i codziennie katowała się tą myślą. Zaczęła rozdrapywać rany, które powstały dawno temu i z każdym dniem coraz częściej miała ochotę rzucić wszystko i ruszyć przed siebie. Jej jedyną blokadą był jej własny strach. Stał nad nią jak strażnik więzienny pilnujący bandyty. Sama nie miała szans na ucieczkę ze swojego więzienia.
Dziewczyna położyła się na łóżku i zaczęła bezgłośnie łkać. Nigdy nie chciała być czymś, czym gardziła i jako dziecko naiwnie wierzyła, że ludzie są dobrzy. Siedemnastoletnia Lune już przekonała się na własnej skórze, że to przekonanie jest kłamstwem.
                                    ☙☽☀☾❧
Powrót do szkoły po weekendzie był prawie niemożliwy do wykonania. Zarówno dla Lune i Soleila. Dziewczyna przechodziła przez korytarz i z nostalgią wspominała swoją pierwszą miłość. Zatrzymała się na chwilę przy szafce, która jeszcze dwa lata temu należała do jej chłopaka. Na szafce stało zdjęcie z uśmiechniętym nrunetem o piwnych oczach. Lune uśmiechnęła się smutno.
— Tęsknię za tobą, Louis — szepnęła ledwo słyszalnie.
— Kim jest Louis? — usłyszała za sobą męski głos.
Mimowolnie podskoczyła przerażona. Nie spodziewała się, że ktoś ją usłyszy. Myślała, że jest na korytarzu całkiem sama. Gdy się odwróciła, zobaczyła chłopaka z baru. Blondyn przyglądał się jej z zaciekawieniem.
— N-n-nikim istotnym — skłamała. Znowu.
— Wątpię. Bo gdyby nie był kimś istotnym, to byś nie patrzyła się na jego zdjęcie, jakbyś miała się rozpłakać — stwierdził Soleil, wyczuwając nutę kłamstwa w głosie dziewczyny.
Lune nic nie odpowiedziała. To był dla niej zbyt trudny temat. Chłopak nie czekając na odpowiedź dziewczyny, bo wiedział, że prędko mu nie powie. Zamiast tego przyciągnął ją do siebie i zamknął w uścisku. Chciał zabrać część smutków Lune, gdyby tylko mógł. Taki już był. Zawsze chętnie brał na siebie problemy innych. W pewnym momencie poczuł jej łzy na koszulce. Bezgłośnie płakała.
— Louis był moim chłopakiem — wyznała w końcu Lune. — Zabił go.
— Ciii — szepnął Soleil, głaszcząc dziewczynę po głowie. — To się więcej nie powtórzy, Lune. Obiecuję.
— Dziękiuję, Simon — powiedziała uwalniając się z uścisku.
— Prawie. Nie jestem Simon, tylko Soleil — uśmiechnął się perliście chłopak. Już widział, że Lune chce przeprosić, ale zatrzymał ją gestem. — Nie przepraszaj. Byłaś pijana.
— Ty też, a pamiętasz moje imię — protestowała Lune.
— Twoje imię przewijało się przez moją głowę jakieś sto razy — wyznał Soleil.  — I muszę cię przeprosić. Wiesz, za to, że doprowadziłem cię do płaczu. Nie powinienem zaczynać tematu.
— W porządku — Verdier popatrzyła w jego złote oczy. — Potrzebowałam się komuś wygadać.
— W takim razie: polecam się na przyszłość — zaśmiał się chłopak, po czym pognał korytarzem do sali.

Looking For The SunWhere stories live. Discover now