Rozdział 7

70 12 5
                                    



DWA MIESIĄCE PÓŹNIEJ

Ben wniósł ostatnie pudło do mojego pokoju. Dla niego to była pestka, a ja prawie wyzionęłam ducha ciągnąc dwie walizki z windy do mieszkania.
Nadal nie mogłam uwierzyć, że kolejne dwa lata będziemy mieszkać w Hamburgu. Byłam tym faktem przerażona i jednocześnie podekscytowana. Cieszyłam się, że przez kolejne kilkanaście miesięcy nie zobaczę Teo. Tak naprawdę miałam nadzieję, że już nigdy ten obrzydliwiec nie stanie na mojej drodze. Jednocześnie tęsknota za Jess rosła z każdą minutą. Zostawiłam pudła tak, jak stały i odłączyłam telefon od ładowania, by choć chwilę z nią porozmawiać. Poczułam ukłucie w sercu, kiedy nie odebrała. Westchnęłam ciężko i zabrałam się za rozpakowywanie rzeczy.

Byłam przywyczajona do mieszkania w domu z ogrodem. I choć tutaj też był mały ogród, to jednak był to penthouse na 15.pietrze. Moja sypialnia była największa i chociaż nikt nie powiedział tego na głos, to czułam, że dostałam ją w ramach wdzięczności za zmianę zdania co do wyjazdu.
Pokój ma 25 metrów kwadratowych, puls własną łazienkę i duży balkon. Okno, które robiło za jedną ze ścian, sięgało od podłogi do sufitu, wychodziło na panoramę Hamburga.  Ten widok zapierał dech w piersiach. Miałam ogromne łóżko, które pomieściłoby chyba ze cztery osoby dorosłe, stało na przeciwko okno-ściany. Za jego wezgłowiem było wejście do pokoju i zaraz obok łazienka z dużą wanną. Podłoga wykończona była czarnymi płytkami ze złotymi zdobieniami. Z kolei na ścianach były białe, również ze złotem. Wszystko pachniało tu pieniędzmi. Dosłownie. W Polsce żyliśmy na wysokim poziomie, ale to, co było tutaj, śmiało można było nazwać luksusem.

Skończyłam układać rzeczy w garderobie. Stanęłam w progu i ostatni raz rzuciłam okiem na pomieszczenie. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo poczułam, że jest mi tu dobrze. Czułam się bezpiecznie? Do końca nie wiedziałam, co to dokładnie było, ale z pewnością byłam spokojna. Nie żyłam w strachu, że Teo po raz kolejny zapuka do moich drzwi albo że spotkam go gdzieś przypadkiem. Przez ostatnie dwa miesiące czułam się, jak więzień we własnym domu. Po tym, jak wyskoczyłam do galerii handlowej po kilka kosmetyków i spotkałam go pod windą, bałam się wychodzić z domu. Od razu do mnie doskoczył, chcąc zmusić mnie do rozmowy. Chciałam wejść do windy, a on torował mi drogę i zbyt mocno trzymał za nadgarstki. Syczał przez zęby, że już zawsze będę jego, a on będzie podążał dwa kroki za mną. To był totalny absurd. Dwa tygodnie wcześniej mówił, żebym zastanowiła się nad wyjazdem, jakby nie chciał mnie już w swoim życiu, co później okazało się jasne, a teraz wygadywał te wszystkie bzdury.
Na szczęście pracownik sklepu z akcesoriami do telefonów podbiegł do nas i przegonił tego dupka. Byłam roztrzęsiona i miałam wrażenie, że zaraz upadnę. Sprzedawca dał mi wodę i zapytał, czy ma po kogoś zadzwonić. 40min. później przyjechała po mnie mama i bezpiecznie dotarłam do domu.
Ale to wszystko było już za mną. Nie musiałam się niczego obawiać.

Ciche pukanie do drzwi przywróciło mnie do rzeczywistości. Ben przyszedł zapytać, czy mam ochotę wyjść na kolację, czy wolę zjeść w domu. Po całym dniu porządkowania swoich rzeczy za bardzo nie miałam ochoty na restaurację. Musiałabym wziąć prysznic i zrobić od nowa makijaż, a jedyne, o czym teraz marzyłam, to zawinąć się w kołdrę i przespać dwa dni.

- Dziękuję, że pytasz, ale nawet nie jestem głodna. Idźcie sami.

- Jesteś pewna? Możemy zostać w domu, zamówimy coś. - odparł Ben.

- Jestem pewna. Idźcie uczcić przeprowadzkę we dwoje, a ja zrobię sobie spa. Potrzbuję relaksu i odpoczynku. - uśmiechnęłam się blado.

Lawendowa DziewczynaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz