Dnia 25 czerwca 1954 roku, 17-letnia Basia stała się absolwentką Szkoły Chemicznej w Bydgoszczy. Wraz z koleżankami Michaliną i Lucyną, mieszkały przez ostatnie cztery lata w ogromnym internacie, przy Szkole Chemicznej. Tutaj poznały wielu znajomych, gdyż do szkoły tej, przyjeżdżała się uczyć młodzież z całej Polski.
Dzień zakończenia roku szkolnego przypadał w bardzo ciepły i słoneczny piątek. W szkolnej auli, odbywał się apel i uroczystości i koło 11.00 Dyrektor szkoły właśnie przeszedł do części, w której zaczęto wręczać świadectwa i dyplomy uczniom. Basia liczyła na dobre oceny na świadectwie, gdyż przez cały rok, ba, nawet przez cztery lata, przykładała się do nauki, do której podchodziła bardzo poważnie. Z zamyślenia wyrwał ją nagle głos dyrektora, Barbara Góralska - zabrzmiał donośny głos. Troszkę zestresowana, wstała szybko i podeszła do podium... „Gratuluję ukończenia Szkoły Chemicznej na kierunku laborant chemiczny z wynikiem pozytywnym", po czym Basia ukłoniła się, wzięła swoje świadectwo i dyplom ukończenia szkoły i usiadła z powrotem na swoim miejscu.
Zerknęła na świadectwo i zobaczyła kilka trójek i kilka czwórek, a także jedną piątkę. "Uff..." - westchnęła sobie, mogło być gorzej, w sumie powinnam się cieszyć, nie każdego omijają dwójki na koniec roku. Jedynie Lucyna otrzymała jedną dwóję, a Michalina też wcale. Przyjaciółki po apelu poszły na kawę i ciastka do pobliskiej cukierni, położonej w parku i wymieniając się świadectwami, rozmawiały o swoich planach na przyszłość. "Chciałabym pojechać do wielkiego miasta i tam znaleźć pracę" - powiedziała koleżankom Basia. Lucyna i Michalina przyznały, że również chciałyby znaleźć pracę i mieszkanie w nowoczesnym, ludnym mieście. "W poniedziałek przyjeżdżają delegacje z całej Polski, i będą chcieli znaleźć wśród absolwentów, nowych pracowników do ich zakładów pracy"- powiedziała Michalina. "Nie mogę się doczekać czy wybiorą mnie?"- odparła Basia. Wczesnym popołudniem dziewczyny wróciły do internatu, gdzie miały spędzić swe ostatnie kilka dni. A potem się dopiero okaże co dalej, które z nich trafią w który region Polski? I czy ich wspólne marzenie o wyjeździe do wielkiego miasta się spełni?
Poniedziałek nastał szybciej niż przyjaciółki się spodziewały. Do Szkoły Chemicznej zjechało kilkanaście delegacji z różnych zakładów pracy z całej Polski. Szczęśliwie, wszystkim trzem absolwentkom zaproponowano pracę w laboratorium kolejowym we Wrocławiu. Basia nie posiadała się z radości.
Trafi na ziemie odzyskane, o których tyle słyszała. Wiedziała, że Wrocław został bardzo dotkliwie zniszczony w czasie drugiej wojny światowej, a to przecież dopiero 9 lat minęło od jej zakończenia. Zapewne są tam same gruzy, albo może nie... Niektóre budynki na pewno ocalały i być może obraz miasta nie wygląda tak źle. Ale na pewno będą tam prace społeczne na rzecz odbudowy miasta. Cieszyła się na myśl, że będzie jeździć po mieście niebieskimi tramwajami i autobusami.
Zakład Chemiczny Polskich Kolei Państwowych we Wrocławiu mieścił się koło Dworca Głównego. Również tutaj, Basia, Michalina i Lucyna otrzymały swoje przydziały pokoi, każda z nich otrzymała swój niewielki pokój, zaś na korytarzu były wspólne łazienki i toalety, była też kuchnia, przeznaczona do wspólnego użytku przez wszystkich, którzy zajmowali pokoje w tym budynku, który należał oczywiście do Kolei Państwowych.
YOU ARE READING
Opowiadania rodzinne, część 1: Kujawy, 1943 rok
Short StoryOpowiadanie o rodzinie, żyjącej na Kujawach, w 1943 roku. Na podstawie prawdziwych wspomnień, przekazanych mi przez moją Babcię Basię.