Myślisz, że wygram z Sosami?

811 23 4
                                    

-Patrz!-powiedziała Ashley-moja przyjaciółka. 

Wskazała na wielki plakat, który był przypięty do szkolnej tablicy. Znowu w naszej szkolę będzie konkurs muzyczny. 

-Ariana, musisz wziąć w tym udział.-popatrzałam na Ashley z niepewną miną. 

Nigdy nie wzięłam w tym konkursie udziału, ponieważ nie czułam takiej potrzeby. Chociaż nie uważam, że brzydko śpiewam. Wręcz przeciwnie! Uważam, że mam talent do śpiewania. Dlatego mam kanał na Youtube i wstawiam tam swoje covery. Cała szkoła znała mnie z tego. Jedni się śmiali, a niektórzy gratulowali mi głosu. 

-Myślisz, że wygram z Sosami?-prychnęłam. 

Sosy, czyli 5 seconds of summer- to czwórka idiotów: Calum, Ashton, Micheal oraz Luke. Wszyscy są ode mnie starsi o dwa lata i są moją ogromną konkurencja. Odkąd zaczęłam śpiewać w internecie wpadłam na ich czarną listę. Nienawidzę ich, a oni mnie. Staram się ich unikać na wszelkie sposoby, ale oni zawsze znajdą coś żeby mi dopiec i wkurzyć. 

Jestem rozpoznawalna w szkolę i mam duże poparcie, tak samo jak oni. Pewności siebie też mi nie brakuję i nie daję sobie w kaszę dmuchać, niektórzy się już przekonali jaką potrafię być bezduszną zołzą. Po prostu jestem sobą i nie będę udawała kogoś innego. Oczywiście potrafię być miła i zazwyczaj taka jestem, ale trzeba mi dać do tego powód. 

-Może ich pokonasz. Nie dowiesz się jak nie spróbujesz.-namawiała mnie Ashley. 

Uśmiechnęłam się do dziewczyny. Spojrzałam na kartę kto się zapisał do tego konkursu. Nie widziałam jeszcze tam zapisanych Sosów.

-Zapiszę się i po prostu to wygram.-powiedziałam z pewnością siebie i chwyciłam za długopis. 

-Zapisujesz się?-spytał znienacka Ben. On jest również jest moim przyjacielem, który wspiera mnie w tym co robię.

-Tak.-mruknęłam, pisząc na kartce swoje imię. 

-Coś czuję, że ktoś utrze tu nos sosów.-odparł, a gdy skończyłam się zapisywać, to przybiłam mu żółwika. 

-Wiecie, oni są naprawdę dobrym zespołem.-westchnęłam. 

-A ty dobrą solistką.-spojrzała na mnie Ashley. 

Czułam, że moi przyjaciele uważają mnie za jakiś cud świata, za perfekcyjną osobę, która nigdy nie popełni błędu. Wiem, że mam od nich duże wsparcie, ale nie widzą tej konkurencji? Mimo, że nie znoszę Sosów, to i tak dostrzegam u nich kawał głosu i są bardzo zgrani. Ashton- głowa zespołu, jest stanowczy i ambitny. Po prostu to normalne, że czuję strach i jakiekolwiek obawy. Nawet najpewniejsza siebie osoba tak ma i to jest naturalne. 

-Chodźmy coś zjeść.-zaproponował Ben, a my przytaknęłyśmy i skierowaliśmy się w stronę stołówki. 

Gdy byliśmy tylko przy wejściu do stołówki, to poczułam jak ściska mnie w pęcherzu. Nażłopałam się wody, a mój pęcherz nie jest aż taki duży. Dobra, mówiąc krócej. Po prostu zaraz się zeszczam w gacie.

-Czekajcie w stołówce. Ja muszę iść do toalety.-poinformowałam, a moi przyjaciele przytaknęli. 

Szybko ruszyłam do szkolnej toalety, w której zapewne roiło się od lasek. Przechodziłam wzdłuż korytarzy i czułam wzrok każdego na mnie. Niektórzy życzyli mi szczęścia w konkursie, a ja im dziękowałam. W sumie w tej szkolę liczy się tylko ta pieprzona sława i nikt nie interesuję się jaka jestem, tylko że jestem rozpoznawalna. W wyjątkiem Bena oraz Ashley to nikt mnie nie zna. Każdy ocenia mnie po moich filmikach lub plotkach. Nie jestem z tego powodu zadowolona, ale tak działa ta szkoła. Każdy chce chociaż przez chwilę zabłysnąć, niektórzy wykorzystują mnie tylko dla fejmu i dlatego uważam na ludzi. Szczerze... nie zależy mi na tej całej 'sławie', nie to w życiu się liczy. Ważna jest dla mnie rodzina, chociaż moi rodzice zachowują się jakby mieli ciągle kija w dupie i zabraniają mi wielu rzeczy, to i tak ich kocham, bo chcą dla mnie jak najlepiej. Jestem typową córeczką tatusia, która jest posłuszna i słucha się tego co on mówi. Mój tata po prostu chce żebym miała wspaniałą przyszłość i chce mnie jak najlepiej wychować. Przez moich rodziców i ich nadopiekuńczość mam słabe relację z rówieśnikami. Ciągle siedzę nad książkami i nie wychodzę na żadne imprezy. Nawet mnie to nie kręci. Nie wiem co może być fajnego w tańczeniu i uchlaniu się w trupa. Do tego pijani ludzie, to jest najgorsze co może być. Byłam na kilku dyskotekach szkolnych, ale skończyło się tak, że wyszłam w połowie. Jestem typem człowieka, który lubi posiedzieć w domu i poleniuchować. Moje łóżko, to moje życie. Moi znajomi ograniczają się do Ashley i Bena. Z nimi spędzam najlepiej czas i czuję, ze oni mnie tylko rozumieją. 

Czwórka chłopaków, która szła w moją stronę totalnie oderwała mnie od moich myśli. Oczywiście, że musieli się pojawić właśnie tam gdzie ja jestem. W sumie to szkoła i trudno siebie tutaj unikać. 

Wkurzyłam się jak stanęli mi na drodze, blokując mi jakiekolwiek przejście. Uniosłam delikatnie głowę do góry i spojrzałam na nich groźnym wzrokiem. Nienawidzę faktu, że oni są o wiele wyżsi ode mnie. Do wysokich osób nie należę, więc czego się dziwić. Życie krasnala.

-Nie wiem czy wiecie, ale zagradzacie mi drogę.-warknęłam, gdy oni stali jak kołki i tylko patrzeli się na mnie ze swoimi uśmieszkami. Taaa, całe 5 second of summer... 

-Witamy naszą mrówkę.-odparł Ashton, a ja się wkurzyłam, gdy usłyszałam jak mnie przezwał. Może nie należę do najwyższych, ale no błagam was... Nie jestem mrówką. 

-Zejdziecie mi z tej pieprzonej drogi?

-Słyszeliśmy, że zapisałaś się na konkurs.-zaczął Luke, a ja zagryzłam wargę na jego głos. 

Luke jest przystojny, nawet bardzo. Podoba mi się z wyglądu, ale to nie mój typ chłopaka. Nie podoba mi się jego styl podrywania dziewczyn i ogólnie jego charakter jest dla mnie nieznośny. 

-Nareszcie będziemy mieć jakąś konkurencję, ale nie martw się... Pokonamy cię z palcem w dupie.-dodał Luke, a ja cała poczerwieniałam ze złości. 

-Nie mów hop zanim nie skoczysz.-moje piąstki były zaciśnięte, a ja w swojej głowie liczyłam do dziesięciu żeby się uspokoić. Strasznie szybko się wkurzam.

-Spokojnie, nerwusko.-powiedział swoim wkurwiającym tonem i złapał mnie za moją piąstkę, która na jego dotyk od razu się rozluźniła. 

-Możesz mnie nie dotykać?-syknęłam, wyrywając się od jego dotyku. 

Chłopacy zaczęli się ze mnie śmiać, a mi to wcale nie pomagało w uspokojeniu się.

-No tak, Luke! Nie dotykaj jej, bo jeszcze w ciążę zajdzie.-prychnął Micheal.

-Zostaw naszą Maryję Dziewicę.-dołączył się do tego wszystkiego Calum, a ja czułam jak moje ciało robi się gorące przez złość. 

-No wiesz, Calum. Ja na twoim miejscu bym uważała w co wsadzasz swojego maluszka, bo można nabawić się jakieś choroby wenerycznej. No, ale ja nie jestem desperacką kretynką i nie ugaszam swojego pragnienia u obrzydliwych lasek.-powiedziałam i usłyszałam chichot Luke'a. 

Dziwne, ze Luke śmieję się z tego co powiedziałam. Przecież on jest po stronie chłopaków i chyba nie powinien... Szczerzę, to mam to głęboko w dupie. 

-Ogarnij się, Hemmings.-powiedział oburzony Calum i walnął Luke'a w jego tors. Prychnęłam mimowolnie. 

-Jesteś taka żałosna.-stwierdził Luke, a ja znów zagryzłam wargę. 

-Jak jestem żałosna, to po co zagradzacie mi drogę i zmuszacie mnie do oglądania waszych chamskich mord?-powiedziałam z wielką wściekłością w głosie, czując, że zaraz mój pęcherz nie wytrzyma i że zaraz obsikam im nogawki.

Chłopaki pomruczeli coś pod nosem i odeszli mi z drogi. 

1:0 dla Ariany Grande! 

***

Pierwszy rozdział i jak wam się podoba te ff? Mam ogromną nadzieję, że wam się te opowiadanie spodoba! Bardzo mi zależy żebyście dali znać, czy będziecie to czytać i czy mam pisać to dalej. Zapraszam do komentowania i głosowania!:)

❁change me❁Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz