Rozdział 1. Dzień przed urodzinami

17 2 6
                                    

Było piękne popołudnie. Po niebie leniwie przesuwały się pojedyncze obłoki, a słońce przyjemnie grzało. Dzieci bawiły się na zewnątrz, a dorośli spacerowali. Ludzie pierwszy raz w tym roku wychodzili na ulice odziani jedynie w cienkie płaszcze. Całe Westport z ogromną radością witało wiosnę.

              Choć wydawało się, że wszystkie domy w mieście opustoszały na rzecz ulic i parków, jeden biały, ogromny dom przy plaży mieścił w sobie więcej osób, niż zwykle. Należał do rodziny kapitana tutejszego portu – jednego z najzamożniejszych ludzi w Westport.

              Dziewiętnastoletni już Anthony właśnie skończył sprzątać przydomową stajnię i z ulgą wyszedł na zewnątrz. Z utęsknieniem spojrzał w niebo. Chętnie zabrałby Storma, swojego wodnego konia, na przejażdżkę wzdłuż plaży. Nadstworzenie pewnie ucieszyłoby się z takiej wycieczki. Niestety, musiał je zostawić w siedzibie tutejszych Strażników, gdzie chłopak mieszkał wraz z przyjaciółmi. Przynajmniej Storm miał zapewnione towarzystwo Wichra – pegaza Anety, i Roci – kamiennej jaszczurki Rafaela. Dzieci Żywiołów nie mogły dziś sobie pozwolić na towarzystwo nadstworzeń, ponieważ miały dużo pracy w posiadłości rodziców Anthony'ego.

              Inrildczyk z rezygnacją powlókł się w stronę willi. Był pewien, że gdy tylko przekroczy próg, przygniotą go kolejne obowiązki. Co ja sobie myślałem, proponując, by wyprawić osiemnaste urodziny Anety w domu rodziców? - narzekał w myślach. - Mogliśmy to zrobić u nas w siedzibie. Byłoby kameralnie i mniej przygotowań! Ale oczywiście, tutaj nasze przyjęcie nie będzie nikomu przeszkadzać. Tylko szkoda, że rodzice zgodzili nam się użyczyć domu, tylko jeśli go porządnie wysprzątamy przed i po imprezie! Jasne, że musiał kryć się w tym jakiś haczyk!

              Wszedł do środka przez drzwi tarasowe i rozejrzał się po przestronnym salonie. W pomieszczeniu nie było nikogo, ale po sposobie ułożenia poduszek na kanapach i po stanie dywanu, było widać, że ktoś tu niedawno sprzątał. Przynajmniej jeden pokój mniej – ucieszył się blondyn. Ruszył do kuchni, z której dobiegały radosne głosy Anety i jej matki.

              Zatrzymał się w progu, by przez chwilę popodziwiać uroczy obrazek. Matka i córka wspólnie pracowały przy dekorowaniu urodzinowego tortu. Wygłupiały się przy tym, brudząc się resztkami kremu. Widok tych dwóch kobiet razem sprawił, że Anthony po raz kolejny uświadomił sobie, jak matka i córka były do siebie podobne. Obie miały ciemnobrązowe włosy i piwne oczy. Ich nosy były identyczne. Różniły się jedynie wiekiem i kształtem szczęki.

              Mama Anety od dwóch lat zajmowała jeden z gościnnych pokoi w rezydencji rodziców Anthony'ego. W zamian za dach nad głową, czasem pomagała w pracy lokajowi rodziny – Stephenowi. Ponadto, pracowała jako cukiernik i wykonywała przeróżne ciasta na zamówienia.  Z tego, co Anthony wiedział, kobieta pracowała kiedyś w piekarni męża. Była z tego bardzo dumna. Niestety piekarnia, jak i całe miasteczko rodzinne Anety – Zabrzeże – poszło z dymem wraz z najazdem armii Białego Tygrysa. Pamiątką po tym tragicznym wydarzeniu były blizny po rozległych poparzeniach na prawej ręce cukierniczki.

              - O, Anthony, skończyłeś już ze stajnią? - Aneta wreszcie dostrzegła swojego chłopaka.

              - Tak. Trochę mi to zajęło, ale już po wszystkim. - Inrildczyk przeciągnął się.

              - To w takim razie możesz pomóc Rafaelowi i Stephenowi w sprzątaniu piętra. Ja i mama mamy jeszcze trochę pracy przy torcie.

              Dziewiętnastolatek skrzywił się.

              - Na razie mam dość sprzątania. Jak już muszę coś robić, to wolałbym wam pomóc – przyznał.

              Kobiety zamyśliły się chwilę.

Dzieci Żywiołów. Zaginieni. Tom 1.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz