/2/

169 17 55
                                    

Yoongi - Pieg

Jimin - Vannn23


[Yoongi]

Hoseok zawsze powtarzał mu, żeby być miłym dla sąsiadów i teraz czekało go to...

Co prawda z Panią Song też jadał obiady, w podziękowaniu za pomoc, ale staruszka zwykle włączała teleturniej i oboje mogli wpatrywać się w ekran telewizora, nie zamieniając więcej niż pięciu zdań. Park natomiast nie wyglądał na takiego, co to zadowoliłby się jego milczeniem, a to czyniło go tym bardziej problematycznym sąsiadem.

Właściwie mógł się wykręcić zmianą w szpitalu, ale...zbyt żywo widział porównania do przyjaciół, by móc w łatwy sposób zignorować blondyna.

A może to po prostu fakt, że ostatnio czuł się samotny? Namjoon od dwóch lat marudził, że powinien ruszyć ze swoim życiem i zdobyć jakichś przyjaciół na miejscu. Nie zamierzał, bo cóż...był w tym beznadziejny, ale może w następnej rozmowie z chłopakami, jak znów będą się pastwić nad jego brakiem życia poza pracą, będzie mógł wspomnieć o tej sytuacji.

Tym sposobem - był gotów do wyjścia. Przynajmniej jego ciało było, bo głowa krzyczała, by nie przekraczał progu mieszkania i zaszył się w ciszy oraz znajomym cieple.

             Minęły dwa tygodnie od przeprowadzki nowego sąsiada. Yoongi poza sprawdzaniem stanu jego rany, przez pierwsze dni, starał się raczej unikać blondyna. Park nie był może wyjątkowo upierdliwy, ale i tak, gdy z jego mieszkania dochodziły śmiechy innych mężczyzn, a później Min usłyszał pukanie do swoich drzwi - wolał udawać, że go nie ma, pewien, iż zaraz zostanie podjęta próba wciągnięcia go na...zbyt ekstrawertyczną imprezę.

            Tymczasem szedł na spotkanie z Jiminem, modląc się intensywnie, by mężczyzna nie wybrał jakiejś dziwnej restauracji na ich dzisiejsze spotkanie. Sam najczęściej jadał w lokalu, mieszczącym się zaraz obok ich drzwi do klatki. Tradycyjna kuchnia koreańska, leciwy właściciel i niewielka przestrzeń, sprawiająca, że zbyt wiele osób nie mogło na raz przebywać w lokalu, tworzyła mieszankę, którą Yoongi uwielbiał.

             Zapukał krótko, ale słysząc muzykę i dźwięki nieco zbyt głośnej krzątaniny - ponowił czynność, tym razem dłużej i bardziej zdecydowanie. Piosenka, dolatująca do niego, przycichła, a po chwili sąsiad z tym swoim szerokim uśmiechem przywitał go w progu.

-Hej - bąknął, wpychając dłonie do kieszeni bluzy i z żalem zarejestrował, że mężczyzna ubrany jest w koszulę, a nie codzienny strój, co kiepsko wróżyło ich wizycie w "normalnej i nienachalnej" restauracji.

-Cześć, wejdź - przywitał się Park, robiąc krok w tył, by go przepuścić.

-Poczekam tutaj - zapewnił, nie chcąc naruszać przestrzeni sąsiada. I tak tylko oni mieszkali na tym piętrze, więc mógł swobodnie okupować korytarz, nie martwiąc się, że jeden z mieszkańców postanowi wciągnąć go w pogawędkę.

-Umm...-mruknął mężczyzna, zerkając na swój strój, a on podążył za nim wzrokiem. Cholera. Robiło się jeszcze gorzej. Blondyn faktycznie miał na sobie czarną koszulę. Sęk w tym, że...na niej miał również czarny fartuch. Oba materiały zlały mu się ze sobą i w pierwszej chwili tego nie dostrzegł - jestem kucharzem, więc pomyślałem, że ja dla nas ugotuję...wybacz, myślałem, że powiedziałem to wprost.

Nie powiedział.

A przynajmniej Yoongi tak tego nie zapamiętał, ale...mógł się tego domyślić, zwyczajnie nie trudził się łączeniem wątków i wyciąganiem wniosków w relacjach z innymi. Skoro jego sąsiad wylądował na sorze, z nożem wbitym w udo, a po lakonicznych wyjaśnieniach dowiedział się, że pracował na kuchni, to...realnie mógł chcieć coś dla nich ugotować.

Hope [Yoonmin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz