obudzilam sie w lozku mojego chlopaka szejkera, napastnika dupa strikas, idealu heteroseksualnego mezczyzny. na dworze ptaszki spiewaly i slonko swiecilo ogolnie bylo zajebiscie.
niestety, brakowalo mi tylko mojego przystojniaka obok. to bylo dziwne bo byla 8:30 a on normalnie nie rusza dupy do 10 (jak ma wolne, bo na treningi wstaje o 5 ale po 10 alarmachXD). pomyslalam ze skoro tak wczesnie wstal to moze planuje cos specjalnego dla nas, moze mi sie oswiadczy i potem wezmiemy slub i powielimy liczbe osobnikow z genem traktora na lbie. jak sie milo o tym mysli ^^
nie tracac zbyt duzo czasu zeszlam na dol, szukajac szejkera. na szczescie nie trzeba go bylo szukac dlugo, siedzial na kanapie w salonie. kiedy mnie zobaczyl przybral poze gatunku "synu musimy porozmawiac" i powiedzial
"y/n musze.... musze ci cos powiedziec...."
ja zdziwiona zapytalam sie co, myslac ze mi sie (w koncu) oswiadczy. kiedy ten uklęknął na jedno kolano prawie pisnelam, a wtedy on znowu powiedzial.....
"zostawiam cie dla skarry"