W nocy spadło bardzo dużo śniegu, przykrywającego chodnik, niczym dywan ślizgawicę. Najgorsza cześć zimy, nigdy nie wiadomo przez który krok można się wywrócić. Wszystkie dzieci wtedy chorują, albo zostają w domu z lenistwa. Rzecz jasna nasz chłopiec nawet nie brał tego pod uwagę, ubrał dodatkowy sweter, zawinął szalik tuż pod okulary i wyruszył do szkoły. Nawet jakby nie przyszedł to nikt by tego nie zauważył, było by tak samo głośno i chaotycznie jak zawsze -myślał idąc chodnikiem. Nie brał jednak pod uwagę osoby, która bardzo zwracała na niego uwagę, bo również nie miała innych przyjaciół. Chłopiec nawet nie pomyślałby, że osoba, z którą siedzi w ławce prawie od początku podstawówki i przez wiele następnych, długich lat przejęła by się jego brakiem. Poza, oczywiście, panią Zycher, od przyrody.
. . .O5:30
Harry, jak zwykle od paru miesięcy, obudził się godzinę przed budzikiem, ale nie wstał z łóżka, póki go nie usłyszał. Możliwe, że nie był jeszcze gotowy na powrót do pracy i życia, ale czuł się źle zakopany w mieszkaniu, znajomi zaczęli nawet mówić, że wygląda bardziej jak Wampir, niż Nimf, co było nie do zaakceptowania. Wstał z łóżka i poszedł zrobić sobie kawę, którą przestał już pić z mlekiem.
Niski, wypchany mieszkaniami blok, jak zwykle zapełniony był duchotą i zapomnieniem, nie było tam ani za zimno, ani za gorąco, jednak coś wydawało się w nim nie takie. Było duszno, zdecydowanie, nie tylko przez grube, wilgotne ściany i szczelne, wyciszające okna, ale też z atmosfery. Było jakby czuć duchy osób przebywających tu niegdyś, jeszcze tak nie dawno. To tak jakby w pokoju pełnym głośnych dzieci nagle zrobiło się pusto i cicho, bo wszystkie wybiegły bawić się na dwór, jest cicho i spokojnie, ale słychać ich stłumione krzyki. Mimo, że ich wrzaski były irytujące, czuje się pewną pustkę.
Czekając na dawkę kofeiny, Harry poszedł do łazienki by odkryć i przypomnieć sobie od jak długiego czasu się nie golił. W pośpiechu złapał za piankę oraz maszynkę do golenia i prawie wystraszony przystąpił do golenia. Nie uważnie i nie obudzony robił to nie dokładnie, jakby coś go goniło, wręcz wpadł w trans.
Z tego tumanu wyrywa go zapach krwi, zauważa małą jej strugę na policzku, przeciął się. Patrzył w lustro w ciemną granatową ciecz. Ta konkretna substancja wprowadzała go w stan bardziej odrealniony niż jakiekolwiek trunki czy narkotyki. Stan takiego otumanienia z którego trudno aby cokolwiek go wyciągnęło. Krew fascynowała go bardziej niż jakiekolwiek stworzenie czy jakikolwiek przedmiot jaki istnieje, lub nie istnieje na tym, lub na jakimkolwiek wszechświecie. Od krwi wszystko się zaczynało i wszystko kończyło, jest piękna, jak i straszna, podniecająca i odrażająca, krew jest nie odłączona od człowieka i nigdy się nie kończy. Ten mdły ale tak przenikliwy zapach, piękna ciemna często prawie czarna barwa. Kolor określa stworzenie do której należy, komórki zawierają najważniejsze informacje, a zapach i konsystencja zdradzają skąd substancja pochodzi.
Harry mógł by godzinami wpatrywać się w płynący po jego twarzy strumień, jednak obudził go dźwięk skończonej kawy.
Zmył szybko piankę z twarzy, przyłożył do rany na policzku wacik i zawrócił nerwowo do kuchni, aby wyłączyć maszynę i postawić kawę na blacie. Wziął głęboki wdech, po czym sięgnął po pudełko z opatrunkami i wyciągnął plaster aby zakleić ranę. Westchnął i wrócił do swojej kawy. Wziął kubek, pochuchał i wypił mały łyk, napój wciąż był gorący, ale Harry potrzebował tego smaku, mimo poparzonego języka.
05:50
Po około 20 minutach był już w kostnicy. Wszedł w korytarz i skręcił w pokój szatniowy. Ściągnął płaszcz oraz ubrał fartuch. Codziennie w tym cichym i strasznym dla wielu miejscu działo się coś innego, coś fascynującego. Harry uwielbiał tą prace i czuł się do niej stworzony, mógł godzinami oglądać martwych ze wszystkich możliwych stron. Ze skórą i bez niej, wszystkie organy i części ciała, to wszystko tak okropnie go zachwycało, że ludzie często bali się koło niego przebywać. Na nową sprawę i nowe ciało, reagował z takim szczęściem, jakbym miał mieć fascynującą i przyjemną przygodę przed sobą, tak też to odbierał.
Zanim znalazł się na sali przed swoją ulubioną istotą na świecie, spotkał się z parunastoma spojrzeniami innych pracowników. Patrzyli się na niego, bo bardzo długo go nie było, wszyscy wiedzieli co się wydarzyło, ale nikt nie wiedział co powiedzieć. Chodziły różne plotki na temat tej tragedi, jednak większości było żal Harrego. Nie którzy byli również zaskoczeni jego całkiem dobrym stanem jak na coś takiego. Inni zauważali, że się zmienił: zawsze był szczupły, ale teraz widocznie schudł, trudno było przegapić, że przez te trzy miesiące zaburzył swoją dietę oraz zegar biologiczny. Jednocześnie wyglądał na opanowanego, ale czuł się jakby w nowym miejscu przy tej samej pracy, trochę nie pewny, zagubiony.
Wyminął wszystkie oczy otaczające go przez tą krótką drogę z szatni do sali i na spokojnie stanął nad stołem, jak gdyby nigdy nic, bez słowa, bez spojrzenia na resztę zespołu, w tym jedną z nie wielu osób z którą był blisko. Filip, stojący na przeciwko, zawahał się z nie pewności o zamiarach starego przyjaciela. Znali się od studiów. Wiedzieli o sobie dużo, ale nie wszystko. Harry zawsze był bardzo skupiony na pracy, jednak potrafił poświecić chwilę aby przyjrzeć się przyjacielowi i zrozumieć co może go trapić. Filip tak nie potrafił. Nie rozumiał na tyle uczuć swoich jak i cudzych. Wyróżniał go jednak wygląd, zazwyczaj ubrany na czarno, ze wzrokiem jakby to on zabijał ludzi trafiających do tej kostnicy. Często porównywany do śmierci czy diabła, co tym bardziej miało sens przy jasnym i ułożonym Harrym. Jednak zawsze się dobrze dogadywali, nigdy nie było między nimi nie zręcznie.
-Dzień dobry, Harry. Dobrze spałeś?- spytał nie wiedząc jak lepiej zacząć rozmowę twarzą w twarz, po tak długim czasie, widząc też stan nie do końca obudzonego Nimfa.
-..tak Filipie, lepiej niż mogłoby się wydawać, lepiej niż ty. Widzę, że odłożenie palenia nie idzie.- odpowiedział uszczypliwie, unikając trudnych tematów, pierwszy raz dzisiaj spojrzał mu w oczy. Był opanowany, jak zawsze, jakby ta rozmowa była najnormalniejsza i najodpowiedniejsza w świecie.
-Ty już z tymi swoimi zgadywankami, to prawda nie rzuciłem, ale nie powoduje to u mnie problemów ze snem. Z resztą nie mówimy tu o mnie.- odbił piłeczkę, to było dla nich typowe, droczyć się „na poważnie" o takie drobnostki, w momencie gdy wszyscy inni obecni na sali, łącznie z nieboszczykiem, nie wiedzieli o co chodzi i bali się o potencjalną kłótnie.
-Hm, też się stęskniłem. Kogo tu mamy?- Filip uśmiechnął się na tą odpowiedź i przystał do tłumaczenia co zastał na miejscu zbrodni i co udało się już ustalić. Harry słuchał, z zainteresowaniem, jak z każdą inną sprawą. Znali się na tyle aby wiedzieć jak sobie odpowiadać, domyślać się co ten drugi ma na myśli.
Po długiej i jak bardzo wciągającej sekcji zwłok, oraz wypełnieniu papierów z nią związanych, usiedli wreszcie na kawę. Przez dłuższą chwile panowała cisza, trudno było znaleźć temat rozmowy, więc siedzieli i w spokoju pili, jakby nie mieli zamiaru w ogóle rozmawiać, mimo, że obaj o owej rozmowie myśleli. Filip zastanawiał się jak zacząć, a Harry, jak uniknąć. „Pan diabeł", jak go nazywano, nie wiedział co powiedzieć aby bez krępujących i nie przyjemnych słów spytać jak jego przyjaciel się trzyma.
-..bardzo schudłeś-
-Zgaduje, że nie był to komplement.
-..po prostu się martwię.
-Wiem, doceniam to.
-Nie chciałbyś może.. spotkać się na obiad, albo na kawę, aby porozmawiać? - Harry zaśmiał się bezgłośnie i spojrzał mu w oczy.
-Zapraszasz mnie na randkę? -Filip zarumienił się lekko i również uśmiechnął.
-Jak chcesz to możemy to tak nazwać.- rzucił żartobliwie.
-Jeju.. zarumienię się..- zachichotał- znowu czuł się jak kiedyś, przed tym wszystkim, mimo, że na plecach wciąż czuł poczucie winy i aurę tego co się stało, o której z rzadka udawało mu się zapomnieć.
-A tak na poważnie, to serio może się gdzieś spotkamy, co? Może nie wiem.. w sobotę? Na obiad?
-To na prawdę miłe.. ale nie czuje takiej potrzeby, możemy rozmawiać tu, poza tym w sobotę pracujemy.
-..Harry.. dobrze wiem, że nie chodzi o prace, nawet ja to wiem. O co chodzi? Czemu nie chcesz ze mną rozmawiać - zaczął się denerwować, wolał być z nim szczerym, i vice versa. Harry był dla niego jedną z bliskich osób, które widziały w nim więcej niż wizualne uosobienie śmierci. Irytowało go, że nie może mu pomóc.
-. . .- Harry spuścił wzrok, nie wiedział jak mu odpowiedzieć. Nie mógł po prostu przyznać, że próbuje uciec od problemu i o nim zapomnieć, bo był świadom, że to nie zdrowe. Wiedział też, że zdrowym by było porozmawiać z kimś o tym, najlepiej z terapeutą. Nie potrafił się jednak przemóc, wiedział, że potrzebuje pomocy, ale czuł, że musi sam sobie z tym poradzić.
-..daj sobie pomóc -pochylił się nad stołem. Nimf westchnął.
-..dobrze... ale może nie.. w miejscu publicznym, możemy spotkać się u mnie.
-Jeżeli wtedy będzie ci bardziej komfortowo to jasne. Wiec ty zapraszasz, na którą?
-Um..- zawachał się, czy aby na pewno sobie poradzi. -może.. w sobotę jak mówiłeś.. na.. trzynastą? Na kawę?
Wciąż nie był pewien tego pomysłu, nie świadomie miał nawet małą nadzieje, że Filip z nie wiadomych przyczyn nie będzie mógł się zjawić, co było oczywistym absurdem.
-Jasne, pasuje.- wziął spowrotem kubek kawy do ręki.
Czyli postanowione. Mimo wszystko doszło do tego czego Harry chciał uniknąć, choć wiedział ze była to dobra decyzja. Filipowi można było zaufać, mimo, że sam miał problemy ze swoimi uczuciami oraz nie zawsze umiał pocieszyć, starał się i był najlepszym wsparciem jakie Nimf mógł sobie wymarzyć.——————————
Dziękuję za przeczytanie pierwszego rozdziału! Jeśli spodobała Ci się moja książka to zachęcam do podzielenia się tym w komentarzu i polecenia jej znajomym, bo zmotywuje mnie to do dalszego pisania. Drugi rozdział planuje wstawić jeszcze dziś (9 sierpnia) ale nie stery nie mogę nic obiecać.
CZYTASZ
Moja Rybka
HumorMłody lekarz sądowy mierzy się ze stratą najbliższych: próbując zapełnić depresyjną pustkę decyduje się na adopcję trudnego nastolatka, który nada jego życiu nowych barw. Opowieść o szukaniu rozwiązań i radzeniu sobie ze starymi i nowymi traumami, z...