᯽5᯽

12 3 0
                                    

5: I wiele, wiele więcej.

Zamiast klucza w moich dłoniach zawitała śliska kartka. Zmarszczyłem brwi czując to i spodziewając się Opala który nie usłyszał o co proszę wyjechałem z pod maszyny a moim oczom ukazał się nauczyciel. Miał spokojna mimikę twarzy. Zdawał się wręcz ostoją.

— Prosiłem o klucz piętnastkę.

— Ale masz ulotkę. — mruknął a ja wycierając twarz spojrzałem na treść. 

— Tymczasowa licencja lekarska? coś takiego istnieje poważnie? — Sądziłem że by zostać lekarzem trzeba lat nauki.

— To nowość od kilkunastu lat. Poza bohaterami na polu walki przydają się lekarze. Chcesz ratować ludzi a nasza szkoła nie startuje do licencji bohaterskich. Jeśli chcesz moc wejść bez ograniczeń w miejsce walki to jest niezbędne.  — Pochylił się do mnie z lekkim uśmieszkiem. Wyglądał jakby złapał Boga za nogi. — Miała dostać tę okazję tylko Rose ale ty też mi się przydasz. W końcu chcesz udowodnić bohaterom że nie są potrzebni.

Patrząc na niego zastanawiałem się co powinienem odpowiedzieć. W końcu oblizałem lekko wargi i kiwnąłem głowa.

— Nie głupie. Ale czy żeby zostać lekarzem nie trzeba lat nauki?

— Kiedyś było trzeba. Nie będziesz przecież operował. Zresztą słyszałem że jeszcze niedawno byłeś zwykłym uczniem. — rzucił coś nagle w miaj stronę. Odruchowo złapałem ten przedmiot i dalej spoglądałem na niego. Uśmiechał się a w jego oczach był jakiś taki błysk, mocno niepokojący.
— Nadrobiłeś wiele lat nauki w parę miesiecy, nie wiem jak to w ogóle możliwe ale wiem że medycyna pójdzie ci łatwo. Skończ ten projekt i weź się za naukę, a i nie pracuj do nocy twój wychowawca myśli że cię zmuszam do pracy po godzinach. Ochłoń.

Dopiero gdy odchofuzl spojrzałem na swoje dlonie i paczkę papierosów.  Przyglądałem się im dłuższa chwilę, bo nie rozumiałem czemu nauczyciel dał mi coś... cóż przeznaczonego dla dorosłych. Mrugnał tylko do mnie idąc dalej między stołami.
Dopiero kroki Opala mnie wybudziły z transu. Szybko schowałem papierosy i spojrzałem na klucz który pojawił się przed moją twarzą.

— Zabije cię stary. Ten klucz był cały ujebany. Będziesz szorował kitel ręcznie. — Coś marudził w moją stronę. Ale mój wzrok skupił się na Jaszczurce która w goglach właśnie coś mieszała unosząc strzykawkę w górę.

Nie byłem zły z biologii, przeciwnie lubilem ten przedmiot. Był fascynujący i za niego też zamierzałem się wziąć w przyszłości znacznie bardziej. Ale teraz musiałem się naszykować do licencji. Nawet jeśli mogłem przygotować się sam to potrzebowałem jej. Miałem zamiar poprosić ją o pomoc nawet jeśli dałbym sobie radę, jej wiedzą i to co robi obecnie może mi się przydać. A nawet jeśli nie wolał bym mieć z nią dobre relacje. Nie wiem co przyniesie mi przyszłość. 

Oddałem klucz chłopakowi przyglądając go do jego klatki piersiowej.

— Izuku kurwa mać mój swe...

— Trzymaj za mnie kciuki. — mruknałem w jego stronę. Zdawałem sobie sprawę że dziewczyna mnie nie znosi nie wiem nawet za co. Być może za tę wypowiedź o darach. Albo miała kompleks wyższości.

Uniosłem jeszcze raz ulotkę i stopniowo zbliżyłem się do biurka dziewczyny. Była skupiona. trzymała szczypcami małego szczura powoli wstrzykując mu jakąś maź. Skrzywiłem się stosując już na przeciwko. Z bliska wyglądało to gorzej.

— hej Rose...— zacząłem i usłyszałem gwałtowny pisk zwierzęcia a ona cała podskoczyła. Sekundę potem dostałem w pysk i niemal krztusząc się ślina w ostatniej chwili złapałem szczura który jej niemal uciekł. 

LostOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz