1.

9 1 96
                                    

- Hej, mamo. - Mówię jeszcze zaspanym głosem. Podchodzę do niej i całuję w policzek. Przecieram twarz dłońmi po czym parzę sobie herbatę. Przepraszam. Herbaty. Na świecie istnieją jeszcze moje siostry. Lekko, na prawdę minimalnie się krzywię. Obserwuję jak kostka cukru rozpuszcza się przez temperaturę wody.

- Cześć, słońce. - Wita się ze mną kobieta. - Jakieś plany na dziś?

Leżenie w łóżku oraz oglądanie seriali.

- Nie wiem jeszcze.

Mama kiwa głową w zrozumieniu po czym odchodzi do salonu. Jako dobra siostra w swoim kubku zostawiam najdłużej torebeczkę z ziołami. Wyciągam telefon i odpisuję ludziom.

Maya: Heyy, Mel!
Maya: co tam???

Ja: Witam
Ja: A nic ciekawego.

Nie zdążam wejść w kolejny czat, kiedy do kuchni wchodzi Amiyah - najstarsza zaraz po mnie siostra - do kuchni z zwyczajnym u niej pozytywnym nastawieniem. Między nami jest jedna zasadnicza różnica. Ja nie cierpię poranków. Ami uwielbia.

- A co ty taka przygaszona?! - Wręcz wykrzykuje mi to do ucha. Podskakuję na ten jakże miły gest. Nie odpowiadam. Wiem, że siostra doskonale sobie zdaje sprawę czemu jestem ,,taka przygaszona". Nie lubię poranków i tyle.

A było tak miło zanim przyszła. Odwracam się z herbatą Amiyah i kładę ją na blacie, na którym dziewczyna się opiera.

- Herbata. - Oznajmiam oschłym tonem. Biorę jeszcze swój kubek i siadam naprzeciwko Ami.

- Ach, dziękuję siostrzyczko. - Uśmiecha się do mnie.

I już wiem, że coś jest na rzeczy. Amiyah Doomblood nigdy się nie uśmiecha tylko promieniuje dobrą energią, ale się nie uśmiecha. Dziwne, stwierdzam tysięczny raz w swoim życiu. Mrużę podejrzliwie oczy.

- Co jest?

Patrzy na mnie przez sekundę, a potem spogląda w dół, bawiąc się palcami.

- A co ma być? - Powstrzymuje uśmiech. Podejrzana sprawa.

- Uśmiechasz się. - Wystawiam do niej palec przez co znów przez chwilę jej wzrok pada na mnie.

- A nie mogę? - Pyta cichszyn głosem. Już wie, że wszystko z niej wyciągnę.

- Amiyah Doomblood się nie uśmiecha, nieprawdaż? - Podnoszę jedną brew. Nawiązujemy kontakt wzrokowy i walczymy ze sobą spojrzeniami. W końcu dziewczyna wzydcha, a gdy już otwiera usta do pomieszczenia wchodzą dwie pozostałe siostry.

- Kurde. - Mamroczę pod nosem

Słyszę dwa ziewnięcia i po chwili czuję usta Selli - najmłodszej siostry - na swoim policzku. Uśmiecham się lekko. Witamy się ze sobą i szykujemy śniadanie.

***

Ledwo zdążam rzucić się na łóżko, a już dostaję wiadomość.

Dilys: mamy pająka w pokoju... Przyjdziesz??

Wzdycham, ale robię to. Po pięciu krokach i trzech kolejnych wzdychnięć wchodzę do pokoju młodszych sióstr.

- Gdzie on jest? - Zadaję pytanie, rozglądając się po pokoju.

Gdy młodsza siostra chce mi odpowiedzieć druga piszczy. I już wiem gdzie ten pajęczak jest. Zdejmuję klapka z nogi i ruszam w stronę zwierzątka.

Biorę zamach i już po chwili nie ma pająka.

- Proszę was bardzo. - Otrzepuję ręce i cofam się do wyjścia, gdy ni stąd ni zowąd jakaś nieznana mi siła podnosi moją dłoń . Czuję falę gorąca, a jednocześnie zimna. I dzieje się coś o czym nawet nie śniłam. Z mojej ręki wyskakuje strumień wody? Wylewa? Wytryska? Nawet nie wiem jak to nazwać. Mniejsza o czynność, a fakt, że woda wylała mi się z ręki! Stoję i patrzę otępiała na małą kałuże w korytarzu. 

Na szczęście moje siostry niczego nie zauważają. Po dobrych kilku minutach trzęsę głową i ruszam po ścierkę do kuchni. Co to było? Zastanawiam się.

- Coś się stało? - Wzdrygam się na jakby odległy, a również bardzo głośny, mamy. Odwracam się w jej stronę i odpowiadam.

- Tylko... - Odchrząkam, bo po moim głosie, aż za bardzo słychać, że coś się stało. - Tylko wylałam wodę. 

Uśmiecham się ciepło i wyjmuję ścierkę z szafki. Już po chwili nie ma śladu po tej dziwnej sytuacji. Wzdycham i kładę się na podłodze. Wciąż myślę nad tym dziwnym wydarzeniem oraz wciąż nie mam żadnego racjonalnego wyjaśnienia. Przykładam dłoń do czoła i marszczę brwi, ponieważ temperatura nie jest taka jak zwykle. Jest zaniżona. Przynajmniej tak mi się zdaję. Wstaję i lekko kręci mi się w głowie. Podchodzę do swojej apteczki oraz wyciągam termometr. 

Spoglądam na mały ekranik i widzę trzy numery. 29,2°C. O Boże! Zaciągam się powietrzą i wręcz biegnę do mamy potykając się parę razy.

- Mamo! Mamo! - Wołam. Patrzę w lewo, nic. Patrzę w prawo, nic. W mojej głowie mam tylko znak zapytania. - MAMO!!! Gdzie jesteś?!

Krzyczę i krzyczę, a do salonu przychodzą tylko moje siostry. 

W ciągu pięciu minut pokonuję cały dom z trzy razy, aż w końcu padam na kanapę, próbując za czerpnąć powietrza.

- No, co tam? - Po kolejnych pięciu minutach kobieta, której szukam nagle pojawia się w salonie. Szybko posyłam jej oburzone spojrzenie, ale nie trwa to długo, bo od razu pokazuję jej termometr.

- Patrz! Mam obniżoną i to mocno!

Brew mamy podnosi się do góry.

- No, co? - Pytam.

- Kochanie, ale... Musisz najpierw zbadać temperaturę, a nie pokazywać mi pusty ekran.

A. Szybko to robię i pokazuję. Jej oczy powiększają się do rozmiarów spodków. Widzę w nich ból, przerażenie i żałobę. Tak, dokładnie żałobę. Oraz łącznie faktów.

- Dziewczynki... Idźcie do siebie. - Zwraca się do mych sióstr.

Heyka!!!
Narazie jest na odwal się, ponieważ zostałam zmuszona, by dziś wstawić rozdział.
Kontynuacja będzie raczej już w kolejnym rozdziale, ale nie jestem pewna czy nie będę pisać jeszcze tu.

Dobranoc!!!

Juliiaakkgduj

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 13 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Cztery żywioły Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz