1

5 1 2
                                    

Ailani

Dzisiaj piątek. Właśnie wchodziłam do szkoły odrazu zaczepiła mnie Chaya, moja jedyna przyjaciółka.

-Hej, jak tam?- zapytała. Była jedyną osobą, która znała prawdę o moim ojcu.

-hej, jak narazie nie jest źle.- odpowiedziałam.

-pójdziesz ze mną na imprezę luca no proszę chociaż raz- powiedziała błagalnie. Od tygodnia mnie już namawia.

-Dobrze wiesz że ojciec mi nie pozwoli- mówię już jej kolejny raz.

- oh jak mi smutno znów się na tobie wyżył po pracy co ? Przestań to już od jakiegoś czasu robiło się żałosne wiesz? Zrywam przyjaźń. Za niedługo każdy będzie wiedzieć- powiedziała śmiejąc się.

- żartujesz?- powiedziałam ledwo. Odeszła. Widziałam jak idzie do dziewczyny, których razem nie lubiałyśmy.

Nie wytrzymam w tej szkole juz dłużej. Zaczęłam się kierowac w stronę wyjścia normalnie, by nikt nie zauważył, że coś jest nie tak.

Nigdy. Nigdy tego nie widzieli.

Zaczęłam kierować się do miejsca, o którym nikt nie wiedział.

Jaka ja byłam głupa.

Opuszczony magazyn. Wbrew pozorom to tu mam najwięcej wspomniej tych złych i dobrych. Kocham to miejsce.

Weszłam na dach budynku, który jest naprawdę w dobrym stanie. Usiadłam przy krawędzi.

Dlaczego nie przejęłam się tym, że każdy się dowie o tym co robi mi ojciec ?

Może ktoś w końcu zareaguje. Może w końcu się stamtąd wydostanę. Gorzej być już nie może.

Czy zabolało mnie to co zrobiła Chaya?

Nie. Mam dużo więcej rzeczy na głowie by się tym martwić, ją też to nie zabolało to niby dlaczego mnie by miało?

Czy pójdę na imprezę do luca ?

Nie. Nie lubię imprez to nie dla mnie. Wole bardziej mroczne klimaty?

Śmiesznie to brzmi. Wiecie strzelnica, lasy, opiszczone budynki, noc, adrenalina, auta, motory. To jest coś co mnie w jakiś sposób uszczęśliwia. Nie imprezy, nie jakieś domowe spa.

Czy mam dla kogo żyć?

Jak narazie nie, może znajdzie się osoba, która to zmieni? Mam nadzieję.

Czy mam po co żyć?

Zdecydowanie. Mimo dużego bólu, strachu i krzyku, jest kilka rzeczy dla, których żyje, a największym powodem jest     zniszczenie mojego ojca.

Teraz zamiast nóg mieć na części betonowej, spuściłam je w dół, a sama usiadłam na krawędzi. Byłam na trzecim piętrze mogła bym się zabić skakajac stąd. Ale, czy tego potrzebuje nie, ewidentnie nie. Ktoś musi zatruwać życie mojemu ojcu tak ?

Nie zwróciłam nawet uwagi na to jak ktoś nagle usiadł za mną i zlapal moje nadgarstki.

-kim ty jesteś? Co tu robisz? Dlaczego się tak uśmiechasz patrząc w dół?- pytał był to chlopak głos miał taki męski? Westchnął- Chciałaś skoczyć?- nie wiem. Naprawdę nie wiem.. dlaczego zaczęłam się tak śmiać.

-jestem Ailani. Siedzę. Myślałam o czymś. Gdybym chciała skakać to bym nie siedziała tylko stała.- mówiłam patrząc się w dal.

- skąd znasz to miejsce?- Boże. Kolejne pytania. Wzmocnił uścisk na nadgarstach jakby się bał, że skocze?

-przychodze tu od kilku lat ?- bardziej stwierdziłam niż odpowiedziałam.

- Ty szkoły przypadkiem nie masz?- zapytał.

- No mam..- powiedziałam niepewnie.

-więc dlaczego cię tam nie ma ?- zapytał. Bo kolego możesz sobie pomarzyć, że Ci powiem.

-bo siedzę na dachu opuszczonego budynku.- odpowiedziałam pewnie- nie musisz mnie trzymać. Jakbym miała skakać to bez nikogo w pobliżu, wiesz nie chce ludzi niszczyć- odpowiedziałam żartując. On chyba tego nie wyczul... faceci.

- masz zamiar skakać?..- zapytał niepewnie.

- może tak może nie- wstałam i zaczęłam schodzić na dół. Nie szedł za mną. Bardzo dobrze. Zeszłam. Przy wejściu zobaczyłam yamache  r1. Motor marzeń. Czarny. Chwilę na niego patrzałam. Kiedyś go kupię.




time for change Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz