2# Róże

16 0 0
                                    

*8:02, salon*

Próbowałem zasnąć, lecz myśli skutecznie mi to uniemożliwiały. Wszystko kręciło się pomiędzy tą pieprzoną sprawą, a Górską. Ale był jeden punkt, który je łączył. Strach, przeraźliwy, mrożący. O nią. Obiecałem sobie, że zapłacę każdą cenę, byle by tylko ona była cała.
-Tomek?

Kowalski wszedł do pokoju, zapewne wyczuł woń tytoniu.
-Palisz?

Sam nie wiedziałem co mu powiedzieć.
-Od pewnego czasu.

Paliłem po kilka papierosów dziennie. Nie chciałem uciekać do alkoholu, aby pozostać czujnym. A paląca się używka sprawiała, że się uspokajałem.
-Górska jeszcze śpi.
-To dobrze.... Musi odpoczywać.
-Co zamierzasz zrobić? No wiesz jak już dojdzie do spotkania z Kasperskim...

Zamyśliłem się, moje mięśnie spięły się momentalnie.
-Zamierzam zakończyć tę sprawę... Wiesz czego żałuje?
-Czego?
-Że mu odpuściłem.
-Chcesz go zabić?

Jego pytanie pozostawiłem w powietrzu, mimo, że znałem na nie odpowiedź. Minęło kilka długich sekund zanim technik odważył się coś powiedzieć.
-Wiesz co ci za to grozi... Nawet jeżeli tylko na to zasługuje.
-Wiem... Ale to teraz nie jest ważne. Dopóki żyje ona nigdy nie będzie bezpieczna...
-Zabiłeś kiedyś kogoś?
-Nie, ale dla niej jestem w stanie się do tego posunąć...

*9:23, komenda*

Sprawa została utajniona, lecz w czwórkę nie dalibyśmy sobie rady. Doszliśmy wczoraj do wniosku, że trzeba wtajemniczyć najbardziej skuteczny, ale co najważniejsze zaufany personel. Z samego rana zwołałem zebranie w moim gabinecie.
-Dzień dobry szefie.
-Cześć dzieciaki, wchodźcie. Wygląda na to, że wszyscy jesteśmy w komplecie.

Poczułem ulgę, że w tak szybkim tempie udało się dotrzeć każdemu, których potrzebowaliśmy. Dwa zespoły, którzy współpracują z nami już od kilku dobrych lat. I zawsze mogłem na nich liczyć. Kalicka-Kłos oraz Walczak-Wach.
-Ale o co chodzi szefie?

Kuba zadał pytanie, na które każde z nich pragnie odpowiedzi. Ale musiałem być uważny w słowach. Mogliśmy mieć podsłuchy.
-Nie mogę powiedzieć wam wszystkiego, nie tutaj. Jak wiecie Kasperski uciekł z więzienia, a my musimy działać. Jest nieobliczalny, któremuś z nas może chcieć zaszkodzić.
-Mamy się tym zająć?
-Musimy zapewnić bezpieczeństwo.

Podałem im kartkę z dokładnym adresem, żadne miejsce ani szczegół nie mógł paść na głos.
-Dzisiaj o 20:00. Wtedy dowiecie się więcej. Mogę na was liczyć?
-No pewnie szefie.

Wszyscy zgodnie pokiwali głową, a ja choć przez chwilę byłem spokojny.
-Ta sprawa jest utajniona. Rozumiemy się? No to zmykajcie....

Musieliśmy być krok przed nimi, wszystko planowałem w przód. Nie było miejsca na jakieś błędy, każdy z nich mógł nieść za sobą koszmarne skutki...

*10:09, mieszkanie Górskiej*

Poprosiłam Bolka aby podwiózł mnie na komendę, miałam dzisiaj dyżur, a mimo wszystko nie możemy dawać podejrzeń. Jednak przed postanowiłam, że muszę się przebrać i trochę ogarnąć, dlatego też podjechaliśmy pod moje mieszkanie. Podeszliśmy na piętro i jak gdyby nic otworzyłam mieszkanie.
-Rozgość się, zajmie mi to maks 10 min.

Kiwnął na znak zgody, a ja udałam się do łazienki. Wzięłam prysznic, szybko się pomalowałam i po chwili byłam już gotowa do wyjścia.
-Możemy iść.
-Okej. Nie mówiłaś, że się z kimś spotykasz...

Nie zrozumiałam jego pytania, byłam w szoku skąd się to wzięło.
-Ja?
-No tak dużego bukiety róż to ja nigdy nie widziałem.

Zamarłam, róże?

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Nov 13 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

your eyes betray your weaknessWhere stories live. Discover now