Prolog

2 1 0
                                    

-Susan, prosze zejdź na dół!- krzyknęła moja mama. Wlecząc się wstałam z łóżka, wyciągnęłam słuchawki i poprawiając włosy zbiegłam do mamy. Był czwartkowy wieczór, a ja następnego dnia miałam sprawdzian. Zawsze lubiłam słuchać muzyki jako formę relaksu.

Morgan Brown była piękną kobietą. Miała długie, lśniące blond włosy oraz szczupłą sylwetkę. Miała piękne kobiece kształty, a jej oczy były lodowato niebieskie. Potrafiła przeszyć wzrokiem każdego spotkanego na ulicy. Wiele ludzi bało się jej, jednak dla niej było to nie ważne. Dla osób, które były według niej ważne zmieniała się o 180 stopni i stawała się miłą i uporządkowaną kobietą.
Siedziała w salonie na kanapie z książką w ręku. Na stoliku była postawiona w połowie pusta butelka po winie oraz kieliszek.

-Tak, mamo? Po co mnie wołałaś?- zapytałam opierając się bokiem o ścianę.

- Proszę, pójdź do sklepu i kup kilka warzyw na kolację.-poprosiła nie odrywając wzroku od książki.- Na stoliku leżą pieniądze.- wskazała lekkim ruchem głowy kilka banknotów leżących na rogu stolika.

Nie miałam ochoty iść do sklepu. Było późno, ciemno i zimno a na dodatek cały dzień padał deszcz więc wszystko jest mokre.

-Dobrze, mamo- powiedziałam od niechcenia zgarniając pieniądze.

Od razu pobiegłam do pokoju ubrać swoje ulubione dresy i bluzę oraz zabrać słuchawki i telefon.
Przeważnie lubiłam chodzić wieczorami na spacery jednak dzisiaj byłam już zmęczona po całym dniu i chciałam jak najszybciej wykąpać się i pójść spać.

Gotowa do wyjścia zbiegłam na dół, zgarnęłam klucze z komody i wyszłam. Chciałam jak najszybciej wrócić do domu jednak najbliży sklep był kilometr od mojego domu co dawało około 10 minut w jedną stronę.

Włączyłam swoją ulubioną playlistę. Szłam szybkim krokiem z dwóch powodów. Nie miałam niczego do samoobrony oraz było chłodniej niż myślałam.
Po tym jak dotarłam do sklepu i kupiłam wszystko co potrzebne zaczęłam kierować się w stroną domu. Wracając zdecydowałam pójść skrótem, wiodącym przez ciemne uliczki. Jak na czwartkowy wieczór było wiele ludzi, więc stwierdziłam, że w razie czego będę mogła zacząć krzyczeć.
W połowie drogi mijając puste miejsce między dwoma budynkami usłyszałam jęki oraz rozmowy.

Od razu wyłączyłam muzykę i schowałam się za ścianą by wyjżeć i ocenić sytuację.
Lekko się wychyliłam i zobaczyłam trójkę mężczyzn. Jeden z nich leżał na ziemi i opierał się na przedramionach, za to dwóch innych stało nad nim.

- Nic nie widziałem! Na prawdę, przysięgam, jak matkę kocham.- Jęczał rozpaczliwie mężczyzna na ziemi. Był przerażony. Jego siało całe się trzęsło.

Przeniosłam wzrok na dwóch pozostałych facetów. Obaj mnieli czarne spodnie oraz bluzy z narzuconym na głowę kapturem tego samego koloru.
Przyglądając się dokładniej zauważyłam, że jeden z nich trzymał w rękach pistolet.

Prawdziwy pistolet. Widząc to wciągnęłam mocniej powietrze.

- Cóż wątpię, że nic nie widziałeś skoro wybierałeś numer na policjie. Mylę się Jo?- odezwał się jeden z stojących mężczyzn. Jego głos był przerażający. Był przepełniony kpiną i wrogością.

- Przysięgam nic nikomu nie powiem! Na prawdę, będę milczeć jak grób.- obiecał spanikowany mężczyzna. Najwidoczniej Jo zaczął szukać drogi ucieczki co skończyło się na tym, że zawiesił na mnie wzrok dłużej nić powinien. Chciałam pokazać mu, że zaraz mu pomogę jednak zanim to zrobiłam jeden z mężczyzn stojących odwrócił głowę w moją stronę.

W mgnieniu oka schowałam się i przytuliłam do ściany, mając złudną nadzieję na ratunek. Mój oddech znacząco przyśpieszył, a ja nie mogłam się usopoić.

- Kto tam jest.- warknął jeden z zakapturzonych mężczyzn. Usłyszałam kilka kroków jednak zaraz ucichły.

- Kto tam jest Jo?- odezwał się drugi głos.

Spróbowałam szybko wycofać się z uliczki jednak po kilku krokach nadepnęłam na pustą puszkę, wywołując głośny dźwięk.
Przymknęłam oczy próbując się nie rozpłakać i spróbować ocenić moje szansę na przeżycie.

Dwóch facetów z bronią prawdopodobnie zaraz mnie zastrzeli za podglądywanie ich.
I to wszystko przez głupie warzywa. Boże mogłam nie iść do tego sklepu.
Po kilku sekundach przypomniałam sobie, że dalej mam zamknięte oczy.

Od razu je otworzyłam i pierwsze co zobaczyłam to wysoki mężczyzna ubrany na czarno w kominiarce, która zasłniała jego całą twarz oprócz pełnych ust oraz czekoladowo brązowymi oczami.
Moją pierwszą reakcją było zaczęcie wydzierać się ile sił w płucach lecz chłopak zwinnie zatkał mi usta ręką.

Od razu pożegnałam się że swoim życiem jednak on przyłożył jeden palec do ust pokazując, żebym była cicho. Potem puścił mnie i odszedł kilka kroków w stronę uliczki.

- Sory, to tylko ja. Zamyśliłem się.- powiedział chłopak w kominiarce podnosząc lekko ręce do góry. Miał lekką chrypkę i niski głos. Był przerażający ale miał coś w sobie pociągającego. Boże Susi o czym ty myślisz. Przecież on jest bandytą tak jak ta dwujka. Trzyma z nimi, pewnie też zabija i grozi ludzią.

- Młody, chcesz żebyśmy zawału dostali albo zabili przypadkową osobę bo się zamyślisz?- Warknął jeden z mężczyzn.

- Naprawdę, przepraszam. To już się nie powtórzy więcej.- Powiedział z odrobinę wyczuwalną skruchą.

- Dobra, później pogadamy. Wracaj do roboty.- odezwał się drugi mężczyzna.

Chłopak po chwili wyłonił się z uliczki złapał mnie za ramię i zaprowadził do wyjścia z uliczki. Nie był to mocny uścisk ale też nie należał do tych najlżejszych.
Gdy odeszliśmy trochę od zaułku postanowiłam się odezwać.

- Dlaczego mi pomagasz?- spytałam lecz nie dostałam żadnej odpowiedzi. Chłopak nawet nie dpojrzał w moją stronę tylko dalej kierował się do przodu.- Czemu mnie nie wydałeś? Przecież pracujesz z nimi. Powinieneś mnie wydać. Znaczy no wiesz nie nażekam ale dlaczego?- Chłopak zwiększył moc uścisku lecz nic nie powiedziałam. Uznałam to za wyraźny znak, że zaczęłam go denerwować.
Gdy doszliśmy do wyjścia Chłopak popchał mnie do przodu

- Może chodziasz powiesz jak się nazywasz? Czy coś?- spytałam, od razu odwaracjąc się do tyłu jednak moim oczom ukazała się pustka. Chłopak zniknął. Dosłownie rozpłynął się w powietrzu. Zaczęłam rozglądać się na boki jak wariatka, jednak nigdzie go nie ujrzałam.

Po staniu kilku minut jak wariatka stwierdziłam, że wrócę do domu.
W drodze powrotnej jeszcze kilka razy oglądałam się za siebie, sprawdzając czy może chłopak nie idzie za mną.

Gdy wróciłam do domu zastałam moją mamę śpiącą na kanapie. Okryłam ją kocem po czym zakupy odłożyłam na blat i poszłam do łazienki. Cały czas myślałam o tajemniczym chłopaku.
Dlaczego mnie uratował i nic nie powiedział swoim wspólniką?

Na te pytania jednak nie dane było mi poznać odpowiedzi.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: 11 hours ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Bad MomentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz