Teraźniejszość
Idiotyzm czasem boli
Właśnie przeglądałem moje blizny, wszystkie wyglądają tak samo jak kiedyś, nic się nie zmieniły, i (prawie) wszystkie są od tego samego oprawcy.
-Jebany chuj.-wyszeptałem do siebie, z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk pukania do drzwi.
-Kto tam?-rzuciłem chłodno, zresztą jak zawsze, więc nikt nigdy się na to nie obrazi. A przynajmniej do tej pory nikt nie miał mi tego za złe.
-Szefie? To ja Seth, mógłbym wejść?-zapytał-Bardzo mi na tym zależy.
Przymknąłem oczy i odwróciłem się do drzwi. Przełknąłem śline, aby następnie podejść do łóżka i szybkim ruchem, założyć górną część mojego munduru.
-Oczywiście że nie, Tomson, ile wczasy mam wam powtarzać? Że do mojego pokoju, nie macie wstępu.-odrzekłem jeszcze chłodniej niż wcześniej.
-N - no wiem..ale, jest jedna bardzo ważna sprawa.-przewróciłem oczami, czując momentalny wkurw.
-Ehh..już wychodze-powiedziałem Po czym podszedłem do drzwi ,aby następnie je otworzyć. I ujrzeć przerażonego Setha, chłopak nerwowo przełykał śline.
-Prowadź- powiedziałem i machnąłem ręką, chłopak do zobaczenia tego gestu odwrócił się i wybiegł, biegł tak szybko że prawie się wywalił. Kiedy doprowadził mnie na miejsce, zastaliśmy pół mokrego i poparzonego Mateo oraz dyszącego i ujebanego w czymś czarnym Petter'a.
-Co tu się odpierdala?-zapytałem zaintrygowany i chodź nie było wcale tego słychać ,po moim głosie ani też na twarzy ,tego nie było widać.
Choć bardzo chcę ,to nie mogę pokazać żadnych emocji.Jeszcze nie teraz. Faceci odwrócili się szybko w naszą stronę.
-e..e n-no wie szef..to przypadek..-wyjęczał z wyrazem bólem Mateo.
-Mhm, wypadki chodzą po ludziach no tak, ale okej, powiedz mi tylko jedno ,dlaczego jesteś cały poparzony?-poza pytaniu Matteo oraz Petter 'a ,obaj popatrzyli się na siebie po czym Mateo rzekł.
-bo to było tak.. ja właśnie wychodziłam z pod prysznica-zaczął łapiąc za swoje rude włosy-i kiedy ubrałem spodnie ,to od razu co zawołał mnie Pit, poszedłem do niego i zostałem go, jak coś mięsza, więc stanąłem w drzwiach.Co tam robisz Pit-zapytałem
-eksperymenty- odwrócił się- w ogóle możesz mi podać tamten na różowy proszek?
Spojrzałem w stronę, na którą pokazywał.
-Który?
-Ten różowy.
-A co, będziesz wciągał?-prychnąłem a zielono włosy chłopak, przewrócił oczami aby następnie spojrzeć na mnie, i pokazać mi środkowy palec.
Z jego oczach widziałem jedynie politowanie.-ej no.. nie patrz się tak na mnie, to był tylko żart, a ty się na nie patrzysz jak..- nie dokończyłem ,ponieważ chłopak mi przerwał.
-jak? Kto? Szef?-wyszczerzył się.
-dokładnie tak ,patrzysz się jakbyś miał tak samo wielkiego,kija w dupie jak on.
-Tylko czasami, podasz mi ten proszek w końcu? Czy nigdy się nie doczekam?-przewróciłam oczami i podszedłem do szafki, gdzie leżał przedmiot. Podniosłem proszek i odwróciłem się do Pitera, zaczęłam iść w jego stronę, jednak los chciał (i w sumie moja niezdarność) żebym się wywalił, na moje szczęście wywaliłam się na biurko. A na nieszczęście cały zostałem pokryty tym różowym proszkiem, który wysypałem na siebie, podczas wypadku.
Nic nie pisze bólu, który poczułem.Piekło, tak cholernie piekło.
A Piter, który chciał mi pomóc sam został oblany swoją miksturą.
Skończył, a ja jakby mógł się zaśmiać,
To ja normalnie bym się nie śmiał tylko bym wybuchł głośnym śmiechem. Westchnąłem i zmarszczyłem brwi.
-No i tak to wyglądało.
Jeszcze tylko tydzień...albo dwa,a ta wojna się zacznie. Kiedyś musi.
-Ehh.. dobrze nie wnikam-powiedziałem i odwróciłem się do wyjścia na zewnątrz-zawołajcie mnie jak się ogarniecie. A ty..-wskazałem palcem na Mateo-o patrz się dobrze, i może umyj się w lodowatej wodzie ,to pomaga na oparzenia.-I wyszedłem. Kiedy znalazłam się przed bazą, wyciągnąłem paczkę papierosów, wyjąłem jednego i podpaliłem. Pogoda dzisiaj była.. znośna, słońce mocno świeciło oraz powiewał lekki wiatr.I choć dla wielu taka pogoda jest wręcz idealna, to dla mnie wręcz przeciwnie, nienawidzę kiedy jest tak ciepło człowiek się grzeje za bardzo i poci. Ja uwielbiam zimę, a najlepiej kiedy jest tak zimno ,że kiedy spadnie śnieg to się nie topi. Choć są pewne wady takiej pogody, na przykład: ludy na ulicy, Jezu jak ja tego nie cierpię.. albo święta Bożego Narodzenia. Znaczy nie stosujcie mnie źle, to nie tak że jestem takim gburem, który nienawidzi świąt czy coś. Co to to nie, ja nawet lubię święta ale ostatnio coraz mniej ponieważ..nieważne.
-Hej Ednard!-krzyknęła dziewczyna powodując wzdrygnąłem się.
Obejrzałem się dokładnie i zauważyłem stojącą obok mnie blondynkę,która nie mal że wyrosła spod ziemi.
-Martina. Proszę cię kolejny raz, nie rób tak więcej okej?
-Co mam niby nie robić co? straszy cię? Przyznaj się ,po prostu się boisz.-prysnęła ,A ja zgadzając się nie przewrócić oczami ,wypuściłem dym z ust.
-Nie boję się, tylko nie chcę ogłuchnąć przed czterdziestką.-Martina westchnęła i oparła się o marmurową ścianę.
-Jeśli faktycznie chcesz dożyć tych czterdziestu lat, to radziła bym ci odstawić papierosy.-przymknęła oczy, po czym od razu je otworzyła, spoglądając na mnie wyczekująco. Nic nie odpowiadając wyrzuciłem Peppa do kosza.
-Mhm.. tak czy inaczej nie chcę ogłuchnąć okej?
-Jak chcesz-mruknęła-ale wiesz, jak masz cały czas taką minę, to ona też przyspiesza proces starzenia poruszyła brwiami, a ja już się nie hamowałem, po prostu przewróciłem oczami. Na co dziewczyna się zaśmiała.
-właśnie o to mi chodzi-odbiła się od ściany-jest Seth?
-Mhm - mruknęłem sięgając po jeszcze jednego papierosa.***
Nigdy nie myślałem że pisanie czegokolwiek, będzie aż tak stresujące, jak pisanie słabości oraz cech, moich znajomych. Mimo iż wiem,że nikt ale to absolutnie nikt,mi tutaj nie wejdzie. Głównie dlatego, że mam zamek w drzwiach ,a klucz trzymam zawsze przy sobie. Okej jeszcze tylko.. moje rozmyślanie przerwał dzwonek telefonu.
-Halo?
-Witaj Nicolasie - przywitał mnie mój ojczym. Adrian Crystal, jeden z wielu ludzi, których lubiłem.
-Witaj ojcze.
-Ekhem.. jaki ojcze? Chcesz mnie obrazić?
-Nie no.. zgrywam się tylko - jęknąłem - Przepraszam tato..
-No ja myślę, ale dobra mniejsza,jak tam?-spojrzałem na kartkę przede mną, westchnąłem idąc wystrzelone łóżka. Aby następnie opaść na nie bez ładnie.
-Jeśli chodzi o TO, to źle, ale jeśli chodzi o samopoczucie, too jest w miarę specjalnie podkreśliłem TO, bym wiedział o co mi chodzi-ale trochę tęsknię za Isabellą-westchnąłem
-Wiem, ale to tylko czternaście dni i trzysta trzydzieści sześć godzin, poradzisz sobie.
-Mhm.. zobaczymy-odburknąłem-dobra muszę już kończyć,pa-Nie dałem mu powiedzieć ani słowa, ponieważ od razu się rozłączyłem.
Moja ręka opadła. Przymknąłem oczy, i odleciałem.

CZYTASZ
The Boss is „clear"
Teen FictionZdrada to grzech, a ja mam na koncie już milion innych, lecz ten będe chyba pamiętać długo ,zbyt długo... Ednard to szef grupy komandosów: Peter'a Wood'a, Mate'a Bleen'a i Seth'a Tomson'a. Posiada również kilku „przyjaciół". Wiecznie chłodny, wypra...