Blady, wysoki młodzieniec rozejrzał się po peronie. Wszędzie, gdzie okiem nie sięgnąć było szaro i mokro. Kings Cross, mimo wielkości i sławy, jaką posiadał. Dla Markusa wydawał się tylko starym peronem. poruwnywalnym do tego małego w Kendall, na którym przecież spędził tyle popołudni, ganiając się z kumplami.
Jeszcze raz obmacał kieszenie swojej wytartej skórzanej kurtki, upewniając się, że wszystkie dokumenty są na miejscu, w razie kontroli. Wytężył wzrok, rozglądając się za kościstym, kasztanowo włosym mężczyzną, wymachującym do niego, lub wołającym jego imię, jednak nie dostrzegał nikogo takiego.
Gdy tak stał, trzymając swoją podróżną obklejoną taśmą przemysłową walizkę w jednej ręce, a w drugiej mnąc bilet na autobus, który łaskawie przed wyjazdem sprezentował mu ojciec, razem z kopertą i paroma funtami na drogę.
W pewnym momencie odskoczył na bok, wyczuwając jak kropla deszczowa spadła mu na głowę. Zadarł ją więc, by spojrzeć na wysoki szklany sufit, z którego musiało coś przeciec i zmarszczył brwi, czując nieprzyjemne zimno ma czubku swojej ciemnej czupryny.
"Markus!" chłopak obrócił głowę i dostrzegł wysokiego, posiwiałego mężczyzne z uśmiechem na swojej lekko już pomarszczonej twarzy. Stein uniósł brwi do góry, czując jak i na jego usta wdrapuje się uśmiech i poczłapał do wuja, targając za sobą walizkę, uważając by trzymać ja na tyle wysoko by nie umoczyła się od wszechobecnych kałuż na asfalcie peronu.
"Wujku Henry" Chłopak powiedział radośnie, ściskając mężczyznę przed nim w serdecznie.
Musiał przyznać, że jego wuj zmienił się od czasu gdy ostatnio się widzieli, a było to może już z 6 lat. Na jego głowie znajdowało się o wiele więcej siwych pasm, niż Chłopak zapamiętał a pokusił by się nawet o stwierdzenie, że widział na czuprynie wuja więcej siwego niż kasztanowego.
Twarz mężczyzny zdobił teraz wąs, najprawdopodobniej mający dodać mu powagi, wśród studentów, którym wykładał Henryk na uniwersytecie.
"Witaj, mój chłopcze. Widzę, nie tylko ja się zestarzałem." Mruknął żartobliwie trącając Markusa w bok. "No daj, wezmę to" Wuj sięgnął po walizkę, ale on szybko odsunął ręke ściskajac ją mocniej.
"Nie trzeba, tylko ja wiem jak ją trzymać, by się do reszty nie rozpadła." Rzucił, I westchnął z ulgą gdy wuj machnął ręką widocznie poddając próby przejęcia bagażu.
"Zgoda chłopcze, niech już będzie. Chodź już, Zaparkowałem niedaleko. Tak tu zimno że mi chyba kości zamarzną."
Szli może z 5 minut, które dały Markusowi czas by rozejrzeć się po okolicy na tyle, by mógł stwierdzić, że Londyn wydaje się dokładnie taki jak jego ojciec go opisywał: "szary i mokry" .
"Dzisiaj jest dość..podła pogoda, prawda?" Zagadnął gdy on i wuj podchodzili już do czerwonego auta marki Mercedes, który widocznie miał już swoje lata, ale Markus podejrzewał, że wuj ma zbyt wielki sentyment do starego samochodu by poprostu go spędzać lub oddać do kasacji.
"Hm? O czym ty mówisz? Jest tak jak zawsze" Markus uniósł brwi I jeszcze raz rozejrzał się po szarym niebie, rozważając czy jego wujek nie próbował go nabrać na jeden z tych jego żartów. "Przezwyczaisz się mój chłopcze"
☆
Markus miał pewność, że wyglądał jak ciekawski szczeniak, co chwila wychylając się za okno, które wyjątkowo zgodził się dla niego otworzyć wuj, ostrzegając, że to jedyny taki raz, bo stary Mercedes nie zawsze pozwala na to by szyby zamknęły się spowrotem, by obejrzeć zabytki, obok których przejeżdżali, w drodze do mieszkania, Pana Steina.
YOU ARE READING
𝕴𝖒 𝕴𝖓 𝕿𝖍𝖊 𝕭𝖆𝖓𝖉
HumorAnglia, Rok 1973. Każdy chłopak w swoim nastoletnim życiu, chociaż raz pomyślał o opuszczeniu domu rodzinnego i wyruszeniu w świat. Bardzo, bardzo daleko. Markus Stein nie był ani trochę wyjątkiem. Opuściwszy rodzinę we wczesnym wieku 17 lat, nie z...