Apollo
Teraźniejszość
Wpatrywałem się, niemo w tańczących ludzi na parkiecie, powoli zdając sobie sprawę, że jestem zalany w trupa.
Przecież nie byłem aż tak pijany. Dobra, może trochę. Trochę bardzo.
W tamtym momencie nie interesowało mnie to, czy byłem pijany, czy nie. Ważne, że była impreza i był alkohol, a szczęście mi dopisywało . Bez zastanowienia, ponownie przyłożyłem szklankę z trunkiem do ust. W trakcie delektowania się nie za dobrym alkoholem, rozmyślałem o tym, że od godziny, szukałem mojego przyjaciela Matta. Jednak nigdzie nie mogłem znaleźć tego skurwysyna. Dom Melissy przecież nie był taki wielki, więc gdzie on się podziewał. Postanowiłem wyruszyć na poszukiwania, w pięć sekund byłem niczym Jack Sparrow na jednej ze swoich wypraw. Cały dom zamienił się w statek piracki, a ja stąpałem po nim jak prawdziwy pirat, razem z własną papugą na ramieniu. Nazwałem ją ,,bimber''. Z biegiem czasu nie było to najmądrzejszym pomysłem, jednak wtedy uważałem, że jest to idealne imię dla papugi. Przechodząc holem, miałem wrażenie, że mijałem ciągle te same dziewczyny. Sam już nie wiedziałem czy jest mi za nie wstyd czy jest mi po ludzku przykro. Spotykałem coraz więcej dziewczyn, które za chwilę atencji zrobiłyby wszystko. Niektórzy to wykorzystują, ja nigdy nie chciałem i nie miałem zamiaru tego zmieniać. Rozglądałem się za przyjacielem, gdy w końcu na widok pięknych, lśniących, blond włosów odebrało mi mowę.
Naprawdę, dawno nie widziałem tak pięknych włosów. Jednak w momencie gdy dziewczyna odwróciła się tak, bym mógł zobaczyć jej twarz, kompletnie zaniemówiłem. Nie. To niemożliwe. Jej tu nie ma, Apollo. Twoja wyobraźnia znów płata ci figle. Ale jednak tu była, stała parę metrów ode mnie i delikatnie poruszała się w rytmie muzyki. Nie było już statków, wody i papugi byłem tylko ja i ta dziewczyna.