M.J./Mia
- Mia?! - Liam patrzył się na mnie z szokiem. Olivier nie wiedział jak zareagować, przeskakiwał wzrokiem między mną, Liamem a swoją dziewczyną. Obaj mężczyźni wyglądali tak jak by zobaczyli ducha. Nie mogłam się im dziwić.
Amber, Brock i Rider szybko zorientowali się że jest coś nie tak.
- yyy myślę że powinieneś się udać z Angel do lekarza. - powiedziała Amber do Olliego - My chcieliśmy wezwać pomoc jednak twoja dziewczyna zdecydowanie odmówiła.- z Liamem nie przerywaliśmy kontaktu wzrokowego. Ollie zaczął pomagać Angie wstać z kanapy jednak wciąż zerkał na mnie. Widać że miał milion pytań ale jego priorytetem była Angel.
- Odprowadzę was - powiedziała Amber. Liam nawet nie drgnął. Ollie wziął Angie na ręce, żeby nie musiała skakać. Jednak wciąż się odwracał w moją stronę, wyszedł bezpośrednio za Amber. Widać było że nie ogarnia co się właściwie wydarzyło. Rider z Brockiem patrzeli się to na mnie to Liama. Brock klepnął Liama w ramie
- Powinieneś wyjść razem z przyjacielem. - zaczął Brock próbować wyprosić mężczyznę z gabinetu.
- Kiedy? - zapytał cicho Liam wciąż patrząc się na mnie z szokiem w oczach
- Musisz wyjść - zaczął jeszcze raz Brock. Wiedziałam, że już nie ma ucieczki od tej sytuacji i pora zmierzyć się z demonami przeszłości.
- Niech zostanie. - powiedziałam zrezygnowana, wciąż patrząc na dawnego przyjaciela. Rider i Brock nie byli przekonani.
- Jesteś pewna? - zapytał Reed
Wzięłam głęboki oddech teraz albo nigdy, popatrzyłam się na bruneta i przytaknęłam.
- Przypilnuj by Angel i Ollie trafili bezpiecznie do domu. - Brock i Rider popatrzyli po sobie, później spojrzeli na mnie i na wpatrzonego we mnie Liama, nie pytali skąd znam imię chłopaka Angie. Zaakceptowali że jest to sytuacja z którą muszę się zmierzyć sama. Widziałam że wahają się i nie chętnie opuszczają biuro, jednak ja tylko im przytaknęłam, że będzie okej.
Zostałam sama z Liamem.
Chłopak patrzył się w niedowierzaniu. Minęła długa, chwila niezręcznej ciszy...
- Kiedy? - powtórzył pytanie
- Pięć lat temu - odpowiedziałam, widać było po nim tysiące emocji
- pięć lat? - powtórzył jakby do siebie - PIĘĆ PIERDOLONYCH LAT! - wrzasnął wściekłe na co lekko się zlękłam - I co? Najpierw postanowiłaś nas zostawić i odciąć się a jak już wyszłaś to stwierdziłaś, że zostaniesz wielką szycha a nas postanowiłaś mieć w dupie?!
- Postanowiłam was zostawić? Poszłam do pierdolonego więzienia! Nie masz pojęcia przez co przeszłam!
- Tak! Nie mam bo kazałaś bratu przekazać że umarłaś! - krzyczeliśmy wściekłe na siebie
- Nie chciałam was trzymać w jednym miejscu, nie chciałam być dla was obciążeniem! - płakałam próbując się bronić
- Co ty pierdolisz? Jakim obciążeniem?! Kurwa Mia byliśmy rodziną, niezależnie od wszystkiego chcieliśmy być przy tobie...- popatrzył się na mnie - Ja chciałem być przy tobie -powiedział ciszej, płakał Liam płakał. Usiadłam pokonana na podłodze, Liam zrobił to samo. Byliśmy wściekli i jednocześnie smutni.
- Byłam tam- powiedziałam po chwili
- Co? Gdzie? - zapytał zdziwiony
- U was na uniwerku, byliście tacy radośni, szczęśliwi nie miałam prawa wchodzi z butami w wasze szczęśliwe miejsce... - odparłam wracając do wspomnienia sprzed pięciu lat. Liam patrzył się na mnie nie wiedząc jak to skomentować więc powiedziałam mu co wtedy się wydarzyło...***
Pięć lat wcześniej
Więzienie dla Kobiet w Środkowej KaliforniiPrzeszłam razem z Amber przez bramy więzienia, byłyśmy wolne. Ja byłam wolna. Po pięciu latach wyszłam na wolność, chciałam krzyczeć ze szczęścia. Na parkingu stały dwa auta ale tylko jedno zwróciło moją szczególną uwagę. Jeep Jaya. Brat ruszył do mnie biegiem i porwał mnie w ramiona. Przytuliłam go z całej siły. Czułam gorące łzy na policzkach
Boże w końcu wolność. Po chwili z ramion brata wyrwała mnie bratowa.
- Mia - Caroline płakała tak samo mocno jak ja, tuliłyśmy się jak po latach rozłąki, w sumie tak było.- tak się cieszę, że w końcu nam się udało cię wyciągnąć. - łzy zalały całą jej twarz.
Nie miałam siły mówić, cieszyłam się odzyskana wolnością. Po chwili podeszła do nasz Amber z wysokim mężczyzną, znałam go ze zdjęcia to jej mąż - Brock.
- Ej M.J. - zaczepiła mnie Amber - to mój mąż Brock, Brock to M.J. opowiadałam ci o niej. - mężczyzna popatrzył się na mnie z wdzięcznością w oczach
- Ambi mówiła, że robiłaś za jej obstawę w ciągu tego roku, to prawda?- zapytał.
Amber odsiadywał wyrok roku więzienia za dźgnięcie konkubenta matki, facet się do niej zaczął dobierać gdy ta odwiedzała matkę w jej domu. Amber trafiła do mojej celi, bo kilka dni wcześniej inna osadzona została przeniesiona do innego więzienia
- Tak, ktoś musiał jej bronić.- popatrzyłam się na blondynkę, w ciągu ostatniego roku poczułam że zyskałam siostrę. Mężczyzna wyciągnął do mnie dłoń, odwzajemniłam gest jednak niespodziewanie Brock przyciągnął mnie do siebie i zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku.
- Dziękuję, nigdy nie zapomnę ci tego co dla niej zrobiłaś- powiedział mi do ucha.
Puścił mnie po czym dał mi kartkę z adresem i numerem telefonu
- Daj znać jak zabłądzisz i trafisz do Los Angeles - powiedział mężczyzna obejmując żonę. Przytaknęłam zabierając od niego kartkę. Amber wyślizgnęła się z objęć męża i mocno mnie uściskała. Obie znów zaczęłyśmy płakać. Po chwili się rozdzieliłyśmy i udaliśmy się do aut, ona do auta męża ja do auta brata...Wróciliśmy do rodzinnego miasta.
I pchałam do ust wszystko co Caroline postawiła przede mną na stole.
- zwolnij, nie zabraknie ci jedzenie- powiedział brat
- Sorry to silniejsze ode mnie, więzienne żarcie to pomyje.- odparłam
Oboje moich towarzyszy popatrzyli po sobie, rozmowa na temat więzienia dla nikogo nie była komfortowa, zwłaszcza dla Jaya. Widziałam że było im ciężko.
- więc...- zaczęła bratowa.- M.J?- nawiązała to ksywki która zyskałam w więzieniu
- Tak, cele były podpisane inicjałami więc wszyscy mówili do mnie M.J. zdążyłam się przyzwyczaić - odparłam obojętnie. Zawsze wszyscy mówili mi Mia ale w więzieniu to się zmieniło.
- Co teraz planujesz? - zapytał brat
- przede wszystkim muszę znaleźć pracę i udać się do urzędu
- Urzędu? - zdziwił się
- Tak, już dawno chciałam zmienić nazwisko w więzieniu nie było takiej możliwości więc zabiorę się za to od razu
- A jakie nazwisko byś chciała mieć? - zapytał rozbawiony Jay- Jones, Smith ooo albo Li? - wymieniał ze śmiechem
- Nie - odpowiedziałam mu z pełną powagą po czym patrząc mu w głęboko w oczy oznajmiłam - Andrew.
Jay patrzył się na mnie niedowierzając. To było nazwisko naszej matki, ponieważ nikt nie wiedział kto był ojcem Jaya on też nosił nazwisko panieńskie matki, ja miałam to nieszczęście, że mój ojciec otwarcie mówił że jestem jego córką, więc po urodzeniu dostałam nazwisko Greenlight. Teraz miało się to zmienić.
Kilka dni po wyjściu na wolność poprosiłam brata by zlokalizował gdzie studiują moi przyjaciele, chciałam się wytłumaczyć czemu postanowiłam się odciąć i zabroniłam Jayowi udzielać informacji na mój temat.
Cała trójka moich przyjaciół studiowała na tym samym uniwersytecie oddalonym od nas o trzy godziny drogi, gdy dojechaliśmy na miejsce była już szarówka. Stanęliśmy jeepem na przeciwko niedużego domu w którym teraz znajdowało się mnóstwo ludzi. Na ganku domu zobaczyłam znajome twarze. Ollie stał uczepiony na jakiejś lasce a ona chichotała mu coś do ucha, przyjaciel się uśmiechnął po czym ją pocałował. Obok na poręczy siedziała Zoe która w euforii coś opowiadała grupce jakiś ludzi. Kawałek dalej dostrzegłam Liama który całował się z jakąś dziewczyną. Patrzyłam na przyjaciół, którzy mieli już własne życie. Życie szczęśliwe i bez zmartwień. Oni dopiero mieli dorosłe życie przed sobą. Kim że ja byłam, żeby wchodzić z buciorami w ich szczęście...
- Mia, wszystko dobrze- zapytał brat zza kierownicy
- Nie mogę im tego zrobić - załkałam
- Co? Czego? - Jay nie do końca rozumiał
- Patrz jacy są szczęśliwi... i co teraz wejdę tam ja i obwieszczę, że wyszłam z więzienia i w sumie znów możemy być rodziną...- łkałam czując ból- Nie mogę tego im zrobić. Nie mogę ich życia sprowadzić do mojego poziomu. Pyzatym...- wciąż płakałam - oni już myślą, że nie żyje... I jest im lepiej beze mnie.
- To co chcesz zrobić? - zapytał mnie brat. Wyciągnęłam kartę z kieszeni, którą dał mi Brock, przez moment patrzyłam się na adres.
- sprzedaż mi auto w ratach?...
![](https://img.wattpad.com/cover/376836401-288-k115510.jpg)
CZYTASZ
Nie Jej wina
RomanceDwudziestosiedmioletnia Maria prowadzi najpopularniejszy klub w Los Angeles "Underground". Maria jest twarda, ale i bardzo lojalna wobec najbliższych. Czy tajemnica przez którą zmieniło się jej całe życie dziesięć lat wcześniej i teraz zaważy na je...