Rozdział 10

415 42 0
                                        

M.J./Mia

- Mia?! - Liam patrzył się na mnie z szokiem.

Olivier nie wiedział jak zareagować, przeskakiwał wzrokiem między mną, Liamem, a swoją dziewczyną. Obaj mężczyźni wyglądali tak jak by zobaczyli ducha. Nie mogłam się im dziwić.
Amber, Brock i Rider szybko zorientowali się że jest coś nie tak.

- Yyy myślę, że powinieneś się udać z Angel do lekarza. - powiedziała Amber do Olliego - My chcieliśmy wezwać pomoc, jednak twoja dziewczyna zdecydowanie odmówiła.
Z Liamem nie przerywaliśmy kontaktu wzrokowego. Ollie zaczął pomagać Angie wstać z kanapy jednak wciąż zerkał na mnie. Widać, że miał milion pytań, ale jego priorytetem była Angel.

- Odprowadzę was. - powiedziała Amber.

Liam nawet nie drgnął.

Ollie wziął Angie na ręce, żeby nie musiała nadwyrężać nogi. Jednak wciąż się odwracał w moją stronę, wyszedł bezpośrednio za Amber. Widać było że nie ogarnia co się właściwie wydarzyło. Rider z Brockiem patrzeli się to na mnie to Liama. Brock klepnął Liama w ramie.

- Powinieneś wyjść razem z przyjacielem. - zaczął Brock próbować wyprosić mężczyznę z gabinetu.

- Kiedy? - zapytał cicho Liam wciąż patrząc na mnie z szokiem w oczach.

- Musisz wyjść. - zaczął jeszcze raz Brock.

Wiedziałam, że już nie ma ucieczki od tej sytuacji i pora zmierzyć się z demonami przeszłości.

- Niech zostanie. - powiedziałam zrezygnowana, wciąż patrząc na dawnego przyjaciela. Rider i Brock nie byli przekonani.

- Jesteś pewna? - zapytał nieprzekonany Reed.

Wzięłam głęboki oddech teraz albo nigdy, popatrzyłam na bruneta i przytaknęłam.

- Przypilnuj by Angel i Ollie trafili bezpiecznie do domu. - Brock i Rider popatrzyli po sobie, później spojrzeli na mnie i na wpatrzonego we mnie Liama, nie pytali skąd znam imię chłopaka Angie. Zaakceptowali, że jest to sytuacja z którą muszę się zmierzyć sama. Widziałam, że wahają się i nie chętnie opuszczają biuro, jednak ja tylko im przytaknęłam, że będzie okej.
Zostałam sama z Liamem.
Chłopak patrzył się na mnie w niedowierzaniu. Minęła długa chwila niezręcznej ciszy...

- Kiedy? - powtórzył pytanie

- Pięć lat temu - odpowiedziałam, widać było po nim tysiące emocji.

- Pięć lat? - powtórzył jakby do siebie - PIĘĆ PIERDOLONYCH LAT! - wrzasnął wściekłe na co lekko się zlękłam - I co? Najpierw postanowiłaś nas zostawić i odciąć się, a jak już wyszłaś to stwierdziłaś, że zostaniesz wielką szychą, a nas postanowiłaś mieć w dupie?! - mówił podniesionym głosem, ale nie był już to krzyk.

- Postanowiłam was zostawić? Poszłam do pierdolonego więzienia! Nie masz pojęcia przez co przeszłam!- broniłam się.

- Tak! Nie mam, bo kazałaś bratu przekazać, że umarłaś! - znów zaczął krzyczeć wściekły.

- Nie chciałam was trzymać w jednym miejscu, nie chciałam być dla was obciążeniem! - krzyczałam, próbując nie płakać mimo, że czułam łzy w oczach.

- Co ty pierdolisz? Jakim obciążeniem?! Kurwa Mia byliśmy rodziną, niezależnie od wszystkiego chcieliśmy być przy tobie...- popatrzył  na mnie - Ja chciałem być przy tobie - powiedział ciszej. Miał mokre oczy. On naprawdę płakał. Usiadłam pokonana na podłodze i pozwoliłam uwolnić się wstrzymywanym łzą. Liam zrobił to samo. Byliśmy wściekli i jednocześnie smutni.

Nie Jej wina [ZOSTANIE WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz