Rozdział 15

29 4 0
                                    

Mia

Wróciliśmy do ogrodu, jednak wciąż czułam się się źle z wyznaniem Liama. To przeze mnie został adwokatem, to z mojego powodu nie gonił za marzeniem...
- A wy jak się poznaliscie? - usłyszałam głos Zoe. Ocknęłam się z zamyślenia i spojrzałam, że wyczekująco patrzy to na mnie to na Ridera. Spojrzałam na przyjaciela, po czym dał mi nieme przyzwolenie na odpowiedzenie jej. Więc to zrobiłam.

Pięć lat wcześniej

Jestem w Los Angeles. Każde miejsce po odsiadce wydaje się ogromne ale to miasto jest gigantyczne.
Jay oddał mi swojego starego forda i pożyczył trochę kasy na start, jednak musiałam obiecać, że będę z nim w stałym kontakcie i nie wpakuje się w kłopoty. Brat musiał mi zawierzyć bo ja nie mogłam zostać w rodzinnym mieście a on nie mógł się z niego wyprowadzić. No i jestem tu. Amber zaproponowała mi że mogę się u nich zatrzymać dopóki nie znajdę pracy ani własnego mieszkania, nie mając innej opcji skorzystałam z zaproszenia. Od razu na następny dzień po przyjeździe do L.A zaczęłam szukać pracy. Było to cholernie trudne. Nie miałam skończonej szkoły, nie miałam w niczym doświadczenia no i ciążył na mnie wyrok więzienie. Super.
Chodziłam od baru do baru w nadziei, że gdzieś przyjmą mnie jako kelnerkę. Późnym popołudniem wracałam już zrezygnowana do mieszkania Amber i Brocka, kiedy z boku zobaczyłam jakieś zamieszanie. Jeden koleś trzymał drugiego a inny okładał niemiłosiernie tego trzymanego. Idź Mia dalej, nie wtrącaj się. Mówiłam sama do siebie. Nie pakuj się w kłopoty... Jest tu pełno ludzi, zaraz ktoś mu pomoże... Czekałam trzydzieści sekund, później minutę. Chłopakowi odskoczyła głowa, zobaczyłam jak tryska mu krew z ust.
Kurwa
- E ty! - zawołałam do oprawców bruneta
- Niunia nie wtrącaj się - odezwał się jeden z nim
- Puśćcie go!
Zaczęli się bezczelnie śmiać, ale puścili chłopaka i zaczęli się kierować ku mnie.
- Bo co? - podeszli do mnie, minęłam ich i kucnęłam przy chłopaku, wtedy jeden z tych gości chwycił mnie za ramię- Spytałem bo co!? - krzyknął do mnie rozjuszony. Spojrzałam na niego z obrzydzeniem. Pięć lat w więzieniu i trenowanie kickboxingu odkąd skończyłam dziewięć lat. Tak, kiedy dziewczynki chodziły na balet, ja wyprosiłam u mamy lekcje kickboxingu. Wykręciłam facetowi rękę, krzyknął z bólu, kopnęłam go w brzuch a później kolanem w twarz, na koniec go podcięłam, upadł uderzając głową o ziemię. Zobaczyłam, że ten drugi zaczął uciekać, bynajmniej nie z mojego powodu. Zobaczyłam jak zbliża się do nas radiowóz. Doskoczyłam do chłopaka. Z radiowozu wyszło dwóch policjantów. Ogarnęło mnie zdenerwowanie. Miałaś jedno zadanie nie wpakować się w kłopoty, powiedziałam sama do siebie.
- Dobry - powiedział jeden z policjantów, patrząc się na już wstającego chłopaka, który był przy mnie i na drugiego, który leżał niedaleko, prawdopodobnie nieprzytomny.- Co tu zaszło?- opowiedziałam moją wersję, która chłopak obok potwierdził. Wylegitymowali nas. A nieprzytomnego faceta wrzucili do radiowozu
- Maria Josie Andrew? - popatrzył się na mnie wymownie policjant, który sprawdzał moje nowe prawo jazdy.
-Tak?
- Trzymaj się z dala od tych obszarów o tej porze. To Los Angeles tu nie jest bezpieczne.- polecił policjant oddając mi prawo jazdy i wsiadając do radiowozu. Popatrzyłam na odjeżdżający wóz. Mogło być gorzej
- Dziękuję- powiedział chłopak wypluwając krew i podając mi rękę- jestem Ridera
- Maria, Mia, M.J. sam zdecyduj- powiedziałam przewracając oczami ale odwzajemniłam uścisk dłoni -Czego oni chcieli? - zapytałam pomagając mu wstać
- Tak się kończy sypianie z mężatkami, nie polecam.- popatrzyłam na chłopaka wymownie
- Na moja obronę, nie wiedziałam że ma męża - bronił się chłopak - słowo!
Otrzepał się z ziemi
- Naprawdę dziękuję - powiedział brunet - mogę w ramach podziękowań zaprosić cię na kawę, herbatę czy cokolwiek?
- Jasne - stwierdziłam, że raczej jest nieszkodliwy, a przydadzą mi się nowi znajomi
- Nie masz męża, prawda? - zapytał po chwili z lekkim uśmiechem.
Zaczęłam się śmiać.
- Nie, nie mam.
Poszliśmy do niego, bo chłopak ledwo stał na nogach i stwierdziłam że to będzie najlepsze rozwiązanie w tej sytuacji. Gadaliśmy kilka godzin, ale bez flirtowania ani nic takiego. Rozmowa z Riderem była jak rozmowa z bratem.
Na następny dzień Rider ogarnął mi pracę w pubie w którym sam pracował.
Ja pomogłam mu, a on mnie.
Dwa tygodnie później wciąż szukałam mieszkania, bo ile mogłam spać na kanapie w salonie Amber i Brocka.
- Zamieszkaj ze mną - zaproponował Rider
- Rider mieszkasz w kawalerce, sam śpisz na sofie - przypomniałam mu
- No ale płace jak za jakiś pierdolony penthaus, właściciel mieszkania znów podniósł mi czynsz a wiesz jak ciężko tu znaleźć jakieś lokum!- tak wiedziałam- załatwiamy drugą sofe - zaproponował chłopak, patrzyłam się na niego nieprzekonana - albo kupimy łóżko piętrowe.- Prooosze M.J. jesteś moją jedyną nadzieją.
Westchnęłam zrezygnowana
- Niech będzie co mi szkodzi.

***

- Mieszkaliście w kawalerce? Razem?- Ollie wskazał na mnie i Ridera, to było pierwsze pytanie, które padło. Nikogo nie zdziwiło, że pobiłam gościa a innemu pomogłam w potrzebie.
Popatrzyliśmy po sobie i odpowiedzieliśmy jednocześnie
- Tak.
- Długo tak mieszkaliście? - spytała Zoe
- Prawie dwa lata - odpowiedziałam
- Aż nie kupiła totalnej rudery i spała na starym, używanym materacu - wtrącił się Rider patrząc się na mnie z dezaprobatą
- Co? - spytał Olivier
- Tak, oto tu siedząca - wskazał na mnie - Maria, kupiła totalna ruderę i w niej spała, nie zważając na bezdomnych, dilerów i innych psychopatów.
Liam, Zoe i Ollie zaczęli się śmiać. Do tego stopnia że Olivierowi poleciały łzy.
- Czemu mnie to nie dziwi - powiedział Ollie - pamiętacie jak założyliśmy się kto dłużej wytrzyma w nocy, w krypcie Dowsonow?
Uśmiechnęłam się bo całkowicie o tym zapomniałam. Wygraliśmy razem z Liamem
- Tak Zoe uciekła pierwsza - przypomniałam patrząc się na dziewczynę
- Tak a Ollie chwilę po niej bo usłyszał żabę- powiedział przez łzy Liam
- Ropuchę - obruszył się Olivier - ropuchy są najgorsze, chłopak popatrzył się na siedząca na jego kolanach Angie
- Tak masz rację - przyznała mu z litością dziewczyna, która ledwo powstrzymywała śmiech.
- Ta rudera to teraz Underground, prawda? - zapytała Zoe
Z tyłu głowy wciąż miałam, że Zoe jest reporterka która węszy wokół mnie od paru tygodni
- Tak to Underground - potwierdziłam
- Nie będę już pisać o tobie ani twoim klubie - powiedziała po chwili dziewczyna. Wszyscy się na nią spojrzeliśmy
- Mam u ciebie dług, którego nigdy nie spłacę ale mogę chociaż zacząć próbować, co nie? - uśmiechnęła się do mnie porozumiewawczo.

Kiedy się ściemniło na patio zapaliłam lampki i elektryczne świece, uwielbiałam to miejsce zwłaszcza po zmierzchu. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Nikt nie zaczął tematu skąd miałam pieniądze na klub, starzy przyjaciele wiedzieli że powiem kiedy będę gotowa. Mimo że minęła dekada w której nie mieliśmy ze sobą kontaktu, większość rzeczy się nie zmieniła, co mnie bardzo cieszyło bo dostałam szansę na odzyskanie rodziny za którą tak bardzo tęskniłam. Wszyscy zaczęli się zbierać gdy zobaczyliśmy dopiero pierwsze promienie słońca. Każdy zaproponował pomoc przy sprzątaniu, ale z Riderem stwierdziliśmy, że sobie poradzimy.
- Ej, wszystko w porządku? - zapytał Rider kiedy zostaliśmy sami
- Tak. Jest... Dobrze - powiedziałam i naprawdę tak myślałam
- Jest dobrze?- zapytał dla pewności przyjaciel
- Tak jest dobrze- popatrzyłam na niego, przytaknął na znak porozumienia. Po ogarnięciu wszystkiego udaliśmy się każde do swojej sypialni na zasłużony odpoczynek.
Pierwszy raz od dawna zasypiałam z uśmiechem na ustach.


Nie Jej winaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz