Jestem Garda, gdy miałam dwa lata mieszkałam z rodzicami i starszym bratem w Londynie. Jednak rodzice rozwiedli się, Miko zamieszkał z tatą, a ja z mamą. Później nie zobaczyłam ani taty ani Miko, przepadli jak kamień w wode. Teraz mieszkam na obrzerzach średniego pod względem wielkości miasta niedaleko morza. Dokładnie w dużym bloku, na czwartym piętrze. Obecnie mam czternaście lat. Od dawna podkochuje się w chłopaku o imieniu Seprian. Ale o nim trochę później. Obok mnie mieszka również moja najlepsza przyjaciółka, Kora. Znam ją już od czasu przerowadzki nad morze. Nie jestem odmienna od reszty dzieci, ale w przeciwieństwie do moich rówieśników nie lubię czytać. Poza tym to lubię kolor niebieski, jestem odważna i nie ukrywam sekretów, poza jednym. Ale o nim już mówiłam. Uwielbiam na przerwie w szkole grać w pin-ponga. Jestem w to tak dobra że musze grać z panem od wychowania fizycznego, bo nikt już ze mną nie chce. Mój wygląd już nie jest taki zwyczajny, mam białe włosy i niebieskie oczy. Mama powiedziała mi że gdy będe w wieku piętnastu lat pozwoli mi przefarbować końcówki na niebiesko. Cała historia która jest tu zapisana miała początek w listopadzie.
Tego dnia siedziałam w swoim pokoju, miałam uchylone okno, z jego strony docierał do mnie chłud. Wiec postanowiłam je zamknąć. Podeszłam do okna, z niego miałam doskonały widok na parking, oraz na najwyższą wieże Akademi Steel. O samej szkole krążyły dziwne plotki, jest tam obowiązek mieszkania w internacie. Uczniów rzadko widywało się na mieście. Za to dyrektor był chyba najbardziej tajemniczy, miał z pięćdziesiąt lat. Kiedyś pracował jako naukowiec, jego to już wogóle prawie nie można było zobaczyć poza budynkiem, który wogóle sam odstrasza. Wygląda jak jakiś zamek czarownic połączony z laboratorium. Nigdy nie byłam w środku ( na tamten moment ). Pan Marigo, czyli tem dyrektor był osobą strasznie podejrzaną. Ile ludzi chciało się dowiedzieć jak ma na nazwisko, z kąd pochodzi, tyle też nie uzyskało żadnej odpowiedzi.
Gdy przestałam wpatrywać się w okno pomyślałam sobie o Miko, gdzie on jest, jak teraz wygląda. Za dwa dni miały wypaść jego 16 urodziny. Bardzo chciałabym aby moja rodzina mieszkała w komplecie. Niestety tak już nigdy nie będzie. Nagle usłyszałam krzyk mojej mamy, pobiegłam do pokoju obok i zapytałam się jej czy mnie wołała.
-Mamo, wołałaś mnie?
-Tak, skocz do sklepu po mąkę na pierogi, dobrze.
-Tak, już ide.- poszłam więc ubrać kurtkę, bardzo niezadowolona. Kiedy jest zimno i pada deszcz wole naprawde oglądać film niż latać po sklepach za mąką. Jednak po tym jak odszedł tata, którego zresztą nawet nie pamiętam mama jest mi najbliższą osobą. Dlatego dla niej wszystko. Po ubraniu się i zawiązaniu butów ruszyłam na przystanek. Ponieważ na naszym osiedlu nie było żadnego sklepu, a mi najlepiej sprawdzała się ulica przy rynku głównym. Był tam i krawiec, i kwiaciarnia, sklepy, fryzjer, mechanik, a na końcu to nawet galeria. Jakby wszyscy się zmówili, i wybudowali usługi na jednej ulicy.
Po paru minutach dotarłam na przystanek. Gdy podjechał autobus zobaczyłam, że w moją stronę biegnie jakiś chłopak. Wyglądał jakby uciekał przed smokiem. Nie miał parasola i cały czas padał na niego deszcz. Do tego coś co mnie rozśmieszyło, koleś miał normalnie czerwone włosy. Gdy wsiadałam do autobusu przepchną mnie i wsiadł do środka.
-Sorki, śpiesze się.- powiedział.
-Przepraszam panienko, ale nie ma już wolnych miejsc.- rzekł do mnie kierowca, po czym odjechał. Byłam zła na tego gościa w czerwonych włosach. Szybko sprawdziłam rozkład jazdy, i co, następny autobus za godzine. Nie chciało mi się czekać więc postanowiłam iść pieszo 4 kilometry.
Zmarznięta, wkurzona, wreszcie po długim czasie dotarłam do centrum. Skręciłam w odpowiednią ulice, po czym weszłam do spożywczaka. Wziełam te mąkę, dla której się tak poświęciłam. Stwierdziłam że jak już szłam pieszo 4 kilometry to dlaczego by nie odwiedzić galeri. Pomyślałam że mam w kieszeni swoje 20 funtów i zajrze na nowe kolekcje sklepów odzieżowych. Przeszłam kilkanaście metrów i dotarłam, ogromy budynek. Cały czarny z czerwonym logiem, miał cztery piętra i podziemny parking. Największe centrum handlowe w mieście. Zadowolona weszłam do środka, tam od razu zrobiło mi się cieplej. Porównać można to uczucie do różnicy między lodówką a piekarnikiem. Wpakowałam kurtkę i czapkę do siatki i ruszyłam. Gdyby moje problemy na tamten dzień skończyły się na braku miejsc w autobusie było by super. Niestety w jednej chwili dostrzegłam Wase. Czyli dziewczyne z mojej klasy której wolałabym nie znać. Nie lubimy się od początku szkoły. Ona jest strasznie wredna i lalusiowata. Najchętniej wolałabym jej nigdy nie widzieć w szkole, ale musiała przyjść do tego sklepu akurat wtedy gdy byłam tam ja. Udawałam że jej nie widze, to nie tak że się jej boje czy coś, ale schowałam się na chwile w sklepie rowerowym. Był najbliżej mnie więc padło akurat na niego. Po prostu nie chciałam z nią rozmawiać, a gdybyśmy na siebie trafiły byłoby to pewne że mnie zaczepi. Gdy myślałam że już sobie poszła i mogę wkońcu wyjść i udać się do sklepu z odzieżą ona weszła do rowerowego. Czego ona tam szukała. No nic, udawałam że przymierzam kaski. Wtedy pomyślałam sobie że dziś pech się do mnie przyczepił.
YOU ARE READING
Stalowe serca
Science FictionGdy Garda miała dwa latka jej rodzice rostali się. Ona zamieszkała z mamą a jej brat z tatą. Ale nie to jest głuwnym problemem dziewczyny. Tylko podejżany naukowiec i dyrektor pewnej akademi. Ktury pprowadzi eksperyment na dzieciach... Gardaa postan...