Mia
Widziałam na twarzy Liama wszystkie emocje. Wyglądał jak dziecko, któremu właśnie obwieszczono, że Święty Mikołaj nie istnieje.
W jego orzechowych oczach coś błysnęło.- Czekaj, czekaj, czekaj... - zaczął skonsternowany - czy ty właśnie próbujesz mi powiedzieć, że ci się podobałem? - zapytał zszokowany.
- Oczywiście, że tak - zaśmiałam się, przecież to było coś oczywistego.
- Każda dziewczyna w szkole i pewnie niektórzy kolesie też. Każdy kto miał oczy miał cię za crasha.Jego mina wyglądała tak jakby właśnie dowiedział się, że Ziemia jest płaska, a on i Zoe to nie rodzeństwo. Powiedzieć, że Liam był zszokowany to jakby nie powiedzieć nic.
- Przecież ty... Co? Spotkałaś się z Toddem, w ogóle nie byłaś mną zainteresowana...- bronił się.
- Oczywiście, że byłam. - zaśmiałam sie - Ale traktowałeś mnie jak "kumpla" i non stop podkreślałeś, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi - odparłam lekko smutna. - A z Toddem chodziłam, bo jako jedyny nie bał się Ciebie i Olliego, ani mojego brata i jego kumpli. A ja w końcu musiałam porzucić nadzieję, że wyjdę z friendzonu. Widziałeś, każdą dziewczynę w szkole... Poza mną. - powiedziałam z nostalgią.
Liam pokręcił głową i zaczął się śmiać pod nosem.- Co? - zapytałam.
- Niewiarygodne. - powiedział, ale bardziej do siebie niż do mnie.
Czekałam chwilę, ale nie rozwinął o co chodzi.
Siedzieliśmy jeszcze jakiś czas wspominając czasy liceum i kończąc kolację. Miałam wrażenie, że żadnemu z nas się nie spieszy z powrotem do domu.- Zjemy jutro razem lunch? - zapytał Liam.
- Chciałabym, ale jestem cały dzień w klubie razem z Riderem, Amber i Brockiem. Przed weekendem mamy pełno roboty. No i gwiazda wieczoru jutro musi sprawdzić scenę i inne takie rzeczy. - widać było na jego twarzy rozczarowanie. - Jak chcesz to przyjdź. Zobaczysz jak wyglądają przygotowania - zaproponowałam.
- Nie, nie będę cię odrywać od pracy. To, że ja mam urlop nie znaczy, że ty masz zaniedbywać swoje obowiązki. - powiedział smutno.
- A w czwartek? Czwartego lipca chyba nie pracujecie?
- Nie, mamy zamknięte. Rano jak co roku idziemy na plażę zrobić sobie "turniej" siatkówki plażowej. - powiedziałam szeroko się uśmiechając - Może weźmiesz Zoe, Olliego i Angel to zagramy większą ekipą, a później zapraszam wszystkich na grilla do siebie. - Zobaczyłam, że jego twarz na te propozycję się rozjaśnia.
- Z chęcią - popatrzył mi głęboko w oczy i się uśmiechnął.
Następnego dnia faktycznie nie miałam czasu na nic.
Oświetlenie, nagłośnienie, sprawdzenie czy gwiazda wieczoru będzie miała wszystko ze swojej listy zachcianek. Co miesiąc jest ten sam cyrk, tylko klauni się zmieniają.
Do domu wróciłam około dwudziestej drugiej i byłam ledwo żywa odrazu poszłam spać...Czwary lipca był jednym z nielicznych dni kiedy klub był zamknięty. Rano po śniadaniu wszyscy zebraliśmy się na plaży. Słońce już prażyło niemiłosiernie, ale nas to nie zniechęciło. Ollie usiadł razem z Angel na kocu, ponieważ biedaczka wciąż miała kontuzjowaną nogę, więc Olivier jako wzorowy chłopak towarzyszył jej wszędzie i wyręczał ją we wszystkim. Zoe była ubrana w żółte bikini, a na wierzchu miała zarzuconą sukienkę z siatki, dosłownie wyglądała jakby zaplątała się w sieci rybackie. Amber żeby nie prowokować bijatyki zapoczątkowanej przez swojego męża założyła strój jednoczęściowy, coś a'la słoneczny patrol, ale w niebieskim kolorze. Angel miała natomiast na sobie śliczne bikini w zielonym kolorze co bardzo podkreślało jej rude włosy, które na słońcu były niemal marchewkowe. No i chłopcy mieli zwykle bermudy bez szału, ale chociaż na klaty mogłam sobie popatrzeć. Zwłaszcza na jedną. Brock i Rider rozciągli siatkę i musieliśmy podzielić się na drużyny.
- Niech nowi wybierają. - zaproponował Rider wskazując na Liama i Zoe.
- Niech będzie. I tak każdy kto będzie miał M.J. w drużynie przegra - zaczął nabijać sie Brock. W odpowiedzi pokazałam mu język. Tak wiem bardzo dojrzałe.
Zoe i Liam zagrali w kamień, papier i nożyce żeby rozstrzygnąć kto wybiera pierwszy. wygrała Zoe.- Brock.
- Rider - posłałam Liamowi pełne udawanej pogardy spojrzenie.
- Mia- zawołała mnie Zoe, zbiłam z nią piąteczkę. Amber musiała iść do chłopaków. Olliemu zostało liczenie punktów, ale nie wyglądał żeby mu to przeszkadzało. Na początku każdy traktował ten "mecz" jako zabawę jednak im bliżej było 25 punktów, tym wszyscy zaczęli traktować to poważniej. Zwłaszcza Brock z Amber. W pewnym momencie Zoe odbiła piłkę i leciała na nasze pole autowe, nie zdążyłabym jej odbić rękoma, więc kopnęłam ją w górę, miałam tyle szczęścia, że przeleciał przez siatkę i wylądowała centralnie przed rzucącym się na nią Liama.
Wygraliśmy!
- To się nie liczy!- Burzył się Rider i Amber. Liam właśnie wstawał z piachu i otrzepywał się z niego.
- Oczywiście, że się liczy - odparła Zoe.
- W te grę gra się rękoma, nie wolno kopać piłki! - Powiedział Rider.
- Dozwolone jest w takich sytuacjach kopnięcie piłki! - wtrącił się Brock.
Wyłączyłam się z tej kłótni, byłam zbyt pochłonięta pożeraniem wzrokiem Liama. Miał idealny sześciopak, który teraz błyszczał od potu. Normalnie było by to dla mnie ohydne, ale w jego przypadku mocno na mnie działało. Im mój wzrok schodził niżej tym byłam bardziej zachwycona. Zaraz pod doskonałymi mięśniami brzucha, nad linią spodenek, biodra układały się w kształt litery v. Byłam zachwycona. Nie wiem ile tak się gapiłem, aż nie zobaczyłam, że cała sylwetka Liama drży.
Podniosłam wzrok na chłopaka.
Śmiał się...
Ze mnie.
Czułam jak ciepło rozlewa się po całym moim ciele. Od uszu do palców u stóp. Zostałam przyłapana na gorącym uczynku.Winna.
- Polecam okulary przeciwsłoneczne. W nich nie widać, że się gapisz. - powiedział przez śmiech Liam.
- Nie gapiłam się. - broniłam się, jeszcze bardziej się czerwieniąc.
- Jasne tak samo jak ja...- uśmiechnął się chytrze i spojrzał na mnie znad okularów przeciwsłonecznych, które zsunął na czubek nosa puszczając mi oczko.
- Może i w Nowym Jorku jesteś ciachem, ale tu w Kalifornii takich jak ty jest na pęczki - powiedziałam zaczepnie.
- Odwołaj to!- zagroził chłopak.
- Nie.
- Masz ostatnią szansę, żeby to odszczekać. - pokręciłam tylko głową. Nie wiem w którym momencie Liam podbiegł do mnie. Nie zdążyłam zareagować. Chłopak przerzucił mnie sobie przez ramię i wbiegł ze mną do Oceanu. Im bardziej się mu wyrywałam, tym szybciej i mocniej mnie łapał i wrzucał spowrotem do wody.
Nie zwracaliśmy uwagi na nikogo, ani na nic dookoła, byliśmy tylko my.
W pewnym momencie już przez brak siły złapałam się go.
Wisiałam na nim trzymając się rękoma za jego szyję, a nogami oplotłam go w pasie. Liam trzymał mnie za uda. Patrzeliśmy sobie w oczy. Czułam jak moje serce bije niepokojąco szybko. Sutki mi stwardniały, że mogłabym nimi kroić szkło. Poczułam podniecenie między nogami, które promieniowało do całego mojego ciała. Liam też nie bardzo mi pomagał, gdyż czułam na moim tyłku jego zwód. Duży i twardy, próbował przebić się przez mokre spodenki chłopaka. Dzieliły nas tylko jego ubrania i mój strój kąpielowy. Liam nachylił się do mojego ucha.- Błagam cię, nie ruszaj się... Bo inaczej eksploduje. - powiedział chłopak z pożądaniem w oczach.
- Jesteś pewien?- zapytałam i poruszyłam delikatnie, ale prowokacyjnie tyłkiem. Liam jęknął z boleścią w głosie.
- LIAM!!!
Dosięgł nas wrzask z plaży, gdzie byli nasi przyjaciele. Krzyczała jakaś plastikowa blondyna.
- Liam !- krzyczała i machała do nas.
- Kto to? - zapytałam. Chłopak pobladł i było widać na jego twarzy wściekłość. Nagle cały nastrój szlak trafił.
- Więc?
- Mercedes, córka mojego szefa.- odparł, ale się lekko zawahał - w Nowym Jorku, kilka razy się z nią przespałem. - to wylało na mnie kubeł lodowatej wody.
Ostatni raz spojrzałam mu w oczy, od razu z niego zeskoczyłam i ruszyłam do brzegu.
Ma kogoś... Głupia.

CZYTASZ
Nie Jej wina [ZOSTANIE WYDANE]
RomanceDwudziestosiedmioletnia Maria prowadzi najpopularniejszy klub w Los Angeles "Underground". Maria jest twarda, ale i bardzo lojalna wobec najbliższych. Czy tajemnica przez którą zmieniło się jej całe życie dziesięć lat wcześniej i teraz zaważy na je...