1. Morderstwo

20 1 0
                                    

Z własnej nieprzymuszonej woli, zgodziłam się zagrać siedem minut w niebie. Pomysłodawcą tej gry stał się solenizant, któremu zabrakło na dzisiejszych urodzinach szczypty pikanterii. Jak zresztą każdemu z nas. Alkohol stopniowo wyparowywał z krwiobiegu innych, a zbliżająca się godzina trzecia zapowiadała coraz mniejszą ilość gości. Tylko ci najwytrwalsi pozostali do końca, a w składzie osób nietrzeźwych zaliczałam się ja i Sierra. Założyłam się ze swoją przyjaciółkę, że obie nie tkniemy dzisiaj napoi wysokoprocentowych, i jak na razie nam się to udawało. A pomimo trzeźwego umysłu, to i tak stwierdziłyśmy, że co nam szkodzi nie zagrać w tą grę. Obie darzymy Drake'a sympatią, mimo jego awanturniczej natury i darem do sprowadzania na siebie kłopotów. Przystanęłyśmy zatem przy jego propozycji i teraz około piętnaście twarzy zasiadło w kółku, wyczekując pojawienia się na środku stołu pustej butelki.

– Mam ją! Skubana nieźle się przede mną skitrała – wykrzyczał Walter, na co większość osób odpowiedziała mu śmiechem. Mi również podzielił się humor pozostałych.

Blondyn położył butelkę po szampanie, po czym zajął miejsce tuż obok mnie. Posłał w moją stronę łobuzerski uśmieszek i puścił mi oczko. Jak zwykle wywróciłam na to oczami, choć uśmiech sam cisnął mi się na wargi. Walter był dla mnie niczym brat, na którego zawsze mogłam liczyć. Znaliśmy się od najmłodszych lat, wspólnie bawiliśmy się za dzieciaka, jak i uczyliśmy do egzaminów. Oboje zdawaliśmy sobie sprawę, że w naszym przypadku związek nie ma racji bytu, i że to nie wyjdzie. Już raz próbowaliśmy urzeczywistnić spekulacje na nasz temat, gdzie ludzie uważali, że przyjaźń damsko-męska nie istnieję. Z czystej ciekawości pocałowaliśmy się na jednej z imprez, co przyczyniło się do tego, że Walter wyrzygał się do doniczki, a ja zdążyłam wypróżnić żołądek w pobliskiej toalecie. To wydarzenie nam uświadomiło, że między nami to stuprocentowa przyjaźń, a ludzie zawsze będą gadać i trzymać się swoich śmiesznych racji.

– Dla przypomnienia, zasady – odezwał się Drake, skupiając na sobie całą uwagę. – Losujemy butelką dwie osoby, które następnie idą do składziku na miotły na końcu korytarza. Możecie się całować, obściskiwać, rozmawiać albo pieprzyć. To już od was zależy, jak chcecie wykorzystać te parę minut, lecz pamiętajcie, żeby nie przekraczać granic drugiej osoby, jeśli takowe ona wyznaczy. My będziemy odmierzać czas od momentu zamknięcia drzwi. Gdy czas się skończy wychodzicie, i ponawiamy losowanie. Zrozumiano? – gdy otrzymał zgodę innych, jako pierwszy złapał za tułów butelki, wprawiając ją w ruch. – No to jazda.

Nieznana mi dziewczyna i Rafe Gale poszli jako pierwsi. Chłopak był moim przyjacielem, tam samo jak i Drake'a, z którym często wdawał się w bójki z innymi. Ich duet jest niepowtarzalny i każda dziewczyna z Montpelier skaczę na ich widok. No może prócz mnie, Sierry i Lizzy. Ta ostatnia jest dziewczyną Drake'a od dobrych kilku lat, choć ich związek bardziej jest żeby po prostu był. Nie da się u nich zauważyć uczuć. Nigdy też nie widziałam żeby trzymali się za ręce, a pocałunkami wymieniali się jakby pod przymus.

Szczerze nie rozumiałam utrzymywać takiej relacji, ponieważ jeśli nie darzy się kogoś uczuciami, to po co w takim razie wchodzić w jakikolwiek związek? To bez sensu.

Po pełnych siedmiu minutach usłyszeliśmy, jak alarm w telefonie zaczyna wyć, a dwójka nastolatków zaczyna wychodzić ze składziku. Dziewczyna miała pandę pod oczami, rozmazaną szminkę wokół ust i poszarpane włosy. Rafe natomiast wyglądał jakby przed chwilą, co wrócił z raju, choć jego zblazowana mina szybko zamazała osiągnięte spełnienie.

– Nie rozumiem, jak można obcemu kolesiowi ojebać gałę przez zwykłą grę. – wyszeptała do mego ucha Sierra, która również wgapiała się na tą dwójkę. – Nie dość, że jak skończy się czas to będziesz musiała spojrzeć wszystkim w oczy i dosłownie każdy będzie wiedział, co robiliście za zamkniętymi drzwiami, to jeszcze ta fala upokorzenia, jaka na ciebie wypłynie, bo przez inne laski będziesz nazywana od łatwych – prychnęła, a jej ogniste loki połaskotały mnie w kark. – Wiadomo, że grasz w to, aby zaznać trochę bliskości ale nie, aż takiej.

Who's The Murder?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz