rozdział 1

25 3 5
                                    

Zabrzmiał dzwonek. Wszyscy uczniowie zaczęli wychodzić ze swoich klas. W tym także i my. Ja i Mona, moja przyjaciółka, oraz dołączony do tego Aleksander. On był dołączony do nas przez Monę. Dla mnie był tylko dodatkiem dołożonym do legendarnego duo. Nie lubiłam go, ani w sumie nikogo ze szkoły, oczywiście poza moją przyjaciółką, ale potrafiłam to doskonale ukrywać, dzięki czemu nikt nie ogarnął co tak naprawdę myślę o nich wszystkich. Niektóre osoby mi nie przeszkadzały, a inne wręcz doprowadzały do szału. Inne tolerowałam a innych ignorowałam.  Xander był taką osobą, której nie lubiłam, ale ignorowałam. Potrafiłam bardzo dobrze ukrywać swoje emocje. Tak dobrze, że nikt nie wiedział, że coś jest źle. Każdy miał mnie za wzorową uczennicę, nie mającą najmniejszego pojęcia co to znaczy problem. Dziewczynkę z dobrego domu, która nie wie jak to jest mieć przejebane, bo zawsze miała wszystko to czego chciała. To nie była prawda. Miałam bardzo zepsute dzieciństwo. Cierpiałam każdego dnia. Na myśl o powrocie do domu przechodziły mnie dreszcze.

Chodziłam do szkoły prywatnej Olbivion Obscurity Academy, w Birmingham, w Wielkiej Brytanii. Był to budynek szkoły ponadpodstawowej oraz liceum. Szkoła była w kształcie kwadratowego nawiasu z dziedzińcem w środku. Była bardzo duża. Byłam naturalną blondynką. Nigdy się nie farbowałam, bo matka by mnie chyba zabiła. Makijaż zawsze miał być delikatny więc nakładałam tylko podkład, lekko malowałam rzęsy i delikatna różowa szminka na usta. Nie mogłam nakładać różu, chyba, że były jakieś wyjątkowe okazje, jak np. przyjście szefa mamy do domu na kolacje. Do niedawna nie wiedziałam nawet czym jest rozświetlacz. Wstydziłam się przez to, że nie wiem rzeczy, które dla mojego rocznika są normalną wiedzą. Dobrze, że Mona znała moją sytuację i wiedziała, że jestem "zacofana". Nie śmiała się, tylko mnie wspierała. To była przyjaciółka na medal. Kochałam ją za to nad życie.

- Odwieźć cię, czy sama dotrzesz do domu? Deszczowo dziś.- Zaproponował Aleksander, ale ja, tak jak co dzień musiałam odmówić.

- Dzięki Xander, ale poradzę sobie sama.

- Okej, jak uważasz. A ty Mona?- Zwrócił się do mojej przyjaciółki, w której był zauroczony od pierwszej klasy. Przypominam, że jesteśmy pod koniec trzeciej. To trwa już prawie trzy lata!

- Ja w sumie chętnie bym skorzystała, chyba, że Bella ma coś przeciwko. - Obie pary oczu przeniosły się na mnie.

- Niee. Ja nie mam z tym problemu.

- Super! To do jutra. - Krzyknęła moja przyjaciółka, następnie podbiegła do mnie i dała mi całusa w policzek.

- Paa.

Xander i Mona udali się w kierunku wyjścia, a ja ruszyłam w stronę szatni. 

Otworzyłam kluczykiem moją szafkę i ubrałam moje białe, bawełniane futerko. Cienkie rękawiczki, również białego koloru, z cekinami i odkrytymi palcami. I dopiero wtedy mogłam ruszyć do domu.

Padał deszcz, a ja miałam tylko kaptur. Przystanek nie miał budki, więc nie miałam gdzie się schować, ale dzielnie kroczyłam w jego kierunku. Przeszłam dziedziniec naszej pięknej szkoły i szłam dalej. Przystanek mieścił się około piędziesiąt metrów od szkoły.

- Nie. To są chyba jakieś żarty. Wracaj!- Krzyczałam za autobusem, który odjechał mi sprzed nosa.

Do mojego domu było jedenaście kilometrów. Nie było opcji, że wrócę do domu pieszo. Autobus jeździł co czterdzieści pięć minut. Postanowiłam przeczekać ten czas w pobliskiej kawiarni, która znajdowała się na przeciwko przystanku. Była ona cudowna. Stoliki, blaty oraz sufit z drewna. Ściany oliwkowo zielone. I te cudowne, potężne żyrandole średniowieczne, które zamiast lamp miały świece. Ten klimat kojarzył mi się z jesienią. Za wielu klientów nie było. W sumie siedziała tam tylko jedna osoba w kapturze odwrócona tyłem do wejścia.

You were never be my destiny.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz