rozdział 2

9 2 1
                                    

- Twoja matka jest serio jakaś zjebana.

- No wiem. Znaczy w pewnych kwestiach ma rację ale...

- Bells, zrozum. Ona nie ma racji. Jesteś szczupła, mądra i powinna ci pozwalać na więcej.

- Masz rację. - Potakiwałam, bo mona nie przyjęła by innej wersji. Miała rację, ale tylko po części. Uważałam, że moja rodzicielka ma rację w tym, że powinnam się uczyć, żeby później kimś być. Być prawnikiem. Jak oni. Ktoś w końcu musiał przejąć rodzinny biznes.

- Wiem, że ją mam.

Szłyśmy półokrągłym dziedzińcem szkoły. Pogoda znów była niżowa. Dziś ubrałam dodatkową bluzę pod futerko, aby rodzice nie mieli problemu. Futerko to była swego rodzaju kurteczka. Kochałam ją, bo wyglądałam w niej mega uroczo.

- Jaka pierwsza lekcja?- Spytałam doskonale wiedząc, że czeka nas Edukacja Prawnicza, w skrócie EP. Chciałam po prostu zabić niezręczną ciszę, która wytworzyła się pomiędzy mną a Moną.

- No zgadnij. Mr. Paul będzie znów pierdolić te farmazony. Mam go dość. Szczerze żałuję wybrania tego kierunku.

- Ty przynajmniej miałaś ten wybór. - Skwitowałam niemrawo.

- Współczuję.

- Co tam moje piękne kwiatuszki? - Xander zaszedł nas od tyłu i zarzucił ręce na ramie każdej z nas.

- Weź nie strasz człowieku.

- Luz, Mona. Co ty taka spięta. O i siemka Bells.

- Dla ciebie bella. - Mruknęłam, na co zarechotał. - I co cię kurwa bawi?

- Izabello, nie wiedziałem, że potrafisz mówić takie brzydkie słowa.- Poczułam przepływ nagłej adrenaliny.

- Ja... ja przepraszam panie dyrektorze. Nie miałam tego na myśli.- Wszyscy stanęli w miejscu, w tym również moi przyjaciele i ja. Każdy przyglądał się tej sytuacji, bo w końcu to ich wzorowa uczennica. Każdy, nawet sam rektor był w szoku.

- Rozumiem, że to była jednorazowa sytuacja?

- Oczywiście. To już nigdy więcej się nie powtórzy.- Powiedziałam szczerze. Moje napięcie psychiczne wykroczyło poza skalę. Myślałam, że z tego stresu się popłaczę.

- Nie mniej, będę zmuszony poinformować o tym incydencie twoich rodziców.

- Nie, proszę.- Szepnęłam, czując jak krew odpływa mi z twarzy.

- Niestety, takie są procedury.

- A skoro mowa o procedurach, to przepraszam bardzo, że przeszkodzę w tej jakże elokwentnej rozmowie, ale napisane jest, że nauczyciel, a co się z tym wiąże, także dyrektor placówki, nie ma prawa upokarzać ucznia, ani rozmawiać z nim bez obecności rodzica, bądź opiekuna prawnego. W tym przypadku łamie pan obie rzeczy. To się nazywa czysta hipokryzja. Kto jak kto, ale po panu, panie dyrektorze się tego nie spodziewałem.

Dyrektor automatycznie wyprostował się i popatrzył gniewnym wzrokiem na Philippa, który jako jedyny stanął w mojej obronie.

- Masz rację, chłopcze. W takim razie wzywam twoich rodziców do szkoły.

- A i przepraszam, że śmiem jeszcze raz zabrać głos w owej sprawie, ale nie uważa pan, że pan przesadza wzywając rodziców do szkoły po tak drobnym incydencie?

- Nie. To Bella Torres. Ona nie może się tak zachowywać.- Powiedział już nieco wybity z rytmu.

- A może darujemy to pannie Torres ten jeden raz? Chyba, że mam zadzwonić do moich rodziców?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 01 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

You were never be my destiny.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz