- Twoja matka jest serio jakaś zjebana.
- No wiem. Znaczy w pewnych kwestiach ma rację ale...
- Bells, zrozum. Ona nie ma racji. Jesteś szczupła, mądra i powinna ci pozwalać na więcej.
- Masz rację. - Potakiwałam, bo mona nie przyjęła by innej wersji. Miała rację, ale tylko po części. Uważałam, że moja rodzicielka ma rację w tym, że powinnam się uczyć, żeby później kimś być. Być prawnikiem. Jak oni. Ktoś w końcu musiał przejąć rodzinny biznes.
- Wiem, że ją mam.
Szłyśmy półokrągłym dziedzińcem szkoły. Pogoda znów była niżowa. Dziś ubrałam dodatkową bluzę pod futerko, aby rodzice nie mieli problemu. Futerko to była swego rodzaju kurteczka. Kochałam ją, bo wyglądałam w niej mega uroczo.
- Jaka pierwsza lekcja?- Spytałam doskonale wiedząc, że czeka nas Edukacja Prawnicza, w skrócie EP. Chciałam po prostu zabić niezręczną ciszę, która wytworzyła się pomiędzy mną a Moną.
- No zgadnij. Mr. Paul będzie znów pierdolić te farmazony. Mam go dość. Szczerze żałuję wybrania tego kierunku.
- Ty przynajmniej miałaś ten wybór. - Skwitowałam niemrawo.
- Współczuję.
- Co tam moje piękne kwiatuszki? - Xander zaszedł nas od tyłu i zarzucił ręce na ramie każdej z nas.
- Weź nie strasz człowieku.
- Luz, Mona. Co ty taka spięta. O i siemka Bells.
- Dla ciebie bella. - Mruknęłam, na co zarechotał. - I co cię kurwa bawi?
- Izabello, nie wiedziałem, że potrafisz mówić takie brzydkie słowa.- Poczułam przepływ nagłej adrenaliny.
- Ja... ja przepraszam panie dyrektorze. Nie miałam tego na myśli.- Wszyscy stanęli w miejscu, w tym również moi przyjaciele i ja. Każdy przyglądał się tej sytuacji, bo w końcu to ich wzorowa uczennica. Każdy, nawet sam rektor był w szoku.
- Rozumiem, że to była jednorazowa sytuacja?
- Oczywiście. To już nigdy więcej się nie powtórzy.- Powiedziałam szczerze. Moje napięcie psychiczne wykroczyło poza skalę. Myślałam, że z tego stresu się popłaczę.
- Nie mniej, będę zmuszony poinformować o tym incydencie twoich rodziców.
- Nie, proszę.- Szepnęłam, czując jak krew odpływa mi z twarzy.
- Niestety, takie są procedury.
- A skoro mowa o procedurach, to przepraszam bardzo, że przeszkodzę w tej jakże elokwentnej rozmowie, ale napisane jest, że nauczyciel, a co się z tym wiąże, także dyrektor placówki, nie ma prawa upokarzać ucznia, ani rozmawiać z nim bez obecności rodzica, bądź opiekuna prawnego. W tym przypadku łamie pan obie rzeczy. To się nazywa czysta hipokryzja. Kto jak kto, ale po panu, panie dyrektorze się tego nie spodziewałem.
Dyrektor automatycznie wyprostował się i popatrzył gniewnym wzrokiem na Philippa, który jako jedyny stanął w mojej obronie.
- Masz rację, chłopcze. W takim razie wzywam twoich rodziców do szkoły.
- A i przepraszam, że śmiem jeszcze raz zabrać głos w owej sprawie, ale nie uważa pan, że pan przesadza wzywając rodziców do szkoły po tak drobnym incydencie?
- Nie. To Bella Torres. Ona nie może się tak zachowywać.- Powiedział już nieco wybity z rytmu.
- A może darujemy to pannie Torres ten jeden raz? Chyba, że mam zadzwonić do moich rodziców?
CZYTASZ
You were never be my destiny.
Teen FictionIzabella Torres prowadzi bardzo ciężkie, rutynowe życie. Szesnastolatka ma wiele poważnych problemów, z którymi przestaje sobie radzić sama. Jej przyjaciółka, Mona wie o wszystkim i stara się jej pomóc, ale nie wie jak. Bella wtajemnicza swojego wu...