Rozdział 41

21 3 0
                                    

Mia
Bałam się tego dnia. Dnia w którym będę musiała się zmierzyć z konsekwencjami moich działań, niestety teraz sprawa nie zależała tylko ode mnie. Zadzwoniłam do jedynej osoby, która może mi pomóc.
Odebrała po drugim sygnale
- Halo ? - powiedziała radośnie w słuchawkę Zoe
- Musimy porozmawiać to ważne- zawiesiłam na chwilę głos - chodzi o aresztowanie- dodałam po chwili. Słyszałam ciszę po drugiej stronie.
- Będę za półgodziny.
Kiedy Zoe tylko przekroczyła próg mojego domu od razu przeszłam do rzeczy, nie było czasu do stracenia.
- Musisz powiedzieć Liamowi prawdę - powiedziałam bez ogródek. Twarz Zoe zrobiła się blada, a oczy się powiększyły.
- Mia... Ja- zaczęła się jąkać - Ja nie mogę - powiedziała łamiącym się głosem
- Musisz!
- Mia, ja nie mogę- zaczęła płakać w bezsilności
- Musisz! Liam się o to pyta, nie chce go okłamywać! Jesteś mi to winna! - próbowałam zagrać na jej sumieniu - Pięć lat spędziłam w więzieniu! Pięć lat!
- Przykro mi. Naprawdę nie chciałam żeby cię to spotkało, ale... To była twoja decyzja - zatkało mnie. Od kiedy ona stała się taka bezduszna i wyrachowana?- Nie mogę powiedzieć tego Liamowi, nie zniosę jego spojrzenia...pogardy...- jej głos coraz bardziej się łamał, jak moje serce.
- Zoe błagam cię musisz mu po...- nie zdążyłam dokończyć bo mi przerwała.
- Nie! - popatrzyłam się na kobietę stojąca przede mną i była teraz taka obca
- Nie? - spytałam, na co Zoe zaprzeczyła ruchem głowy. Zaśmiałam się ironicznie.
- I pomyśleć, że kiedyś za tą pustą skorupę oddałam życie - powiedziałam z pogardą patrząc w oczy Zoe. - Skrzywdź Ridera, a ja skrzywdzę ciebie. Zniszczę wszystko na czym ci zależy i sprawie, że stracisz to co najbardziej kochasz... Tak jak w tej chwili tracę to ja - mówiąc to otworzyłam jej drzwi - wynoś się - powiedziałam z jadem w głosie. Zoe płakała, ale jej łzy nie robiły na mnie żadnego wrażenia. Czekałam, aż opuści mój dom, zbliżyła się do mnie i wydało się, że chce coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zrezygnowała. Wyszła.
Musiałam zająć czymś myśli więc udałam się do klubu, żeby zrobić codzienne obowiązki. Po około godzinie, ktoś zapukał do moich drzwi.  Nie czekając na zaproszenie weszli Amber z Brockiem trzymając się za ręce. Patrzeli się na siebie wymownie. Czekałam dłuższą chwilę, aż zaczną mówić. W końcu odezwała się Amber, oczy zaszły jej łzami. Patrzyłam to na nią to na niego.
- Będę musiała na jakiś czas odejść z pracy. - powiedziała jednocześnie płacząc i uśmiechając się. Spojrzałam na Brocka, który też miał łzy w oczach i uśmiechał się czule. Wróciłam spojrzeniem do przyjaciółki i zobaczyłam, że położyła dłonie nie brzuchu. Zaniemówiłam. Od razu podbiegłam do nich żeby ich wyściskać
- Jesteś w ciąży!? - spytałam się z euforią. Wiem, że starali o dziecko od dawna i mieli nawet kilka podejść do in vitro, jednak jak na razie bezskutecznie. Dlatego podwójne cieszyłam się ich szczęściem
- Siódmy tydzień - powiedziała Amber i wyciągała z kieszeni zdjęcie USG z malutka fasolką.
- Boże tak się cieszę. - wyściskałam jeszcze raz przyjaciół. Zaczęliśmy rozmawiać na temat ciąży, jakie ma objawy i zachcianki. Okazało się, że jej ostatnie zatrucie nie było zatruciem.
Ogólnie na przyjemny temat, nie chciałam ich teraz obarczać moimi problemami. Wiec nic nie wspomniałam o mojej porannej kłótni. Po rozmowie z przyjaciółmi dokończyłam wypełniać wszystkie formalności i wróciłam do domu. W mieszkaniu na sofie w salonie siedział Liam. Miał dziwny wyraz twarzy. Zły, smutny, strapiony?
- Możemy porozmawiać? - spytał chłodnym tonem jak tylko weszłam do salonu. Usiadłam naprzeciwko niego, jednak nic się nie odezwałam. Czekałam aż on znacznie.
- Przepraszam za te kłótnie rano, wydaje mi się że oboje nas poniosło i powiedzieliśmy za dużo - zaczął cicho mówić
- Za dużo?- powiedziałam z drwiną
- Myślę, że ostatnie dwa tygodnie się zbyt szybko skumulowały. Próbowaliśmy nadrobić stracone lata w kilka dni...
- Do czego zmierzasz? - spytałam ostro przerywając mu, bo wiedziałam, że ta rozmowa ma coś na celu
- Myślę że powinniśmy dać sobie więcej przestrzeni i czasu na to co jest między nami, powinniśmy wyśrodkować czas pomiędzy nas, a inne sprawy - zmrużyłam oczy niewidząc co powiedzieć. On tak na serio?
- więcej przestrzeni? Więcej czasu? Tak? - zapytałam łamiącym się głosem  Liam patrzył się na mnie z bólem w oczach. Jak on śmiał. Wyszłam z salonu i otworzyłam mu na rozszerz drzwi
- Nie ma sprawy - powiedziałam nie patrząc na niego, chłodnym tonem. - to do zobaczenia za dziesięć lat. - powiedziałam ledwo powstrzymując łzy. Liam wstał z kanapy i zaczął iść w moim kierunku
- Mia...- powiedział z boleścią
- Wyjdź- mój ton był ostry i rozkazujący
- Mia... - Liam ponowił próbę rozmowy. Ja jednak nie chciałam słuchać
- Wyjdź - kiedy zrobił to co prosiłam, na chwilę zawiesił się przed drzwiami mojego domu - Daj znać jak będziesz wpadać do L.A. zdzwonimy się na szybki numerek. Ostatnie były fajne.- powiedziałam z bólem i zatrzasnęłam z hukiem drzwi. Oparłam się o nie plecami. Po chwili nogi odmówiły mi posłuszeństwa i odsunęłam się nam podłogę. Zaczęłam płakać tak jak jeszcze nigdy.
Następnego dnia napisałam do Ridera, czy może zająć się klubem pod moją nieobecność, bo wyjeżdżam na parę dni. Próbował wypytać się o co chodzi, jednak napisałam mu że sprawy rodzinne i więcej nie drążył tematu. Wiedział, że kłamie jednak dał mi czas na ułożenie moich myśli.  Kolejny dzień przeleżałam płacząc w łóżku. Nie miałam apetytu, jak udało mi się zasnąć wciąż miałam koszmary no i bolało mnie serce. Wieczorem zadzwonił do mnie Ollie
- Chcesz pogadać? - spytał się zmartwiony
- Nie koniecznie- odparłam smutno
- Mia wiem, że w hierarchii przyjaźni zajmuje dolne pozycję, ale wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć? Owszem Liam jest moim przyjacielem, ale ty też jesteś moja rodziną. Zależy mi na tobie. I jeśli mogę ci jakoś pomóc...
- Chcesz iść pobiegać ?- przerwałam mu jego wywód
- Teraz ?- zapytam zdezorientowany
- Tak teraz. Muszę oczyścić myśli, a najlepiej robi mi się to kiedy się ruszam - odparłam wstając z łóżka.
- Będę za dwadzieścia minut. - powiedział Ollie, po czym się rozłączył. Poszłam szybko do łazienki przemyć twarz i ogarnąć trochę włosy, bo od wczoraj tego nie robiłam. Przebrałam się w dresy do biegania, chwilę później zadzwonił domofon.
Biegliśmy z Ollim w komfortowej ciszy. On wiedział co się stało. Dlatego zadzwonił, dlatego chciał być przy mnie. Wiem, że gdybym zadzwoniła do Ridera też bez zawahania by przyjechał jednak on teraz był z Zoe, a ja nie chciałam mieć z nią nic wspólnego. Tak samo zachowaliby się Amber i Brock, bez namysłu byli by przy mnie, ale w tej sytuacji Amber nie może się stresować ani denerwować, a wiem na pewno, że by się wkurwiła, na Liama oczywiście. Biegliśmy już któryś kilometr. Nie do końca ogarniając gdzie jesteśmy, nagle usłyszeliśmy pisk opon i dojrzeliśmy jakaś szamotaninę w kantorze przed nami. Kilka osób się przepychało...
Huk wystrzału!
Padliśmy oboje ma ziemię.
- Mia!? Mia!? - słyszałam krzyk Olliego, ale tak jak bym znajdowała się pod wodą.
Czułam się dziwnie. Było mi gorąco, a jednocześnie oblewał mnie lodowaty pot
Słyszałam krzyk, ale tak jak bym miała zatkanie uszy.
Widziałam ciemność, ale w białym świetle.
Czułam ból tak silny, że w sumie go nie czułam...
Nie było już nic...

Nie Jej winaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz