Gwiazdy. Było to coś, co zawsze mnie uspokajało. Patrzenie na nie wprawiało mnie w zachwyt, bo przecież są tak daleko od nas a i tak bardzo dobrze widać ich piękno. Kiedy byłam mała marzyłam o obserwowaniu nieba na wzgórzu podczas nocy spadających gwiazd z miłością mojego życia. Z chłopakiem, dla którego ja będę jego gwiazdką.
Nie wiedziałam wtedy, że kiedyś nadejdzie ktoś taki.
Szykowałam się na imprezę. Była ona organizowana z okazji rozpoczynającego się roku szkolnego. Znowu trzeba będzie chodzić do tej szkoły. Kolejny raz trzeba przeżywać ten stres i złe samopoczucie. Jedyna zaleta końca wolnego było to ze nareszcie spotkam się z moja najbliższą przyjaciółką - Emily. Podczas wakacji nie miałyśmy jak się spotkać, ponieważ była cały czas u swojej cioci, która mieszka we Francji. Wilson bardzo lubiła modę, wiec jej się podobało. Pewnie odziedziczyła to uwielbienie właśnie po niej. Podobno wrociła już wczoraj ale musiała rozpakować ubrania, które wzięła ze sobą a następnie poszła spać, bowiem padała ze zmęczenia. Przynajmniej tak mi to tłumaczyła kiedy pisałyśmy dzisiaj rano. Dodatkowo umówiłyśmy się, że przyjedzie po mnie o 20. Impreza zaczyna się już o 19 ale jak to moja przyjaciółka uważała trzeba zrobić wielkie wejście. Jak tak się teraz zastanawiam to był dobry pomysł. Chociaż miałam więcej czasu na przyszykowanie się.
Była już godzina 18:50. zdażyłam już wziaść prysznic i zrobić makijaż który nie był za bardzo mocny. Założyłam swoją nową sukienkę. Specjalnie poszłam tydzień temu do galerii, aby jakąś kupić. Była ona przed kolano i miała małe rozcięcie z prawej strony. Miała granatowy kolor, który idealnie kontrastował się z moimi czarnymi jak smoła włosami i oliwkową cerą. Nie miała ramiączek. Gdy tylko ją zobaczyłam w sklepie, od razu pobiegłam ją kupić.
Usłyszałam jak jakieś auto podjeżdza pod mój dom. Była to oczywiście Emily. Wziełam szybko torebkę, którą już wcześniej spakowałam i ruszyłam do dzwi wejściowych. Ubrałam buty i upewniłam się, że nie zapomniałam telefonu.
- Mamo! Wychodzę! - krzyknełam. Odpowiedziała mi jak zawsze cisza.
Wyszłam z domu i podeszłam do BMW. Wciąż nie wiedziałam jak zdobyła kasę na ten samochód skoro jej rodzice zobowiązywali się, że nie dołożą ani gorsza. Uważali, że i tak by od razu popsuła auto. Nie ufali jej jeździe. Wsumie ja też odkąd prawie wjechała w drzewo jak jechałyśmy do szkoły.
- No siema, stara – przywitała się ze mną radośnie, gdy tylko wsiadłam na miejsce pasażera.
- Hejka. Dawno się nie widziałyśmy. Stęskniłam się – oznajmiłam.
- Trudno jest nie tęsknić za tak zajebistą osobą jak ja – powiedziała dumnie na co obie wybuchłyśmy śmiechem.
Emily jest super osobą. Zawsze można na nią liczyć. Potrafi poprawić humor w ułamku sekundy. Jest wesoła, mądra i uśmiechnięta. Nie dość, że ma wspaniały charakter to i jest nieziemsko piękna. Ma około 170 cm wzrostu i brązowe oczy. Do tego ma przepiękne loki, które odziedziczyła po mamie. Swoją osiemnastkę miała już w lutym, od tamtego casu, gdy tylko zdała prawko podwozi mnie do szkoły. Poznałam się z nią na pierwszym roku w liceum. Podeszła do mnie i spytała się jak to możliwe, że mam takie piękne włosy, po czym stwierdziła, że mi ich zazdrości. To było słodkie. Jednak ja uważałam, że nie jest to nic wyróżniającego. Przecież miałam zwykłe czarne włosy. Jednak dopiero później zrozumiałam, że Emily chciała się ze mną po prostu zaprzyjaźnić jednak nie wiedziała jak zagadać.
- Halo? Ziemia do Sarah – Emily niespodziewanie chwyciła mnie za ramiona i potrząsneła mną. - Żyjesz?
- Co jest? Oczywiście, że nie żyje – odpowiedziałam uśmiechając się lekko.
- Idiotka – walła mnie w ramię.
- Ej a to za co? - powiedziałam oburzona.
- Za to, że nie żyjesz. Jesteśmy już na miejscu. – oznajmiła radośnie na co przewróciłam oczami i wyszła z auta.
Dopiero gdy usłyszałam trzask drzwi ocknęłam się.
Muzyka dudniła i pewnie słychać ją było kilka przecznic dalej. Mam nadzieję, że nie przyjedzie policja przed którą będzie trzeba uciekać.
Wyszłam z samochodu i ruszyłam za przyjaciółką, która już kierowała się do wejścia. Dogoniłam ją i razem weszłyśmy do budynku.
Wewnątrz było pełno ludzi. Chodź czego się mogłam spodziewać skoro przyszedł tu każdy kto chodził do tej samej szkoły co ja. Przeszłyśmy przez hol i skierowałyśmy się do kuchni. Zanim jednak dotarłyśmy do celu musiałyśmy przejść przez salon, który został zamieniony na parkiet. Aż mi się nie dobrze robiło na widok dziesiątki zgrzanych ciał.
Gdy tylko weszłyśmy do kuchni Wilson zaczęła robić nam drinki, a ja zaczęłam się rozglądać za jakąś znajomą twarzą do której można by było zagadać. Obstawiałam, że moja przyjaciółka pójdzie do organizatora imprezy. Miał on na imię Jaxon Porter. Kręcił on z Emily od jakiegoś czasu więc pewnie z nim spędzi imprezę jak już zazwyczaj to robiła.
Wracając nie znalazłam żadnej znajomej twarzy, jednak zauważyłam jego. Nie widziałam go wcześniej, a nie przegapiłabym tak przystojnej twarzy. Musiał być w takim razie nowy. Tylko jak się nazywał?
Miał krótko ścięte włosy. Sylwetkę miał dobrze zbudowaną, która uwydatniała się pod obcisłym t-shirtem. Stał w rogu pokoju i opierał się o ścianę. Koło niego stał jeszcze inny chłopak, ale go akurat kojarzyłam ze szkoły. Przypominał wyglądem mojego ulubionego bohatera. Wyglądał identycznie jak Ares z filmu Przez moje okno.
- Kto to? - spytałam Emily nie odrywając wzroku od tego chłopaka.
Nagle on spojrzał na mnie i odwzajemnił spojrzenie. Złapaliśmy kontakt wzrokowy.
- On? To Micheal Kenneth. Przeprowadził się tutaj w wakacje i będzie chodzić do tej samej szkoły – powiedziała podając mi mojego drinka.
Wtedy nie wiedziałam jak bardzo ten chłopak namięsza w moim życiu.
Szybko wypiłyśmy picia i poszłyśmy tańczyć.
***
Tańczyłam już od dobrej godziny. Nogi mnie zaczęły boleć, więc postanowiłam pójść do kuchni, gdzie znajdował się alkohol zrobić sobie kolejnego drinka. Nie pamiętam ile wypiłam. Jedyne to, że byłam już trochę wstawiona. Przez cały czas, odkąd nawiązałam z nim kontakt wzrokowy czułam na sobie jego spojrzenie. Wręcz wypalało mi dziurę w plecach.
Gdy tylko się napiłam chciałam wrócić na parkiet ale ktoś mi w tym przeszkodził. Stanął na mojej drodze jakiś chłopak. Był to Micheal. Z bliska był jeszcze piękniejszy. Miał brązowe oczy, podchodzące w kolor mlecznej czekolady. Zauważyłam także na jego twarzy małą bliznę koło oka. Dopiero teraz dostrzegłam jaki wysoki był. Przy moich 165cm wzrostu był wyższy o prawie głowę.
Nie spodziewałam się, że podejdzie do mnie. Co mógł ode mnie chcieć?
- Zatańczymy? - zapytał, kiedy zaczęła lecieć wolna muzyka.
CZYTASZ
Like A Star
RomanceByła jak gwiazda. Była piękna i nie można było nie zwrócić na nią uwagi. Był dla mnie jak rycerz na białym koniu. Przyszedł w najmniej oczekiwanym momencie i sprawił, że chociaż przez chwilę doświatczyłam prawdziwej miłości.