02 | until the end

20 9 34
                                    

──────────

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

──────────

CHAPTER TWO : UNTIL THE END

[ 1,3k words ]

⠀⠀⠀⠀⠀— Ile razy mam powtarzać? — burknął Jay, wyraźnie zirytowany. — Nie wrócę do siatkówki. Znajdźcie sobie innego kapitana.

Jeon Jeongguk pokręcił głową i uniósł dłonie ze zrezygnowaniem.

— Jay, proszę, przemyśl to. Już mniejsza z tym, że drużyna sobie bez ciebie nie radzi. Ale, co ważniejsze, w ten sposób jakoś oderwiesz myśli od Mirae. Może zapomnisz i...

— Ale ja nie chcę o niej zapomnieć.

Jeongguk zmieszał się, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Nie to miał na myśli, źle dobrał słowa i wydawało mu się, że schrzanił sprawę. Jay obrócił się na pięcie i z hukiem opuścił halę gimnastyczną. Potrzebował chwili samotności, aby móc w spokoju odetchnąć.

Przecisnął się przez tłum pierwszoklasistów, zastawiających cały korytarz, i zniknął za załomem, wchodząc do pierwszej lepszej męskiej ubikacji. Zatrzasnął się w kabinie i usiadł na zamkniętej desce sedesowej, ukrywając twarz w dłoniach. Nie dawał już rady.

Na jego policzkach pojawiły się stróżki łez. Myślał, że ostatnio wypłakał ich już zanadto, a jego oczy przysłowiowo nie wycisną już więcej. Jednak był w błędzie, a jego oblicze ponownie zabłysło mokrym, smutnym blaskiem.

Przypomniał sobie słodki głos Mirae, kiedy ta stała na trybunach, głośno kibicując jego drużynie. Nawet jeśli akurat nie odnosił zwycięstwa, jej entuzjastyczne okrzyki i oczy pełne dumy były dla niego najważniejszą, najcenniejszą nagrodą.

Przychodziła na każdy mecz, dumnie dzierżąc w dłoniach transparent, z zapisaną kolorowymi literami nazwą jego drużyny i wielką czwórką, jego numerem koszulki. Początkowo był tym trochę zawstydzony, a jego koledzy nie szczędzili mu złośliwych docinek. Jednak po czasie zmienił swoje nastawienie i był bardzo dumny z tego, że miał tak kochaną, wspierająca dziewczynę. 

Pamiętał, jak podczas jednego z meczów podszedł do niej, przegrzany i zmęczony. Wtedy przytuliła go mocno, nie zważając na jego nieco spocony stan, a on poczuł, jakby cały świat na chwilę się zatrzymał. 

 „Jesteś najlepszy, Jay. Musisz wrócić do gry", powtarzała, wpatrując się w niego z taką wiarą, że miał wrażenie, że potrafił przenosić góry.

Z korytarza dobiegał radosny śmiech innych uczniów. Z dnia na dzień coraz bardziej dostrzegał, jak stracił radość, jego świat nagle zgasł. Przycisnął dłonie do twarzy, próbując jakoś zablokować dźwięki, które tak usilnie wdzierały się do jego umysłu.

Choć wydawało mu się, że był przygotowany na śmierć dziewczyny i wiedział, że ta zbliża się wielkimi krokami, nie przypuszczał, że nadejdzie aż tak szybko. 

HEALING HEARTS • jay parkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz