Rozdział 1.

5 0 1
                                    

Stella

Mam dość. Mave i Rita grają w minecraft, a ja się nudziłam. Czasami miałam wrażenie, że moja przyjaciółka lubi bardziej moją siostrę niż mnie. Jest to bardzo bolesna myśl, ponieważ znałam rudowłosą od dziecka.

- Hej Stella, chcesz z nami zagrać? - pyta mnie Mave. Uśmiecham się i już mam sięgnąć po pada, ale drogę blokuje mi Rita. Patrzę na nią pytającym spojrzeniem, ale w jej oczach dostrzegam tylko przeprosiny. Już rozumiem. Nie chce ze mną grać. Woli grać z Mave. Jest to przykre, ponieważ przyjaźnię się z nią całe życie i nie wyobrażam sobie go bez niej.
Z Ritą poznałam się, gdy miałam dwa lata podczas wyjazdu do Włoch. Nasze mamy się tam poznały za czasów młodości.
Z moją mamą byłam bardzo zżyta. Po jej śmierci ojciec zostawił mnie u ciotki Pam, po czym uciekł z kochanką, z którą zdradzał mamę.
W każdym razie poznałyśmy się dziewiętnaście lat temu i od tamtej pory jesteśmy nierozłączne. Aż do tej chwili.

- Rita, myślę, że na ciebie już pora. - mówię ze łzami w oczach, a Rita patrzy na mnie ze smutkiem.

- Em, jasne, już tylko pójdę po kurtkę.

- Jest ciepło. - zauważa Mave.

- Dla ciebie, dzieciaku! - śmieje się Rita. Chrząkam więc, a Rita od razu poważnieje. - To cześć.

- Pa, Rita. - mówimy jednocześnie, a ona wychodzi. 

Leżę i płaczę przeglądając moje i Rity zdjęcia. Na jednym mamy po około siedemnaście lat i układamy puzzle, mając przy tym ubaw po pachy. Na innym za to jemy Souvlaki*. Mamy razem cały ogrom wspomnień, a ona to wyrzuca do kosza. Oczywiście ja też czuję się winna, choć nie wiem czemu. Zawsze jej mówię, że ładnie wygląda, pytam o wyjścia i komplementuję ją. Za to o0d niej nigdy nie usłyszałam chociaż, że wyglądam niczego sobie. Nigdy nie usłyszałam komplementu z jej strony, właściwie. . . nie pamiętam, bym kiedykolwiek jakiś dostała. To boli. Bardzo. Świadomość, że już nigdy nie będzie tak jak kiedyś boli do tego stopnia, że aż łamie mi się serce. To boli tak niewyobrażalnie, tak bardzo, to nie fair. . .
Z zamyśleni wyrywa mnie pukanie do drzwi. Krzyczę ciche ,,proszę", a w moim pokoju staje nie kot inny jak moja siostra. Bez słowa podchodzi i mnie przytula. Odwzajemniam uścisk i uśmiecham się pod nosem. Dobrze jest mieć siostrę taką, która cię wspiera i przytula, gdy tego potrzebujesz.
Gdy wychodzi mnie pochłania sen...

***

Zostawi cię, zostawi cię, zostawi cię, zostawi cię, zostawi cię, zostawi cię, zostawi cię, zostawi cię, zostawi cię.
Skrzywdzi cię, skrzywdzi cię, skrzywdzi cię, skrzywdzi cię, skrzywdzi cię, skrzywdzi cię, skrzywdzi cię, skrzywdzi cię.
Ma cię gdzieś, ma cię gdzieś, ma cię gdzieś, ma cię gdzieś, ma cię gdzieś, ma cię gdzieś, ma cię gdzieś.
Jesteś nie potrzebna, jesteś nie potrzebna, jesteś nie potrzebna, nie potrzebna, nie potrzebna, nie potrzebna, nie potrzebna, nie potrzebna.
Rozumiesz? Rozumiesz? Rozumiesz? Rozumiesz? Rozumiesz? 

***

Budzę się cała spocona, nie wiem co się dzieje. To był koszmar. Zaczynam pocierać ramiona, bo zaczęłam się czuć nieswojo, nie na miejscu. Jakbym była niepotrzebna, nic nie warta.
Wstaję więc i idę do kuchni po szklankę wody. Woda zawsze sprawia, że czuję się spokojnie i dobrze. Dlatego gdy biorę pierwszego łyka czuję, że wszystkie problemy znikają. Drugi łyk - pełen ulgi i bólu jednocześnie. Trzeci łyk pełen goryczy. Goryczy? Wypluwam wodę do zlewu i biegnę do łazienki. Wymioty niestety nie czekają aż łaskawie dojdę do ubikacji i lądują na podłodze.

Po posprzątaniu nakładam na twarz maseczkę i wchodzę do wanny. Biorę ze sobą jakiś romans z mojej biblioteczki i zaczynam czytać. Nawet nie wiem, kiedy przelatują mi minuty, które zamieniają się w godziny. Tak spędzam około dwie godziny i przy okazji myję głowę.
Sprawdzam godzinę po wyjściu z wanny i gdy widzę piątą dwadzieścia, kieruję się do mojej garderoby i wybieram jasno niebieski top bez ramiączek i długie ciemne dzwony. Zakładam srebrną biżuterię, w której skład wchodziły: małe kolczyki kule, naszyjnik z zawieszką peoni, oraz pierścionek z małymi kryształkami.

Wkładam moje sandałki i kieruję się do łazienki. Opieram się dłońmi o marmurowy blat i wyciągam szczoteczkę do zębów, szczotkę do włosów i klamrę w kształcie kwiatu plumerii.  

Myję zęby, czeszę włosy i zaplatam je w klamrę, po czym, zaczynam się malować. Korektor, róż, puder, rozświetlacz, rzęsy, pomadka i błyszczyk. Całość dopełniłam mgiełką o zapachu bugenwilli.
Wychodzę z domu w moim fartuchu, ale zamiast podejść, jak co dzień do kwiaciarni idę w stronę mojego roweru i wsiadam na siodełko. Odjeżdżam spod domu i kieruję się w stronę sklepu mamy Rity, pani Williams. Mieli mały sklepik osiedlowy przy plaży. Dlatego też wzięłam aparat, by zrobić kilka zdjęć i zagłuszyć złe myśli. Pani Emily, bo tak miała na imię mama Rity była miłą siwowłosą starszą kobietą po pięćdziesiątce, z różanymi policzkami i węglami pod rzęsą. Była ciepła i dobra, zupełne przeciwieństwo swojego męża, który był oschły i oziębły. Razem stworzyli Ritę dobrą i oschłą dziewczynę z niesamowitym poczuciem humoru, którą pocieszałam, gdy było jej przykro, z którą się śmiałam, gdy tego było jej trzeba, a z którą teraz nie chciałam mieć nic wspólnego.
Gdy docieram pod sklepik widzę jak pani Williams mi macha z oddali. Cieszy się na mój widok. Zresztą z wzajemnością. Zsiadam z siodełka i podchodzę z torbą śniadaniową na ramieniu do małego straganu i zaczynam pakować do torby kapustę, ogórki, pomidory i inne warzywa i owoce ze skrzynek. Wyjmuję z kieszeni pieniądze, jednak pani Williams mi odmawia i prosi, bym wzięła jedzenie i z nią nie dyskutowała.

Dlatego chwilę później stoję na plaży i robię zdjęcia słońca, oraz morza.
Po powrocie do domu szybko się przebieram w strój roboczy w którego skład wchodziły ogrodniczki, biała bluzka z naszym logo, oraz fartuch w odcieniu brudnego różu. Zakładam sandałki i równo o siódmej otwieram kwiaciarnię ciotki Pam. Klienci zbierają się po dosłownie paru minutach, a ja mam coraz więcej pracy. Na szczęście przychodzi Mave i Pam, więc mi pomagają.
Wchodzę na zaplecze i wyjmuję bukiet piwonii w kolorze ciemnego różu. Jest tak piękny, że postanawiam wystawić go na wejściu do budynku, by zachęcić klientów do przyjścia.
I wtedy dzieje się to. Wpadam z impetem na jakiegoś mężczyznę, a płatki pięknego kwiatu rozsypują się dookoła nas. Jest mi tak głupio, że nie mogę zebrać myśli w całość. Staram się nie patrzeć nieznajomemu w oczy, gdy zbieram resztki kwiatów z podłogi. Gdy wstaję zaczynam gorączkowo mówić:

- Bardzo pana przepraszam, na prawdę nie chciałam na pana wpaść, to był wypadek, proszę mi wybaczyć, dam panu zniżkę na kwiaty o.... trzydzieści procent, słowo daję! - mówię i dalej zbieram płatki piwonii spod jego butów.

Czuję nagle, że ktoś mnie łapie z łokieć i podciąga do góry. Unoszę wzrok i widzę ciemne jak smoła oczy w kolorze gorzkiej czekolady, albo nawet ciemniejsze. Oczy te patrzą na mnie z taką nienawiścią i takim zdenerwowaniem jakiego nie widziałam nigdy u nikogo.

- Nie rób scen dziewczynko. - mówi do mnie melodyjnym głosem, zaraz, zaraz, to ten sam facet sprzed kilku dni. Ten, którego pragnęłam spotkać ponownie.

No to zapowiada się ciekawy dzień.  

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 29 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Hopes - memories series#1-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz