W dosyć małym miasteczku Townsend życie toczyło się bardzo spokojnie. Ale jak zawsze coś musiało się przytrafić zwyczajnej dziewczynie o imieniu Laure, która nie wyobrażała sobie co może jej się przytrafić, ale wróćmy do początku.
Laure która właśnie usłyszała ostatni dzwonek w tym roku szkolnym, ciesząc się że nie będzie musiała rozmawiać z rówieśnikami wracała do domu. Laure miała dosyć daleko do szkoły wracanie zajmowało jej ok30 minut autobusem pełnym tych wszystkich zwierząt, a potem jeszcze 10 min przez las i doszła do domu.
Nie lubiła ludzi wydawali jej się głośnie, nieodpowiedzialni i ruchliwi.
*Dzwięk dzwonka do drzwi*
Laure spodziewała że to jej ojczym zapomniał kluczy, gdy otworzyła dzwi zobaczyła wysoką dziewczynę o brązowych włosach i czerwonożółtych oczach.
Hej powiedziała nieznajoma po czym pwatrywała się w niebieskie oczy Laure.
Hej odpowiedziała jej Laure po czym odrazu zapytała czy coś się stało.
Można by tak powiedzieć, zgubiłam dużego Golden retrievera widziałaś go może nazywa się Nemo powiedziała nieznajoma.
Nie naprawdę go nie widziałam ale teraz będę się rozglądać odpowiedźiała Laure.
Dobrze to jakby co to mieszkam w domu naprzeciwko powiedziała nieznajoma, po czym odwróciła się tyłem i poszła przed siebie.
Hej krzykneła Laure, jak się nazywasz zapytała.
Jestem Julie odpowiedźała a ty
Ja jestem Laure to jakbm go widziała to ci powiem.
Dobra krzykneła Julie.
(Hej jakby co to sory za błędy ortograficzne ale Polski to nie moja najlepsza strona)
