Rozdział 4

17 3 7
                                        

  - Nie! Ona nie umarła, słyszysz?! Ona nie może umrzeć! Nie teraz! - Potrząsnęła moimi ramionami, a ja za to się nie ruszałam i wbijałam pusty wzrok na podłogę. To nie tak, że się z tego cieszyłam tylko nie bardzo wiedziałam jak to skomentować. Siostra do mnie dzwoni i mówi, że mama jej umiera na rękach przez ojca. - Słyszysz mnie?! Nie może! Im się coś pomyliło!

  Charlie zaczął delikatnie odciągać ode mnie moją siostrę. Mówił coś do niej przez co się trochę uspokajała. Ja za to stałam na środku korytarza w szpitalu ze świadomością, że nic już nie będzie takie samo. Nie spojrzę na ojca tak samo, a może zacznę się go bać. Nigdy nie usłyszę już głosu mojej mamy ani jej nie zobaczę. Ona będzie tylko wspomnieniem. Na dodatek ktoś mnie straszy jakimiś karteczkami i wiadomościami. W skrócie: Właśnie moje życie się sypało a ja nie mogłam nic z tym zrobić.

  Przyjaciel po tym jak w miarę uspokoił moją siostrę podszedł do mnie.

  - Wszystko dobrze?

  Tak! Jest cudownie! Nigdy nie było lepiej! Po co śmierć mojej mamy miałaby mnie ruszyć? Pomyślałam.

  Podniosłam głowę i na niego spojrzałam, ale nie odpowiedziałam.

  - Okej... po co pytam skoro znam odpowiedź? - Też nie wiem - Odwiozę cię do domu dobrze? Twoją siostrę też - Powiedział wyprzedzając moje pytanie.

  Pokiwałam tylko głową i zaczęłam iść do samochodu. Nie obejrzałam się za siebie, ale słyszałam, że Charlie i Silver idą za mną. Siostra cały czas gadała. Jak widać wolała się wygadać w takiej sytuacji. Ja za to przez całą drogę milczałam. Wszystko mnie w tamtej chwili wkurzało. Głos znajomego i siostry, to jak samochód jechał, to jak Charlie nawet przez przypadek raz dotknął mojej skóry na udzie, to jak siostra cicho się śmiała z nieśmiesznych żartów nieznajomego. Jak ona się mogła śmiać w takiej sytuacji?

  - Zatrzymaj się - usłyszałam nagle swój lodowaty głos. 

  -Co? Czemu? - Zdziwił się chłopak.

  - Chciałabym się przejść.

  - Em... no okej...

  Zgodnie z moją prośbą (lub bardziej rozkazem) zjechał na pobocze i się zatrzymał. Ja bez słowa wyszłam w samochodu i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Auto odjechało, a ja skierowałam się w stronę chodnika. Niedaleko ode mnie zauważyłam tramwaj, który jechał prosto pod mój dom. Zmieniłam kierunek i to jednak w jego stronę poszłam.

  Usiadłam na ławce, wyjechałam słuchawki z torebki i puściłam piosenkę Sweather Weather od The Neighbourhood. Nie wiem z jakiego powodu, ale lubiłam te piosenkę. Była jedną z moich ulubionych. 

  Nagle przyszło mi powiadomienie na telefon

  Marcel: nie ide a co? cos ciekawego sie ram dzieje?                                          

  Marcel: tam*

  Westchnęłam. Trochę zabolało mi to, że odpisał mi po tam czasie, ale bardziej zakuło mnie w serce to, że nie pisał poprawnie. Kto normalny tak pisze?

  Ja: mhm ok

  Marcel: wszystko ok?

  Ja: nie                                                 

  Ja: powiem ci później ok?

  Marcel: ok

  Schowałam telefon do kieszeni nadal słuchając muzyki. Odprężała mnie dlatego zawsze słuchałam jej w chwilach, w których chciałam być sama.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 29, 2024 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

(nie)znana osobaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz