Ból Istnienia

12 2 1
                                    

I

Ból. Czuję ból. Nie taki ból, jak wy. Ból istnienia. Czy mam problemy egzystencjalne? Możliwe. Ale czy jestem głupi? Nie.
Me imię Kordian i jestem dość wysoko... Wśród swoich. Tak, to jestem nisko jak robak. Niżej nawet.
Jestem hersztem grupy opozycyjnej. Prowadzimy rebelię tak zwaną. Zamach na króla to znaczy. A ja to wszystko założyłem z moim najlepszym przyjacielem Dembelim, którego nazywamy Dembe lub w naszej gildii "Dąb".
Jesteśmy gildią sierpa i miecza, a to z jednego powodu. Ja używam do walki dwóch sierpów, stąd nazywa się mnie "Aniołem Śmierci" albo "Śmiercią za Życia". Dembe natomiast używa miecza.

II

-Hej, Hej. Nie odlatuje nam - jeden z członków gildii, Gilbur próbował mnie ocucić.

Ja leżałem na ziemi bezwładnie.

-Cholera! Dembe, przynieś coś na TO!

-Tak jest! - "Dąb" ruszył szybkim krokiem do sali obok.

-Idźcie sobie... - wymamrotałem ledwo.

-Nie ma mowy. Nie zostawimy szefa - Gilbur cały czas przykładał mi mokrą szmatkę do głowy.

Wtedy do salki wpadł Dembe z paroma fiolkami w rękach. Polska podbiegł do mnie i położył wszystkie na łóżku. Gilbur chwycił pierwszą lepszą i wlał mi do ust.
Gilbur był krasnoludem, stąd był niższy od kogokolwiek w gildii. Jak typowy krasnolud miał długą brodę, lecz związaną w warkoczyki jak u wikingów. Włosy miał krótko obcięte, roztrzepane na boki. Dembe natomiast był chuderlawy, lecz siły mu nie brakowało. Mimo swej budowy dorównywał nawet niektórym dowódcom królestwa Dirii.
A co do Dirii, to królestwo władane przez króla Ronalda. Jest on tyranem i totalnym zbokiem. Mówi się, że dobierał się nawet do 13-letniej córki swojej siostry, samemu mając 43 lata. Aktualnie ma lat 56 i mimo swego podeszłego wieku dalej był w stanie walczyć z najlepszymi. Tak przynajmniej mówiono.
Ronald miał także dwie córki i syna. Z relacji szpiega wynikało, że traktował tą młodszą jak świętość, natomiasy starsza była traktowana jak gówno. Jak zwykła szmata. Wytarta o podłogę, a potem rzucona w kąt.
To dodawało nam otuchy, że mamy rację w tym co robimy.
W międzyczasie paroma fiolkami leków udało się złagodzić to, co mi się działo. Pot, wcześniej lejący z mojego czoła jak z cebra ustał, a ból w klatce piersiowej zniknął. Lecz dalej pozostawało jedno. Ból istnienia. I oni o tym wiedzieli

III

  Sabotaże to chyba najlepsza rzecz w moim życiu. Sprawa jest prosta: idziemy do jakiejś wioski która jest pod panowaniem Ronalda, rżniemy jego ludzi, oznaczamy wioskę jako naszą i ludzie się cieszą. Łączymy przyjemne z pożytecznym. Tak jednak miało nie być teraz.
 
  IV

  Na kolejną misję wyruszyłem ja, Gilbur, dwóch starszych i paru nowicjuszy. Misja miała być prosta, gdyż wioska nie była szczególnie strzeżona. Ruszyliśmy z bazy w południe, gdy słońce górowało, a dotarliśmy na miejsce 3 godziny później. Trwało to tyle, gdyż dużo razy się zatrzymywaliśmy. Niewiadomo czemu jeden z nowicjuszy dostał rozwolnienia.
  Ale mniejsza. Gdy dotarliśmy przy wejściu do wioski nie było nikogo. Weszliśmy normalnie, jak do bazy. Rozluźnieni i spokojni. Przeszliśmy całą wioskę w poszukiwaniu kogokolwiek. Jednak...
  Coś było nie tak. Nigdzie nie było słychać nikogo. Jakby to było miasto duchów. Bardzo dziwne doświadczenie. Szliśmy uliczkami coraz bardziej zdezorientowani. Było nas siedmiu, jednak nadal trochę się niepokoiliśmy.
  Stało się to szybko. Coś świsnęło, ja ciałem nadchodzącą linę, natomiast reszta zawisła do góry nogami. Natychmiast ich uwolniłem i ustawiliśmy się w kole gotowi na atak.
  Wtedy poczuliśmy dziwny chłód. Jak na znak spojrzeliśmy wszyscy za siebie. Tam stał staruch z laską i ubraniem jak mag. Mag tutaj? Mag wśród nich? pomyślałem.
  Ale nie mieliśmy dużo czasu do namysłu. Mag stuknął w ziemię laską, a podłoże się zatrzęsło. Prawie runąłem, ale w końcu stanąłem w miejscu. Coś wtedy błysło po prawej, ciałem więc ukosem aby zablokować cios, jednak ten nadszedł od lewej. Dostałem czymś płaskim w twarz i poleciałem na najbliższą ścianę. Natychmiast stanąłem, przywarłem do ściany i spojrzałem na napastnika. Od razu wiedziałem, że to nie przelewki. To był dowódca, i to na pewno wysoki rangą, gdyż miał broń, którą posiadali tylko najwyżsi.

RoszadaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz