Królewna

4 0 0
                                    

I

"Oh! Tak bardzo bym chciała być księżniczką!" Weźcie. Słyszę to co chwilę.

Jestem Maya, jestem córką króla Ronalda, tyrana, oraz jego prywatną szmatą. Bo traktuje mnie jak ową. Czemu? Bo nie chcę być taka, jak on chce. Mam 17 lat i mam dwójkę młodszego rodzeństwa. Brata Artura oraz siostrę Dalię. Oboje są traktowani przez ojca jak perełki. Dalia jako jego córeczka, posłuszna mu nieważne co, no i, nie licząc mnie, najstarsza z rodzeństwa ma przejąć królestwo i poślubić jakiegoś bogatego starucha. Brat natomiast ma zostać rycerzem.

Wszystko zaplanowane.

Mój ojciec taki jest. Planuje życia wszystkich i wszystkiego. Dla niego nie jest ważne co ktoś czuje. Co chce. Ważne jest to, co on chcę i czuje. Typowy tyran. A jak ktoś mu się przeciwstawi ląduje na szafocie. Ginie na oczach wszystkich.

Ja natomiast się przeciwstawiam ojcu, robię różne rzeczy, jak na przykład podarcie szat, zniszczenie flagi. Różnie. Takie małe sabotaże. Oczywiście on nie zabije mnie, choć chętnie by to zrobił, a to wszystko dlatego, że źle by to zadziałało na jego wizerunek wśród reszty królów. Choć i tak reputację ma kiepską. W końcu jest tyranem i traktuję ludzi bardzo źle.

II

Dzień zapowiadał się okropnie. Jak zawsze. Gdy wstałam jedyne, co usłyszałam od ojca to ozięble powitanie. Nawet do mnie nie podszedł, powiedział tylko "Po śniadaniu umyj naczynia i idźzdjąć pranie". Jak codziennie.

-Co dziś zamierzacie robić? - spytała matka próbując jakoś ocieplić atmosferę.

-Ja będę uczyć się szermierki! - wrzasnął Artur przegryzając kanapkę z dżemem. - Będę waleczny jak ojciec!

-Tchórzem też będziesz? - spytałam pod nosem.

-Maya! - Ronald wstał natychmiast uderzając w stół. - Lepiej się przymknij bo nie będziesz wychodzić z pokoju przez rok!

-Ronald! - Matka ewidentnie została zmuszona do tego małżeństwa. Jak każda córka króla. - Nie psuj nam śniadania.

-Ona zaczyna! Szmata - Król usiadł powoli.

-Maya, ty też.

Ja tylko parsknęłam. Dokończyłam tylko swoje jedzenie, wstałam od stołu i powoli wyszłam z sali. Wszyscy oprócz ojca patrzyli na mnie nie wiedząc co powiedzieć.

Ja poszłam tam, gdzie zawsze. Po przejściu szybkim krokiem paru długich korytarzy wyszłam z zamku tylnim wyjściem patrząc, czy nikt nie widzi. Ruszyłam polną ścieżka, po czym dotarłam do lasu. Szłam tak parę minut, aż natrafiłam na chatę z drewna.

Z oddali unosił się odgłos rąbania drewna. Znałam to bardzo dobrze, gdyż bywałam tu codziennie. Poszłam oczywiście za chatę, skąd dobiegał odgłos.

Tam przy stosie drewna stał mężczyzna. Miał lekki zarost i włosy, był szatynem. Zbudowany był bardzo dobrze, mięśnie widać było spod za dużej koszulki oddanej mu przeze mnie. Zabrałam ją ojcu i mu dałam.

Mężczyzna spojrzał na mnie i natychmiast przestał rąbać.

-Hej, Maya!!! - wrzasnął wesoło.
-Gale!

Wpadłam w jego ramiona uśmiechając się gdy tulił mnie mocno. Nie ukrywam, byłam w nim zakochana. On nie wiedział i raczej nie odwzajemniał. Ale udało mi się namówić go na tulenie na przywitanie i pożegnanie bez zdradzania się.

-Co, po co przyszłaś? Zdecydowałaś się na trening?

-Moooże kiedy indziej - zaoponowałam. Nie byłam jeszcze pewna.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 19 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

RoszadaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz