07 | between us

52 6 11
                                    

──────────

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

──────────

CHAPTER SEVEN : BETWEEN US

[ 1,5k words ]

⠀⠀⠀⠀⠀Jay naprawdę myślał, że zmierza ku normalności. Jednak jego nastrój przypominał istną sinusoidę, był pełen wyży, jak i niży. Momentami wydawało mu się, że wychodzi na prostą i żyje dalej, jednak chwilę później doznawał załamania.

Śmierć Mirae wcale nie spadła na niego jak z jasnego gromu, można powiedzieć, że był na nią przygotowany. Jednak strata bliskiej osoby zawsze jest bolesna i ciężko jest się z nią pogodzić. 

Wiedział, że taka była kolej rzeczy — jedni umierali, a inni się rodzili. Mimo to nie był w stanie zrozumieć, dlaczego padło akurat na jego ukochaną. Przecież nie zasługiwała na taki przedwczesny koniec. 

I chociaż był przekonany, że w końcu uda mu się to zaakceptować, to był pewien, że nigdy się z tym nie pogodzi.

Kroczył korytarzem Domu Kultury, zmierzając do już znanej mu sali. Ostatnie spotkania przynosiły mu ukojenie, którego tak bardzo potrzebował. Czuł, że nie jest pozostawiony sam sobie, a ciężar bólu, który przygniatał jego serce, nosił na równi z innymi.

Pomagało mu również towarzystwo Chae. Widział zbyt dużą przepaść między sobą a innymi, starszymi uczestnikami grupy, i to zdecydowanie z nią związał się najbardziej. Łączyły ich podobne historie, oboje stracili swoich ukochanych, swoje pierwsze miłości. Jay myślał, że Mirae będzie jego pierwszą i ostatnią. Był cholernie zły na los, który pokrzyżował jego plany.

Uchylił drzwi i spojrzał na zegarek. Właściwe spotkanie miało rozpocząć się za niecałe dziesięć minut, jednak przeważająca większość uczestników już zajmowała swoje miejsca.

Przeszedł obok zapłakanej starszej kobiety i niespotykanie spokojnego mężczyzny w średnim wieku. W ocienionym rogu zauważył nieco zgarbioną sylwetkę Chae. Pochylona, ze zwieszoną głową i złożonymi rękoma, wyglądała na wyczerpaną psychicznie.

Usiadł obok, starając się nie wydobyć z krzesła żadnego dźwięku, żeby nie rozproszyć dziewczyny. Ta podniosła głowę, spoglądając na niego spod przydługiej grzywki, i uśmiechnęła się ze smutkiem. Ponownie spuściła wzrok, wlepiając go w swoje ciemnoniebieskie Converse'y. Jej milczenie przekazywało więcej niż słowa. Miała gorszy okres, podobnie, jak Jay.

— Dzień dobry — Namjoon wszedł do pomieszczenia i zaświecił światło. Jasny błysk rozjaśnił, wcześniej nieco zaciemnione pomieszczenie, zwracając tym uwagę każdego z obecnych. — Jay, jak się masz? — zagaił, spoglądając na jedyne puste krzesło, które akurat było obok chłopaka. Zasiadł i uśmiechnął się krzepiąco.

— Szczerze? — zapytał Park, a Kim skinął głową, przytakując. — Do dupy.

Chae spojrzała niego, próbując cokolwiek wyczytać z jego chłodnego spojrzenia. W jego oczach brakowało tego ciepła, które widziała ostatnim razem. Był naprawdę zdołowany i zagubiony. Nie tyle przygnębiony, bo jego twarz nie wyrażała smutku. Wydawało się, jakby nie odczuwał teraz absolutnie żadnych emocji. Był nieodczytywalny.

HEALING HEARTS. jay parkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz