Erwin siedział na kamiennym murku, śledząc uważnie ruchy pracującego obok mężczyzny. Machał nogami ze znudzenia. Dlaczego kopanie grobów zawsze tyle trwało?
– Grzesiu... – zawołał go nader przesłodzonym tonem – Ruszaj się, bo do północy tego nie skończymy. No już. Hop hop! Ile mam na ciebie czekać?
Brunet zgromił go wzrokiem. – My? Jacy my? – Powiedział charakterystycznym dla siebie, głębokim głosem. Erwina mimowolnie przeszły ciarki. Gregory odłożył łopatę i przetarł czoło wierzchem dłoni. – Może jakbyś mi wreszcie pomógł, było by sprawniej. – przeciągnął obolałe, po całym dniu roboty, mięśnie. Siwowłosy się wyszczerzył. Naprawdę ładne widoki fundował mu ten człowiek.
Uwielbiał go dręczyć. Jego wieczne życie od razu robiło się ciekawsze!
– Przecież dobrze wiesz jaki jest podział obowiązków. Ja opiekuje się duszami zmarłych, a ty...
– Tak, tak. Kopie doły. – wywrócił oczami. – Żebyś sobie tych wątłych rączek nie połamał. – wymruczał pod nosem i sięgnął po butelkę z wodą.
– Wszystko słyszałem! – obruszył się.
– Miałeś! – odburknął. Erwin mimowolnie zmarszczył nos na tą reakcję. Zazwyczaj nie denerwował się tak szybko i z równym entuzjazmem odbijał piłeczkę.
– Co ty taki nie w sosie dzisiaj, Grzechu? Córka ci zmarła, czy o co chodzi?
– Mówiłem ci, żebyś nie życzył nikomu śmierci...
– Oj tam. To takie powiedzonko przecież. – Zabrzmiało to jednak mniej pewnie niż by tego chciał. W zachowaniu mężczyzny było coś nie tak i zaczynało go to niepokoić. – Nie no serio. Stało się coś? – Powiedział łagodniej i zeskoczył z murka. Otrzepał eleganckie spodnie i poprawił luźną, białą koszulę, która się z nich wysunęła. Była zdecydowanie za cienka na październikowe wieczory, jednak mu to nie przeszkadzało. Zimno mu szczególnie nie doskwierało, a przynajmniej wyglądał stylowo.
Pokonał kilka kroków, by stanąć nad będącym po kolana w grobie brunetem. Założył ręce na biodra. – Hmm? Powiesz mi co cię dręczy? – Nachylił się nad nim z pytającą miną. Gregory jednak uparcie unikał jego wzroku. Złapał za łopatę i wrócił do pracy. Nie spodobało się to siwowłosemu, który nienawidził być ignorowany. – Przeskrobałeś coś? Wiesz, że dobrze znam się na rozgrzeszaniu!
– Jestem zdecydowanie zbyt żywy, żeby skorzystać z twoich usług. – prychnął pod nosem. Erwin dostrzegł jednak mały uśmieszek plątający się na jego twarzy. Odetchnął z ulgą. Może faktycznie nie było to nic poważnego? Nagle Gregory obrócił się w jego stronę. Stali twarzą w twarz, ale siwowłosy trochę nad nim górował. No tak, mężczyzna nadal stał w dole. I wyglądał jakby bardzo bił się ze swoimi myślami. – Sęk w tym, że... – zawahał się.
– No wyduś to z siebie Montanha. Nie mam całej wieczności na twoje humorki. – Tupnął nogą dla efektu.
– Teraz to akurat brednie pleciesz. Wampiry z reguły żyją całkiem... – Erwin uniósł jedną brew. Serio? – ...długo. – mężczyzna dokończył, nie przejmując się jego reakcją. Westchnął przeciągle, zanim wrócił do poprzedniej myśli. – Przepraszam, po prostu... eh. Odwołali nam dzisiaj seans. – powiedział na jednym wydechu i spojrzał z bólem na siwowłosego. Wiedział jak wampir był podekscytowany na ich dzisiejszą wycieczkę do kina.
Krótkie – Oh. – było jedyną reakcją jaką otrzymał w zamian. Erwin powoli się wyprostował. Rozejrzał się po otaczającym ich cmentarzu, ale Gregory wiedział, że próbuje w ten sposób ukryć przed nim swoje rozczarowanie. – To nic, Grzesiu. – Przyznał cicho i wzruszył ramionami. Spojrzał znowu na towarzysza z grymasem na twarzy, który miał chyba przypominać uśmiech. – Może innym razem się uda. – Gregory'emu ani trochę nie podobała się ta odpowiedź. Zwinnie wyszedł z kopanego grobu i stanął przed niższym. Zdjął robocze rękawice i rzucił je na murek.
CZYTASZ
Not So Spooky ♱ Morwin Stories
Fanfiction♱ Nie takie straszne halloween'owe historie ♥︎ ♱ "I don't bite" Samotny wampir spotyka kogoś, kto chce mu pokazać, że nie ma się czego bać.