- 6 -

1.8K 232 32
                                    




Mason

Ruszam przed siebie, stawiając krok za krokiem. Niepewność, którą czułem chwilę temu, zastępuję nagle dobrymi przeczuciami, skoro chłopacy uśmiechają się od ucha do ucha i podnoszę ze swoich miejsc, kiedy docieram do loży. Nie zwracam uwagi na otaczających nas ludzi, bo w tym momencie nie liczy się nikt inni, prócz moich kumpli. Pierwszy zrywa się Noah. Przytula mnie po męsku, waląc po plecach z taką siłą, jakby próbował wydusić ze mnie ostatni oddech. Potem idą następni, witając mnie serdecznie, chociaż przeczuwam, co mnie czeka. To skurczybyki, mimo uśmiechów przemaglują mnie na każdą stronę.

– Kurwa, stary! Myślałem, że zobaczyłem ducha! – żartuje Noah.

– Ja do tej pory zbieram szczękę z podłogi – wtrąca Jacob.

– Nie powiedziałeś im? – pytam z niedowierzaniem Finna.

Byłem pewny, że uprzedzi chłopaków o mojej obecności. Wygląda na to, że ta szuja zataiła przed nimi ten mały fakt, dlatego wyglądają na takich zaskoczonych. Potwierdzeniem moich domysłów jest jedynie wzruszenie ramion Finna i jego perfidny uśmieszek.

– Niespodzianka to niespodzianka, prawda?

Przewracam oczami, zajmując wolne miejsce. Chłopaki idą w moje ślady, Jacob wciska mi w dłoń butelkę piwa i stuka własną, wznosząc toast. Czuję uścisk w sercu, bo witają mnie tak, jakby nigdy nic się nie stało, jakbyśmy nie widzieli się zaledwie kilka dni, a nie dwa, długie lata. Przyglądam się im uważnie, wychwytując spore zmiany. Na pewno każdy z nich przypakował, pozmieniali fryzury na bardziej modne i zdecydowanie przybyło im tatuaży. Ściągam brwi na widok wytatuowanej szyi Jacoba. To musiało boleć, ale ból jest dobry, jeśli się go pragnie. Przypominam sobie czas po śmieci Hannah, kiedy totalnie zamroczony przekraczałem próg salonu tatuażu, uwalałem się na leżankę i czerpałem przyjemność z wielogodzinnych sesji, którymi torturował mnie Dave. To dzięki niemu moje ramiona oraz plecy zdobi niezliczona ilość tatuaży. Zaczynając od upadłego anioła, kończąc na rysunku namalowanym przez Josie.

– Dobrze wyglądasz, przyjacielu. – Colin poklepuje mnie po ramieniu. – Co u ciebie? Nie widzieliśmy się jakieś... – Ściąga brwi, zastanawiając się nad naszym ostatnim spotkaniem. Aż robi mi się głupio, bo doskonale wiem, że nie jest w stanie przypomnieć sobie tego momentu. Sam odczuwam, jakby to było wieki temu! – Cholera, ze sto lat!

– Tak, trochę minęło – przyznaję z żalem, zdrapując paznokciem etykietę z butelki piwa. – Wiem, że marny ze mnie przyjaciel. Zostawiłem was bez słowa, odciąłem się, zaniedbałem was. Jest mi z tego powodu bardzo przykro. To nie fair, nie...

– Mason, daj spokój. – Jacob przerywa mój wywód, patrząc mi w oczy. Dostrzegam w nich całe morze zrozumienia. – Znamy się nie od dziś, nie musisz nas za nic przepraszać. Straciłeś żonę, wierz lub nie, ale twój ból jest naszym bólem.

Jasna cholera, te słowa ściskają mnie za serce, aż czuję łzy w oczach.

– Hannah była cudowną kobietą, wszyscy ją kochaliśmy – dodaje Noah. – Wnosiła w nasze życie wiele radości, ale najważniejsze, że uszczęśliwiała naszego przyjaciela. Bardzo jej nam brakuje, ale jesteśmy tutaj dla ciebie, stary. Wiesz, że możesz na nas liczyć.

– Wiem – wykrztuszam przez ściśnięte gardło.

Przez chwilę panuje cisza, a ja staram wziąć się w garść. Skupiam uwagę na roznoszącej się po pubie muzyce, rozmowach, stukających o stół bilach, śmiechach przy tarczy z rzutkami. Normalny, piątkowy wieczór, nic specjalnego, ale dla mnie ten dzień jest wyjątkowy. Jestem tutaj, wśród facetów, którzy są dla mnie jak rodzina, którzy nadal okazują mi wsparcie, nie czując grama żalu za moje wycofanie. Straciłem tak wiele czasu, ominęło mnie tyle wspólnych spotkań, wypadów, rozmów, ale wtedy nie potrafiłem inaczej.

GDYBYŚ NIE ISTNIAŁAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz