Pamiętam, jak w przedszkolu siedzieliśmy i bawiliśmy się w dom. Być może to on zaproponował wtedy tę zabawę, ale sądzę, że to raczej ja zmusiłam go do niej, jak zwykle. Ile mogliśmy mieć lat? Z pięć? Pewnie tak.Siedzieliśmy wtedy w rogu przedszkolnej sali, obok kuchenki, bo przecież bez niej nie da się bawić w dom tak naprawdę. Kuchenka musiała być.
On był tatą, ja mamą, a Emi dzieckiem. Mieliśmy jeszcze lalkę, która była naszą drugą córką. To była moja najulubieńsza zabawa z czasów przedszkolnych. Bawiliśmy się w nią tysiące razy, ale ten jeden konkretny zapamiętałam, i nie zapomnę nigdy.
Emi ,,spała" obok na bluzie złożonej w kostkę, ja ,,robiłam obiad", a on siedział obok. Zapytał mnie wtedy, czy jak kiedyś będziemy duzi, to zostanę jego żoną. Całkowicie poważnie odpowiedziałam mu, że nie chcę mieć chłopaka, i nigdy, przenigdy nie będę niczyją żoną.
Miałam pięć lat, a w tym wieku nie zauważa się jeszcze dużych, brązowych oczu, ładnej buzi i pięknego odcienia włosów u płci przeciwnej, a już w ogóle u swojego przyjaciela. W tym wieku uważa się, że chłopcy śmierdzą i akceptuje tylko własnego tatę oraz, ewentualnie, tak jak ja, przyjaciela. Ale na pewno nie myśli się o związkach, czy byciu czyjąś żoną.
Więc, tak właściwie... Czemu on o tym myślał?Zadawałam i dalej zadaję sobie to pytanie wiele razy, jednak dalej nie potrafię znaleźć na nie jednoznacznej odpowiedzi. Może po prostu stwierdził, że mnie lubi, a babcia nagadała mu, że jest przystojnym kawalerem i pewnie będzie miał fajną żonę, a wtedy on zaczął myśleć o tym, kto nią zostanie, i padło na mnie? To wie tylko on.
Potem dalej trzymaliśmy się naprawdę blisko, przez kilka lat. Jakoś w czwartej klasie, kiedy doszły nowe przedmioty, ja zaczęłam skupiać się na nauce, a on znalazł sobie innych przyjaciół a z czasem i pierwszą dziewczynę, więc oddaliliśmy się od siebie.
W ogóle był książkowym przykładem szkolnego crusha. Dość wysoki, przystojny, z brązowymi włosami, lekko zakręconymi przy końcach.
Połowa podstawówki do niego wzdychała.
Ja nie.
Dalej widziałam w nim miłego chłopaka, z którym czasem wymieniałam się lekcjami, i mówiłam mu cześć na korytarzu. Lubiliśmy się, ale to nie była już przyjaźń, ani tym bardziej coś więcej.
Ale potem kontakt się urwał. To chyba przez tą aferę w siódmej klasie, ale to inny temat.
Potem aż do zakończenia szkoły nie chciałam na niego patrzeć.
Na rozpoczęciu roku odetchnęłam z ulgą, że pewnie już nigdy go nie zobaczę. No cóż...
CZYTASZ
Somebody I Can Kiss
Romance,,I'm not looking for somebody with some superhuman gifts Some superhero, some fairy tale bliss Just something I can turn to, somebody I can kiss" ~Something just like this Okładkę zmienię, a bardziej rozbudowany opis pojawi się prawdopodobnie wraz...