Stacja

6 1 0
                                    

Leżałem na łóżku i pisałem z Melką. Kornel dostał dziś jedynkę z matmy i Pan Janek się bardzo wkurzył.  Powiedział, że jeśli któreś z jego dzieci jeszcze raz dostanie złą ocenę z matematyki to da mu takie lanie, że popamięta. Jakby tego było mało Amelia miała dziś sprawdzian z matmy i żaliła mi się, że słabo jej poszło i boi się o reakcje ojca.

Wkurzyłem się na pana Janka nie będzie bił mojej Melki.

Wtem drzwi do mojego pokoju się otworzyły.

- Puka się! - warknąłem.

Jasiu nic nie odpowiedział. Podbiegł do mojego łóżka, położył się obok i wtulił w moje ciało.

Miał zimne ręce co znaczyło, że od razu po przyjściu przybiegł do mojej sypialni.

- Co żeś przeskrobał?

Nawet na mnie nie spojrzał. Dopiero po chwili zdecydował się odpowiedzieć.

- Tata powiedział, że da mi lanie.

- Za co?

- Nie chciało mi się siedzieć ma świetlicy - powiedział Jasiek, a ja się zaśmiałem.

- Da ci na dupę za wagary?

- Niezupełnie. - patrzyłem na niego z zapytaniem - za to, że poszedłem na stację.

Uśmiech zniknął mi z twarzy, a w jego miejscu pojawiła się złość.

- Gdzie poszedłeś? - wrzasnąłem.

- Na te stacje niedaleko szkoły, chciałem popatrzeć na pociągi i...

- Czy ty zdajesz sobie sprawę jak niebezpieczne jest chodzenie samemu na stację? - przerwałem mu.

Chwyciłem go za ramię i pociągnąłem za sobą.

Zszedłem do kuchni gdzie rozmawiali rodzice. W oczach Jasia widać było strach.

- Marcel, zostaw go! - krzyknęła mama, ale ja nawet na nią nie popatrzyłem. Pociągnąłem chłopca w stronę ojca.

- Za coś takiego to od razu po powrocie do domu powinieneś dać mu z dziesięć razy pasem! - warknąłem.

- Marcel spokój! - powiedział.

Jasiu stał wystaszony przy ojcu. Nawet Franek z Agą którzy bawili się w salonie przerwali by się nam przypatrzeć.

- Wysłałem go do ciebie, bo liczyłem, że jesteś na tyle dojrzały, że wytłuczysz mu dlaczego nie chodzi się na stację. Oboje wiemy, że nikt by tego nie zrobił lepiej.

Patrzyłem kolejno na matkę, ojca i Janka.
Nie wiedziałem co powiedzieć. 

- Liczyłem, że opowiesz mu o swoich przemyśleniach i...

- To gówno myślałeś! Jak chce go walnąć za karę to się na mnie drzesz, że jestem jego bratem, a nie ojcem, a jak przychodzi co do czego to prosisz, żebym przeprowadzał z nim rozmowy wychowawczę.

Odwróciłem się na pięcie i już miałem udać się na górę, lecz on złapał mnie za ramię.

- Jeszcze raz się tak do mnie odezwiesz to sam dostaniesz na dupę.

- Dobrze wiesz, że jestem dorosły - uśmiechnąłem się cwaniacko.

- Dopóki mieszkasz pod moim dachem masz się stosować do moich zasad - popatrzył się na mnie odwzajemniając cwaniacki uśmiech.

- Luz wystarczy jeden telefon do pewnej osoby, a będę mieszkał w willi w Holandii i jeździł Porsze.

I jemu i matce opadły szczęki.

Cóż reguły nie można psuć ostatnie słowa zawsze należą do Marcela Jasińskiego.

Odwróciłem się i zacząłem kierować się do swojego pokoju. Tym razem nikt mnie nie zatrzymał.

Marcel X Jasiu ( dom w Zajezierzu)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz