Mężczyzna w czarnym płaszczu

1.1K 61 11
                                    

Zgubiłam portfel albo ktoś mi go ukradł. Nie wiem. Telefon też chyba przepadł, bo go nie mam. Szukam w torebce, z której na blat wyciągam tampon, okulary przeciwsłoneczne i słuchawki.

Podnoszę wzrok na barmana, który patrzy na mnie wyczekująco. Uśmiecham się.

- Okradli mnie - mówię z rozbawieniem. Chłopak podnosi brwi w odpowiedzi. - Nie mam portfela i telefonu.

To nie powinno mnie bawić, ale bawi.

- Trzymasz telefon w ręce - wskazuje.

Podnoszę rękę i rzeczywiście, mam telefon w dłoni. Zaczynam się śmiać jeszcze głośniej. Miałam go cały czas w ręce. Podnoszę drugą rękę, by sprawdzić, czy może tam mam portfel. Okazuje się pusty. No trudno.

- Płacę telefonem - mówię. Barman przybliża do mnie terminal. Transakcja zaakceptowana, czyli złodziej mojego portfela nie zdążył wydać wszystkiego.

- Może powinnaś zadzwonić do banku i zgłosić kradzież karty? - Unoszę wzrok i patrzę w jego ładne oczy. Są tego samego koloru, co oczy mojego narzeczonego. Ha, już byłego narzeczonego.

- Mój ojciec stawia - a przynajmniej do czasu, aż zorientuje się, że z jego konta znikają pieniądze.

Barman wzrusza ramionami i wraca do pracy.

W portfelu miałam dwie karty: moją i duplikat karty mojego taty, na wszelki wypadek - jego słowa. Jestem niewdzięczna, muszę do niego zadzwonić i powiadomić o kradzieży.

Wybieram numer i dzwonię. Odbiera po trzech sygnałach.

- Blair? - Nie jest zadowolony. - Gdzie jesteś?

- Ukradli mi portfel, a w nim duplikat twojej karty - informuję go po pijanemu – Był – dodaję. 

- Gdzie jesteś? - powtarza pytanie.

Nie mogę powiedzieć, bo przyjedzie i zabierze mnie do domu, a to ostatnie miejsce, w którym chcę dziś być.

- Przepraszam - mówię i się rozłączam.

Zanim chowam telefon, widzę przychodzące połączenie od taty. Ignoruję je.

Dopijam drinka i wstając ze stołka zbieram swoje rzeczy z blatu. To był zły pomysł. Nie pracuję w tym momencie z grawitacją. Ha, czy tak się w ogóle mówi? Jest ze mną źle. Siedząc, nie odczuwałam, ile w siebie wlałam, teraz ewidentnie to poczułam. Muszę przytrzymać się baru, by nie upaść.

- Zamówić ci taksówkę? - Barman pojawia się przy ladzie.

Kręcę głową, uśmiechając się uprzejmie, a przynajmniej mam nadzieję, że tak wygląda mój uśmiech.

Mam teraz przed sobą bojowe zadanie.

Zakładam płaszcz, chwytam torebkę i pewnym krokiem, na jaki mnie stać w tym stanie, zmierzam do wyjścia.

Trzymaj głowę prosto i się nie potknij - myślę sobie.

Popycham szklane drzwi i wychodzę na zewnątrz. Zimne powietrze uderza w moją twarz. Wzdrygam się z zimna. Jest koniec września, a jest już tak cholernie zimno, że mój cienki płaszcz i dresy, które mam pod spodem, nie stanowią dobrej ochrony przed zimnem.

Odchodzę kawałek dalej od baru i zastanawiam się, co zrobić. Nie chcę wracać do domu, ale w barze nie mogę dłużej zostać. Może powinnam zadzwonić do którejś z dziewczyn? Pewnie są złe, że im uciekłam. Nie miałam dziś ochoty na ich towarzystwo. Chciałam jedynie zostać sama i przespać ten nieszczęsny dzień, ale one się uparły, więc wymknęłam się z domu, znalazłam pierwszy lepszy bar i tak oto jestem: zalana w trzy dupy, okradziona i zmarznięta.

Darkness And RosesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz