Rozdział 10

104 7 10
                                    

Andrea

Wracając pieszo ze szkoły, wsłuchiwałam się w utwór Afraid od The Neighbourhood na słuchawkach. Dziejszego dnia nad Beverly hills ciążyła ogromna mgła co rzadko się zdążało, szczególnie, że miasteczko jest położone w stanie Californii gdzie słońce o tej porze roku powinno świecić całą swoją mocą.

Gdzieś, czułam przez cały dzień, że coś się dzisiaj wydarzy, tylko nie wiedziałam, czy to będzie miało dobre skutki. Może mi się tylko zdawać, ale niepewność jaka mi towarzyszy, nie daje mi spokoju. Na dodatek praktycznie cały czas mam takie przeczucie, że ktoś mnie obserwuję, nawet teraz. Nie wiem czy to może kolejny numer gangu, ale po prostu już przesadzam.

Wyjęłam komórkę z kieszeni jeansów i zatrzymałam utwór. Muzyka momentalnie przestała grać. Rozejrzałam się wokół, próbując wyłapać przyczynę moich wątpliwość, że ktoś lub coś mnie obserwuję. Ale na nic. Nikogo w pobliżu nie było. Żadnego samochodu ani przechodnia.

Z tych wszystkich nerwów postanowiłam przestać słuchać piosenki i schowałam słuchawki do ich pudełka, chowając je do torby. Powinnam być w każdym momencie gotowa w razie jakby ktoś chciał mnie zajść o d tyłu i zgłuszyć. Już raz miałam taką sytuację, w której zostałam porwana i powinnam być jeszcze bardziej ostrożna i czujna.

Słyszałam tylko swoje kroki i przyśpieszony oddech po tym jak zaczęłam szybciej chodzić. Ból głowy dał o sobie znać. Myślałam, że zaraz zemdleję na tym chodniku, po tym jak w mojej głowie utworzyły się mroczne scenariusze.

Kiedy już dojrzałam wzrokiem swój dom i ogródek, trochę się uspokoiłam i wzięłam głęboki wydech. Kiedy dotarłam do drzwi, zamknęłam je za sobą i oparłam o nie swoje plecy. Albo zwariowałam albo faktycznie wydarzy się coś złego. Czuję to.

-O już jesteś - z zamysleń wyrwała mnie Grace, stojąca w progu i wycierająca dłonie o kuchenny ręcznik - Pomożesz mi z obiadem? -zapytała, delikatnie się uśmiechając, lecz po chwili, jej mina zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni – Blada jesteś. Coś się stało? Źle się czujesz?

-Nie jest okej. Pomogę ci z tym obiadem - uspokoiłam ją, widząc, że się martwi i uśmiechnęłam się by wyglądać na wiarygodną, lecz chyba mi nie uwierzyła, bo jej podejrzliwy wzrok skanował mnie od góry do dołu

Niemal biegiem ruszyłam do kuchni i ją wyminęłam by o nic więcej nie pytała. Tak też zrobiła bez słowa poszła moim krokiem.

-To w czym ci pomóc? - zapytałam, stojąc przy blacie, na którym leżały świeże warzywa i inne produkty spożywcze.

-Pokrój pomidorki na połówki. Zrobimy sałatkę - po raz kolejny sunąc przenikliwym wzrokiem po moim cielę, jakby chciała wyczytać a moich ruchów jaka jest przyczyna mojego zdenerwowania. Wiedziała, że nie jestem sobą, bo zna mnie od urodzenia i moje emocje, które ukrywam.

Wyjęłam drewnianą deskę z szuflady i nóż. Położyłam na powierzchni czerwone pomidorki i zaczęłam kroić, zgodnie z poleceniem kobiety, która stojąc naprzeciwko, przyprawiała kurczaka w misce, co chwilę na mnie zerkając.

-Jak w szkole i przygotowaniami do balu? - zapytała, przerywając ciszę między nami

-Dobrze. Jakoś to leci. - odpowiedziałam szybko czując drżenie swych rąk - A jak w pracy? - postanowiłam ograć taktykę, zwrócenia uwagi na rozmowę, bo nie chcę by Grace widziała jak drżał mi dłonie, przez co ciężko było mi trafić ostrzem w warzywo.

-Dużo mam pracy, ale to dobrze bynajmniej jest co robić i.......

Nie słuchałam jej dalej. Słowa z jej ust, brzmiały niewyraźnie, przez stłumiony dźwięk, przez co nie mogłam jej zrozumieć. W głowie zaczęło mi piszczeć do takiego stopnia, że przyprawiał mnie o bóle. Mentalnie zrobiło mi się ciepło i czułam jak zimny pot spływa mi po plecach. Po mimo tego starłam udawać, że wszystko jest okej i dalej kroić te cholerne pomidorki, których widok zamazywał mi się przed oczami.

Race for die 2# dylogii RaceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz