Prolog

4 1 7
                                    

Biblioteka była oazą ciszy w świecie pełnym hałasu. Lubiłem to miejsce. Między regałami pełnymi książek czułem się bezpiecznie, jakby cały świat zewnętrzny zostawał za drzwiami, a jedyne, co tu miało znaczenie, to spokój i słowa zapisane na kartach papieru.

Stałem przy jednym z regałów, porządkując nowo przyjęte książki, kiedy drzwi do biblioteki cicho się otworzyły. Spojrzałem w stronę wejścia i zobaczyłem Nico. Mój Nico. Jego wzrok był wbity w podłogę, jakby nosił na swoich ramionach cały ciężar świata.

— Nico? — zapytałem cicho, odkładając książkę na półkę.

Nie odpowiedział, tylko poszedł w moją stronę, powoli i niepewnie, jakby zastanawiał się, czy powinien tutaj w ogóle być. Kiedy był już blisko, dostrzegłem łzy na jego policzkach. Te same łzy, które widziałem już wcześniej i które niezmiennie łamały mi serce.

Objąłem go delikatnie, a on wtulił się we mnie, jakby to było jedyne miejsce, gdzie mógł odetchnąć.

— Znowu? — szepnąłem, choć w zasadzie nie musiałem pytać. Zbyt dobrze znałem odpowiedź.

Nico skinął głową, nie podnosząc wzroku. Jego drobne ramiona drżały, a ja czułem, jak bardzo starał się powstrzymać łzy. Za każdym razem, gdy wracał do mnie z tym bólem, miałem wrażenie, że coś we mnie pęka.

— Co tym razem? — spytałem cicho, starając się, by mój głos był spokojny, choć w środku kipiałem złością na tych, którzy potrafili sprawić, że mój Nico czuł się tak źle.

— Mówili… że jestem „dziwny”. Że nie powinienem... — Nico z trudem przełknął ślinę. — Że nie powinienem być... taki.

Poczułem, jak ogarnia mnie fala bezradności. Te same słowa, te same okrutne szeptane komentarze, które raniły go coraz głębiej z każdym dniem. Złość, którą starałem się stłumić, wypływała na powierzchnię, ale wiedziałem, że to nie czas, by pozwolić jej przejąć kontrolę. Nico potrzebował teraz kogoś, kto go wysłucha, a nie kolejnego konfliktu.

— Posłuchaj mnie, Nico, dobrze? — przytuliłem go mocniej, próbując przekazać mu choć odrobinę spokoju, którego sam tak desperacko szukałem. — To, kim jesteś, jest wspaniałe. Ludzie, którzy nie potrafią tego zrozumieć, nie mają władzy, by decydować o twojej wartości.

Nico tylko skinął głową, wtulony we mnie, i przez chwilę, w tej ciszy biblioteki, czułem, że czas się zatrzymał. Miałem nadzieję, że choć na moment udało mi się ochronić go przed światem, który nie potrafił zrozumieć jego delikatności, a jednocześnie siły.

— Jestem przy tobie, Nico — powiedziałem miękko, choć wiedziałem, że te słowa to tylko fragment tego, co chciałem mu przekazać. — Niezależnie od tego, co się stanie, nigdy nie będziesz sam.

Nico spojrzał na mnie, a w jego oczach widziałem iskierkę nadziei, coś, co sprawiło, że choć przez chwilę ten smutek nie był jedynym, co go wypełniało.

Nico przytulił się jeszcze mocniej, jakby ten uścisk był jedyną barierą chroniącą go przed tym, co działo się na zewnątrz. Schował twarz w mojej szyi, a jego miękkie, fioletowe włosy – kiedyś jasne i pełne życia, teraz pofarbowane na intensywny kolor, jakby chciał nimi coś zakryć, coś od siebie odepchnąć – delikatnie muskały mój policzek. Jego ciało w moich ramionach było ciepłe, ale jednocześnie czułem, jak bardzo się trzęsie, jakby każdy mięsień był napięty do granic możliwości.

Podniosłem dłoń, niepewnie, z wahaniem. Wiedziałem, że chciałem go pocieszyć, chciałem, by wiedział, że ma we mnie wsparcie, ale ta granica... Czasem czułem, że boję się ją przekroczyć. Chciałem, by wszystko, co między nami, było w zgodzie z jego potrzebami. Zanim jednak zdążyłem się zastanowić, poczułem, jak Nico chwyta moją rękę. Jego dłoń była chłodna, drobna, delikatna – zaskakująco lekka, jakby bał się, że każda chwila, każdy dotyk, może być odebrany.

To Tylko Kolce: Rain VibesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz